, Lackey Mercedes Strzaly Krolowej 

[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Miękkie dźwięki harfy zdra­dziły, kim był.- Herold Jadus? - wyszeptała.Miała zbyt piekące i opuchnięte gardło, by wydobyć z siebie głośniejszy dźwięk.- Dlaczego tak oficjalnie, mały przyjacielu? - zapy­tał, odkładając harfę i pochylając się, by położyć swą dłoń na jej rozpalonym czole.- Jak się czujesz?- Zmęczona.Jest mi zimno.Głowa mnie boli.Wszystko mnie boli!- Głodna? - Pić - wychrypiała.- Co tutaj robicie, panie?- Pragnieniu możemy zaradzić, jeśli zechcesz przełknąć jeden z kolejnych, diabelskich naparów Devana.A co do powodów, dla których jestem tutaj, to proste.W chorobie potrzebny ci jest opiekun, a ja mam mnóstwo czasu dla mo­jego przyjaciela Talii.- Podał jej kubek z tymi samymi zielonymi driakwiami, które już raz piła.Z zadowoleniem kiwał głową, widząc jak szybko je przełknęła, a potem pod­sunął drugi kubek, pełen bulionu.- Pilnujemy ciebie po kolei na zmianę, a więc bądź o mnie spokojna, nie zdziw się też na widok Ylsy lub Keren.Aha, Devanie, tak jak przewidziałeś - obudziła się!Bezszelestnie w polu widzenia pojawił się znajomy Uz­drowiciel i uśmiechnął się do niej.- Twarde z ciebie maleństwo, co? Czasami takie bacho­ry znad granicy, jak my dwoje, mają swoje zalety.Talia zamrugała do niego znad brzegu kubka jak puszczyk.- Jak długo.chora? - zaskrzeczała.- Kilka tygodni, może dłużej, i zanim będzie lepiej, po­czujesz się gorzej.Pocieszyłem cię, co? Zdobyła się na słaby uśmiech.- Lepsza prawda.- Tak myślałem, że będziesz wolała usłyszeć prawdę.Możesz mieć przywidzenia, kiedy wzrośnie gorączka.Za­wsze ktoś będzie przy tobie, a więc bez obawy.Zaczynasz być śpiąca?- Uhm - przyznała się.- Dokończ więc bulion i odpocznij sobie.Oddaję cię w ręce Herolda Jadusa.- Wyszedł tak cicho, jak się pojawił.- Czy masz jeszcze jakieś życzenie, dziecko? - zapy­tał Jadus z wyraźną ulgą w głosie i Talia niejasno domyśliła się, że pewność siebie Uzdrowiciela rozproszyła nieco jego obawy.Odebrał z jej ospałych rąk pusty kubek.- Zagracie dla mnie?- Wystarczy tylko poprosić - odpowiedział, a jego głos zdradził, że jest nad wyraz zadowolony z jej prośby.Utonęła we śnie przy dźwiękach harfy.Męczyły ją złe sny i ból.Ktoś - mogła to być Ylsa - ukoił jej paniczny lęk, podał kubki z bulionem i medyka­mentami.Budziła się i zasypiała nieskończoną ilość razy, posłusznie pijąc to, co przykładano do jej ust, pozwalając odprowadzać się do łaźni i toalet - poza tym nie zdawała sobie sprawy, co się z nią dzieje.Zamarzała, to znów na zmianę parzył ją ogień.Żyła w śnie, w którym postacie z Gro­du mieszały się z osobami z Kolegium i dopuszczały się najbardziej niedorzecznych rzeczy.Gdy pojawiały się kosz­mary, koiły Talię dźwięki harfy lub czyjeś czułe ręce.Otworzywszy w końcu szeroko oczy, ujrzała wpadające przez okno promienie słońca.Ból pod czaszką przyprawiał ją o mdłości; pomacała tył głowy i aż skrzywiła się, gdy jej palce natrafiły na opatrunek.- Boli, prawda? - tuż obok łóżka rozległ się głos szors­tki, jednak zabarwiony współczuciem.Odwróciwszy ostrożnie głowę, Talia zobaczyła, że miej­sce Jadusa tym razem zajęła Keren.Siedziała rozparta wy­godnie na krześle, z nogami na stojącym przed nią biurku i z ułożonym w poprzek ud obnażonym mieczem.- Nic ci się nie stało! - z ulgą wychrypiała Talia.Keren uniosła brew.- Zapominasz centaurku, że ja wpadłam do wody z własnej woli i zrobiłam to w sposób nieco bardziej kon­trolowany od ciebie.Do kroćset, co za szczęście, że jesteś tutaj, zsunęłaś się z grzbietu Rolana prosto pod lód.Prawie nie mogłam ciebie dosięgnąć, jeszcze włos, a nie znaleźlibyśmy ciebie do roztopów wiosennych.Ponownie przed Talią zamajaczyły jakieś obrazy i miała wrażenie, że patrzy obcymi oczami.Tym razem towarzyszył temu potworny strach.Jednakże nie był to jej strach.Ujrzała samą siebie, wyciąganą spod grubej tafli lodu, który pokrywał niemal całą rzekę.Zobaczyła, co się potem stało.Słowa padły, zanim zdążyła pomyśleć nad nimi.- Nurkowałaś pod lodem za mną.- powiedziała, czując, jak zdumienie miesza się w niej z przerażeniem -.mogłaś zginąć!Keren niemal zatkało.- Na sieci Pani, Ylsa miała rację! Przy tobie lepiej zwa­żać na swoje myśli, żebyśmy nie pomyślały naraz o czymś, o czym byśmy nie chciały! A wracając do rozmowy: skoro i tak o tym wiesz - a niech mnie, tak niewiele brakowało.Na szczęście tuż za mną zjawiła się Sherrill i kiedy już cię złowiłam, mogła nas obie wyciągnąć spod wody tym bar­dziej, że starczyło mi zdrowego rozsądku, by złapawszy przy siodle jeden z zapasowych postronków Ylsy, przypiąć go do pasa w drodze do rzeki.Sherrill zobaczywszy, jak wlecze się za mną, złapała się tego obiema rękami.Na szczęście była już kiedyś ratownikiem na lodzie.- Nic jej się nie stało?- Och, nie.Z niej jest taki nie do zdarcia stary wąż, jak ze mnie.Przeziębiła się.Nie użalaj się nad nią, proszę.Od kiedy znalazłaś się poza czyimkolwiek zasięgiem, pozostali uczniowie wydziwiali nad nią niewiarygodnie.Została ich bohaterką, wpakowali ją do łóżka i byli na każde skinienie jej ręki, a nawet nogi, aż po przeziębieniu nie ostał się nawet katar.- Co to znaczy, że znalazłam się poza zasięgiem? Dla­czego? I dlaczego siedzisz z nagim mieczem na kolanach? O czym mi nie powiedziałaś?Keren pokręciła głową ponuro.- Wyglądasz tak niewinnie, bezbronnie, naiwnie! Ale nawet z rozbitą głową, zapaleniem płuc, ledwo żywa, nie przypuszczasz niczego, co? Ha, malutka, bez sensu ukrywać przed tobą, że pilnujemy ciebie.Złapano sprawców odpowie­dzialnych za twoją kąpiel w rzece.Masz przyjaciół w Skrzyd­le Służących, którzy zauważyli, jak wracają utytłani gnojem.Przysięgali, że zrobili to dla kawału.Dla kawału! Królowa mogła ich w świetle prawa jedynie wypędzić z Dworu i Ko­legium, ponieważ nie było świadka, który zadałby im kłam; nie miała innego wyboru.Ja bym kazała sobie przynieść ich głowy.- Talia odczuła jej gniew, który krył się pod szy­derczym stwierdzeniem - [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • anikol.xlx.pl