, Kazantzakis Nikos Ostatnie kuszenie Chrystusa (SC 

[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Nagle drgnął i klepnął się w pośladki - zrozumiał.- To powódź - mruknął.- Zmyła plony z klepiska.Cóż, niech biedni narzekają - to nie moje zmartwienie.Krzyki roznosiły się teraz po całej równinie.Kto żyw we wsi wyszedł z domu.Kobiety rzucały się na klepisko i tarzały w błocie pośpiesznie zbierając resztki pszenicy i jęczmienia, które ostały się w bruzdach i koleinach.Ludziom Zebedeusza opadły bezradnie ręce - nie mieli siły, aby wyciągnąć sieci.Widząc, jak wpatrują się bezczynnie w równinę, Zebedeusz wpadł we wściekłość.- Do roboty! - ryknął schodząc ze skały.- Ciągnąć!Ponownie chwycił linę, udając, że pracuję razem z nimi:- Bogu niech będą dzięki, że jesteśmy rybakami, a nie rolnikami.Niech nadchodzą powodzie.Ryby znakomicie pływają i nie toną, to pewne, jak mi Bóg miły.Nadbiegł Filip skacząc z kamienia na kamień.Chciał porozmawiać.- Nowy potop, chłopcy! - krzyknął, stając przed rybakami.- Prze­stańcie na miłość boską, porozmawiajmy.To koniec świata.Zliczcie tylko nieszczęścia: przedwczoraj ukrzyżowaliśmy naszą wielką na­dzieję, zelotę.Wczoraj Bóg otworzył bramy niebios i zesłał potop - akurat wtedy, gdy zboże na polach było dojrzałe - zabierając nam chleb.A niedawno jedna z moich owiec urodziła dwugłowe jagnię.Mówię wam, to koniec świata! Na Boga! Przestańcie pracować i po­rozmawiajmy.Stary Zebedeusz rozsierdził się.- Wynoś się stąd do stu czartów, Filipie, i zostaw nas w spokoju! - krzyknął, czerwieniąc się ze złości.- Nie widzisz, że mamy robotę? Jesteśmy rybakami a ty pasterzem, więc niech rolnicy narzekają - co nas to obchodzi?.Zabierajcie się do roboty!- Czy nie żal ci, Zebedeuszu, rolników, którzy umrą z głodu? - sprzeciwił się pasterz.- Oni są również Izraelitami, to nasi bracia.Wszyscy tworzymy jedno drzewo, którego korzeniami są ludzie pra­cujący na roli - jeśli oni uschną, ten sam los.spotka i nas.I jeszcze jedno, Zebedeuszu - jeśli wymrzemy zanim przyjdzie Mesjasz, to ko­go on będzie zbawiał? Odpowiedz mi, jeśli potrafisz!Stary Zebedeusz dyszał z gniewu.Wyglądał jak gdyby za chwilę miał wybuchnąć.- Dalej, idź stąd, w imię Boże.Wracaj do swego stada.Źle mi się robi od słuchania o Mesjaszu.Przychodzi jeden - ukrzyżowany.Przy­chodzi drugi - ukrzyżowany.A nie słyszałeś wiadomości, którą An­drzej przyniósł swemu ojcu, Jonaszowi? Wydaje się, że dokądkolwiek pójdziesz i gdziekolwiek się zatrzymasz, natkniesz się na krzyż.Lochy są przepełnione Mesjaszami.Dość już tego! Dawaliśmy sobie jakoś radę bez Mesjasza - tylko zawadza i tyle! Dalejże, przynieś mi trochę sera, a ja dam ci za to misę ryb.Ty dasz mnie, ja dam tobie - to jest prawdziwy mesjanizm!Roześmiał się i odwrócił do swoich adoptowanych synów.- Żwawo, chłopcy, a będziemy mogli rozpalić ogień, usmażyć ryby i najeść się do syta.Patrzcie - słońce stoi już o dobry sążeń wyżej, a my jeszcze nic nie zrobiliśmy.Filip miał już wracać do swojego stada, kiedy coś go zatrzymało.Na wąskiej ścieżce biegnącej wzdłuż brzegu jeziora pojawił się osioł, uginający się pod ciężarem pakunków, którymi był obładowany.Za nim szedł boso rudobrody olbrzym z rozchełstaną koszulą.W ręku trzymał rozwidloną rózgę, którą spiesznie poganiał zwierzę.- Spójrzcie, to sam stary diabeł, Judasz Iskariota - powiedział pa­sterz.- Znów zaczął obchodzić wsie, żeby podkuwać muły i robić motyki.Chodźcie, ciekawe co nam powie nowego.- A żeby go zaraza! - mruknął stary Zebedeusz.- Nie podobają mi się jego włosy.Słyszałem, że jego przodek, Kain, miał taką brodę.- Ten nieszczęśnik urodził się na pustyni Idumei - powiedział Filip.- Wychował się wśród lwów, więc lepiej nie wszczynaj z nim kłótni - dodał i przyłożywszy dwa palce do ust, gwizdnął na olbrzyma.- Witaj Judaszu! - zawołał.- Cieszę się, że cię widzę.Zbliż się do nas, abyśmy mogli ci się lepiej przyjrzeć.Rudobrody splunął i zaklął.Nie lubił ani pastucha, ani tego paso­żyta, Zebedeusza - wprost ich nie znosił.Ale był kowalem, człowie­kiem, którego inni potrzebują, więc podszedł do nich.- Jakie nowiny przynosisz nam z wiosek, które już obszedłeś? - zapytał Filip.- Co się dzieje na równinie?Rudobrody zatrzymał osła, ciągnąc go za ogon.- Wszystko po staremu - odparł, śmiejąc się głucho.- Pan jest niezmiernie miłosierny i chwała Mu za to! Tak, On kocha swój naród! W Nazarecie krzyżuje proroków, a na równinę zsyła potop, zabierając swoim ludziom chleb.Czyż nie słyszycie tych zawodzeń? Kobiety lamentują nad pszenicą, jak gdyby to nie zboże było, lecz ich synowie.- Cokolwiek czyni Bóg, jest słuszne - odparł Zebedeusz.Był rozdrażniony, gdyż przez tę rozmowę kulała praca.- Ufam Mu, cokol­wiek robi [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • anikol.xlx.pl