, Anne McCaffrey Sassinak 

[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Uśmiechał się tak szeroko, szczerząc zęby, że Sass miała ochotę sięgnąć po oszalamiacz.Pamiętała taki uśmiech aż nazbyt dobrze z lat spędzonych w niewoli.Po został wyrzucony z milicji ukła­dowej Diplo.Ciekawe ilu pełnych nadziei kolonistów budziło się z hibernacji pod strażą tej.hm.osoby? Chyba na pokładzie statku przestał dbać o sprawność fizyczną, ale i tak musiał być bardzo silny.Ostatnim członkiem załogi była “asystentka" Roella.Z jej dokumentów wynikało, że zarówno w przestrzeni kosmicznej, jak i na planetach trudniła się różnymi rzeczami, w tym “działal­nością rozrywkową", co w zestawieniu z jej wyglądem było dość jednoznaczne.Dwukrotnie była więziona za obrazę moralności, ale działo się to na Courance, której mieszkańcy w przeciwień­stwie do kolonistów z Charady byli bardzo pruderyjni.Sass miała ochotę zadać im mnóstwo pytań.Na konsolecie zapaliła się jakaś kontrolka, ale zignorowała ją, czytając dalej.Jeśli ciężkoświatowcy są choć trochę inteligentni, to zorientują się wreszcie, że to, co trzyma w ręku, to oszalamiacz, dodatkowo połączony z komputerami.Na pewno każdy z nich spotkał się kiedyś z takim urządzeniem.Skończyła przeglądać dokumenty Roelli i westchnęła, jakby wszystko to napawało ją bólem.Spojrzała na wpatrzonych w nią, napiętych ciężkoświatowców.- Tak, tak, kapitanie Crusa - rzekła słodkim głosem.- Pań­skie dokumenty są chyba w porządku, nie można też niczego zarzucić pańskiej szlachetnej intencji zboczenia z kursu, by zbadać źródło sygnałów alarmowych.A właściwie to o jakie sygnały alarmowe chodziło? Musieli odebrać je wiele lat świetlnych stąd.Oczywiście nie wiedzieli, że ich śledzono.Cruss usiłował wyjaśnić, że nie był to normalny sygnał alarmowy.Chodziło o specjalną kapsułę informacyjną, zmierza­jącą w kierunku statku, który przywiózł tu zarówno kolonie Ryxich, jak i wyprawę zwiadowczą.Kapsuła zboczyła z kursu, została uszkodzona i wreszcie odnaleziono ją za orbitą najbar­dziej zewnętrznej planety tego układu.“Guzik prawda" - pomyślała ponuro Sass.To tak, jakby ktoś z lądującego samolotu zdołał dostrzec koralik leżący na ziemi.Obiektu tak małych rozmiarów nie da się wykryć z lotu FTL, a szansa, że po opuszczeniu przestrzeni FTL trafi się prosto na nadajnik, była jeszcze mniejsza.Nagle Cruss wstał i z niebywałą , ostrożnością położył na biurku powyginany kawałek metalu.Ku , jej zaskoczeniu okazało się, że rzeczywiście przechwycił powra­cającą na macierzysty statek kapsułę informacyjną, a przynajmniej jej część.Pozbawiona swego źródła zasilania była teraz nie do rozpoznania.Sass powstrzymała się przed wzięciem jej do ręki, zauważyła jednak wyryte numery identyfikacyjne.Cala ta historyjka nie przekonała jej nawet wówczas, gdy kapitan łaskawie zaproponował, że przekaże ze swego komputera wszystkie informacje zawarte w kapsule.Nie miała jednak ocho­ty kłócić się z nim teraz.Chyba nie wiedział, że komputery Floty potrafią rozpracować takie urządzenia, wydobywając z nich coś więcej niż sfałszowany komunikat.Jednakże wszystko to wy­jdzie na jaw podczas rozprawy.Na razie Sass uśmiechnęła się i wyjaśniła, że jest zmuszona wydać im rozkaz pozostania na transportowcu.Świeżą żywność mogą kupować u mieszkańców planety.Cruss zerwał się na nogi, wykrzykując przekleństwa, a jego towarzysze uczynili to samo.Sassinak siedziała spokojnie, bez słowa.Za ich plecami dwóch Weftów przybrało swą natural­ną formę i przylgnęło do sufitu.Żołnierze Floty stali w pogoto­wiu z bronią w ręku.- Mam nadzieję, że macie wystarczający zapas wody - ciąg­nęła tym samem tonem przyjacielskiej pogawędki.- Tutejsza woda śmierdzi i ma ohydny smak.- Cruss warknął, że nie potrzebuje nic ani od niej, ani od kogokolwiek innego- - A więc dobrze - ciągnęła Sass.- Z pewnością będziecie chcieli udać sic w dalszą drogę, kiedy tylko otrzymamy dla was oficjalne pozwo­lenie.Zapewniam, że tuziemcy od nas otrzymają wszelką pomoc.Wstała, uderzając pałeczką o dłoń, co oznaczało koniec au­diencji.Cruss chciał wziąć płytkę z kapsuły informacyjnej, lecz Sass powstrzymała go ruchem ręki.- Proszę to lepiej zostawić u nas - powiedziała cichym gło­sem.- Sektor będzie chciał ją przebadać.Kapitan z wściekłością zerknął w bok.A więc ma coś na sumieniu.Co oni zrobili z tą kapsułą, dokąd ją wysłali? Na pewno nie aż na Diplo, bo przy jej podświetlnej prędkości podróż trwałaby całymi latami.Cruss naprężył mięśnie.Sassinak dala znak i za jego plecami pojawili się nagle Weftowie.Kapitan drgnął.Był wściekły i zarazem zaniepokojony.- Do widzenia, panie kapitanie - powiedziała spokojnie, czu­jąc jednak w ustach dziwną suchość.Tylko Zansa patrzyła jeszcze na stertę dokumentów na biurku, tak jakby chciała je odzyskać.Wreszcie i ona skierowała się do wyjścia.Kiedy tylko drzwi się zamknęły, Sass rozparła się z ulgą w fotelu i przekręciła się wraz z nim, by spojrzeć na ekrany monitorów.Ford włączył kamerę ze swej kajuty, więc mogła się im przyjrzeć.Varian prezentowała się dziś o wiele lepiej, była to teraz pełna życia młoda kobieta, z gęstymi ciemnymi puklami włosów, bardzo przypominająca samą Sassinak.Z kolei Kai wcale nie wyglądał na przywódcę ekspedycji.Skulony i blady siedział w fotelu ubrany w kombinezon, który chronił jego wra­żliwą skórę, a kiedy się odzywał, widać było, że nawet tak prosta czynność sprawia mu ogromną trudność.Wyglądał na udręczo­nego, podenerwowanego, przez co zachowywał się chyba natu­ralniej niż Varian, jak ktoś, kto rzeczywiście przeżył bunt, czterdzieści trzy lata hibernacji i ten nieszczęsny atak.Pani kapitan nawiązała z nimi rozmowę, próbując określić stan zdro­wia Kaia oraz stan ducha Varian [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • anikol.xlx.pl