, ebook Andrzej Sapkowski Narrenturm 

[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Szarlej, co tu gadać, byÅ‚ jednak zbyt szczwanym lisem, by dać siÄ™ zauważyć.ZauważyÅ‚ go natomiast ktoÅ› inny.OdmieniÅ‚a uczesanie.Wtedy, pod Brzegiem, nosiÅ‚a grubÄ… kosÄ™, teraz sÅ‚omianew kolorze, rozdzielone poÅ›rodku gÅ‚owy wÅ‚osy miaÅ‚a splecione w dwa warkocze,zwiniÄ™te na uszach w Å›limaki.Na czole nosiÅ‚a zÅ‚otÄ… obrÄ…czkÄ™, na sobie bÅ‚Ä™kitnÄ…sukniÄ™ bez rÄ™kawów, pod sukniÄ… biaÅ‚Ä… batystowÄ… koszulÄ™, chemise. JaÅ›nie panienko  armiger zachrzÄ…kaÅ‚, podrapaÅ‚ siÄ™ pod czapkÄ…. Niewolno.BÄ™dÄ™ miaÅ‚ kÅ‚opoty. ChcÄ™  Å›miesznie przygryzÅ‚a wargÄ™ i tupnęła, trochÄ™ po dziecinnemu zamienić z nim parÄ™ słów.ParÄ™ słów, nic wiÄ™cej.Nie mów o tym nikomu, a kÅ‚opotyciÄ™ ominÄ….A teraz odwróć siÄ™.I nie przysÅ‚uchuj. Za co tym razem, Alkasynie?  spytaÅ‚a, mrużąc lekko bÅ‚Ä™kitne oczy.Za co w pÄ™tach i pod strażą? Uważaj! JeÅ›li odpowiesz, że za miÅ‚ość, pogniewamsiÄ™ bardzo. A jednak  westchnÄ…Å‚  to prawda.Ogólnie rzecz biorÄ…c.250  A szczególnie? Przez miÅ‚ość i gÅ‚upotÄ™. Oho! Stajesz siÄ™ wiarygodniejszy.Ale wyjaÅ›nij, proszÄ™. Gdyby nie moja gÅ‚upota, byÅ‚bym w tej chwili na WÄ™grzech. Ja  spojrzaÅ‚a mu prosto w oczy  i tak bÄ™dÄ™ wszystko wiedziaÅ‚a.Wszyst-ko.Każdy detal.Ale nie chciaÅ‚abym oglÄ…dać ciÄ™ na szafocie. CieszÄ™ siÄ™, że ciÄ™ wtedy nie dogonili. Nie mieli szans. JaÅ›nie panienko  armiger odwróciÅ‚ siÄ™, zakasÅ‚aÅ‚ w kuÅ‚ak. Miejcie li-tość. Bywaj, Alkasynie. Bywaj w zdrowiu, Nikoletto. RozdziaÅ‚ 20w którym po raz kolejny znajduje potwierdzenie stara prawda, że na kogojak na kogo, ale na kolegów ze studiów zawsze można liczyć. Wiesz, Reynevan  powiedziaÅ‚ Henryk Hackeborn  powszechnie siÄ™twierdzi, że zródÅ‚em wszystkich nieszczęść, które ciÄ™ spotykajÄ…, caÅ‚ym zÅ‚emi przyczynÄ… twego marnego losu jest ta Francuzka, Adela Stercza.Reynevan nie zareagowaÅ‚ na tak odkrywcze stwierdzenie.Krzyże go swÄ™dzia-Å‚y, a nijak byÅ‚o siÄ™ podrapać, majÄ…c rÄ™ce zwiÄ…zane w przegubach i dodatkowow Å‚okciach przyciÅ›niÄ™te do boków skórzanym pasem.Konie oddziaÅ‚u klapaÅ‚y ko-pytami po wyboistej drodze.Strzelcy sennie kiwali siÄ™ w siodÅ‚ach.PrzesiedziaÅ‚ w wieży ziÄ™bickiego zamku trzy doby.Ale daleki byÅ‚ od zaÅ‚ama-nia.ByÅ‚ zamkniÄ™ty i pozbawiony swobody, prawda, niepewny jutra, też prawda.Ale póki co nie bili, a karmili, choć podle i monotonnie, lecz codziennie, a od tegoostatnio odwykÅ‚ i z przyjemnoÅ›ciÄ… przywykaÅ‚.SypiaÅ‚ zle, nie tylko z przyczyny pcheÅ‚ imponujÄ…cych rozmiarów, grasujÄ…cychw sÅ‚omie.Ilekroć zamknÄ…Å‚ oczy, widziaÅ‚ biaÅ‚Ä…, porowatÄ… jak ser twarz Peterlina.Albo AdelÄ™ i Jana ZiÄ™bickiego, w różnych konfiguracjach.Sam nie wiedziaÅ‚, cogorsze.Zakratowane okienko w grubym murze dawaÅ‚o widok na malusieÅ„ki jeno ka-walÄ…tek nieba, ale Reynevan wciąż wisiaÅ‚ u wnÄ™ki, uczepiony krat, peÅ‚en nadziei,ze zaraz usÅ‚yszy Szarleja, niczym pajÄ…k pnÄ…cego siÄ™ po murze z pilnikiem w zÄ™-bach.Lub spoglÄ…daÅ‚ na drzwi, marzÄ…c, że za moment wylecÄ… z zawiasów podmocarnym barkiem Samsona Miodka.Nie pozbawiona przesÅ‚anek wiara w omni-potencjÄ™ przyjaciół podtrzymywaÅ‚a go na duchu.Rzecz oczywista, żaden ratunek nie nadszedÅ‚.Wczesnym rankiem dnia czwar-tego wyciÄ…gniÄ™to go z celi, zwiÄ…zano i wsadzono na konia.WyjechaÅ‚ z ZiÄ™bicBramÄ… PaczkowskÄ…, eskortowany przez czterech konnych kuszników, armigerai rycerza w peÅ‚nej zbroi, z tarczÄ… przyozdobionÄ… oÅ›mioramiennÄ… gwiazdÄ… Hacke-bornów.252  Wszyscy mówiÄ…  ciÄ…gnÄ…Å‚ Henryk Hackeborn  że to byÅ‚ twój pech,ruszenie tej Francuzki.To, żeÅ› jÄ… przeleciaÅ‚, byÅ‚o twojÄ… zgubÄ….Reynevan i tym razem nie odpowiedziaÅ‚, ale przed peÅ‚nym zadumy kiwniÄ™-ciem gÅ‚owÄ… nie ustrzegÅ‚ siÄ™.Ledwo stracili z oczu miejskie wieże, z pozoru ponury i do obrzydzenia sÅ‚uż-bisty Hackeborn ożywiÅ‚ siÄ™, poweselaÅ‚ i zrobiÅ‚ rozmowny, bez żadnej zachÄ™ty.No-siÅ‚  jak poÅ‚owa Niemców  imiÄ™ Henryk i byÅ‚, jak siÄ™ okazaÅ‚o, krewniakiemmożnych Hackebornów z Przewozu, niedawno, bo wszystkiego przed dwoma latyprzybyÅ‚ym z Turyngii, gdzie ród coraz niżej spadaÅ‚ rangÄ… w sÅ‚użbie landgrafów, coza tym idzie, coraz bardziej biedniejÄ…c.Na ZlÄ…sku, gdzie nazwisko Hackeborn coÅ›znaczyÅ‚o, rycerz Henryk liczyÅ‚ w sÅ‚użbie Jana ZiÄ™bickiego na przygodÄ™ i karierÄ™.Tej pierwszej miaÅ‚a mu dostarczyć spodziewana lada dzieÅ„ wielka antyhusyckakrucjata, drugÄ… miaÅ‚a zapewnić korzystna koligacja.Henryk Hackeborn wyznaÅ‚Reynevanowi, że wzdycha wÅ‚aÅ›nie do Å›licznej i peÅ‚nej temperamentu Jutty deApolda, córki czeÅ›nika Bertolda Apoldy, pana na Schönau.Jutta niestety, wyznaÅ‚dalej rycerz, afektu nie tylko że nie odwzajemnia, ale i podkpiwać z awansówpozwala sobie.Ale nic to, grunt to wytrwaÅ‚ość, kropla drąży skaÅ‚Ä™.Reynevan, choć sercowe perypetie Hackeborna obchodziÅ‚y go wielekroćmniej od zeszÅ‚orocznego Å›niegu, udawaÅ‚, że sÅ‚ucha, grzecznie potakiwaÅ‚, nie war-to, w koÅ„cu, być niemiÅ‚ym wobec wÅ‚asnej eskorty.Gdy po jakimÅ› czasie rycerzwyczerpaÅ‚ zasób nurtujÄ…cych go tematów i zamilkÅ‚, Reynevan spróbowaÅ‚ zadrze-mać, ale nic z tego nie wyszÅ‚o.Przed zamkniÄ™tymi oczami stale stawaÅ‚ mu martwyPeterlin na murach lub Adela z Å‚ydkami na ramionach ksiÄ™cia Jana [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • anikol.xlx.pl