, Kleypas Lisa Bez skrupułów 

[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Utulił ją delikatnie. Te uczucia od lat w sobie nosiłaś&Niełatwo będzie o nich zapomnieć. Już zapomniałam. Westchnęła i oparła głowę na jego ramieniu. Przezcały ten czas pragnęłam zemsty na kimś, kto nie istnieje.W niczym nieprzypominasz mężczyzny, którego oczekiwałam. Zażywnego, starszego dżentelmena w peruce i z fajką  zacytował jejsłowa z ich pierwszego spotkania.Uśmiechnęła się ze znużeniem.  Niszczyłeś mój plan na każdym kroku, sprawiłeś, że musiałam obdarzyćcię uczuciem.Jej uwaga nie sprawiła mu radości. A jeśli się okaże, że naprawdę posłałem twojego brata na śmierć? W jego oczach pojawił się mrok. Gdy dziesięć lat temu zostałem sędzią, niemiałem żadnego praktycznego doświadczenia.Przez jakiś czas kierowałem sięwyrokami sędziów, którzy zasiadali na ławie przede mną.Uznałem, żenajlepiej będzie postępować według procedur, które już zostaływprowadzone.Dopiero po pewnym czasie zaufałem instynktowi i zacząłemprowadzić posiedzenia tak, jak chciałem.Nie wątpię, że w tym początkowymokresie okazałem się zbyt surowy wobec wielu podsądnych. Westchnąłciężko. Mimo to nie potrafię sobie wyobrazić, bym mógł zesłać drobnegokieszonkowca na więzienną barkę.- Sophia milczała.Opuszkami palcówdelikatnie prześledził linię jej wąskich brwi. Nigdy nie pozwalałem sobiemarzyć, że mogę zmienić przeszłość.Takie myśli są bezcelowe, a żaldoprowadziłby mnie do szaleństwa.Po raz pierwszy jednak cała mojaprzyszłość zależy od jakiegoś błędu, który popełniłem lata temu. Ciemnewłosy opadły mu na czoło. Jak mogę cię prosić, byś wybaczyła mi śmierćswojego brata? Nie ma sposobu, bym mógł ci to wynagrodzić.Nie mogęjednak znieść myśli, że mógłbym cię utracić. Już ci wybaczyłam  szepnęła. Wiem, jakim człowiekiem jesteś.Karzeszsiebie o wiele bardziej surowo niż kogokolwiek innego.Poza tym jakmiałabym dawkować ci swoje wybaczenie, gdy ty tak hojnie szafujesz swoim?Pokręcił głową ze smutnym uśmiechem. Niezależnie od twoich pierwotnych intencji obdarzyłaś mnie tylkonajczulszą troską. Chciałam sprawić, byś się we mnie zakochał.Potem zamierzałam złamaćci serce. Nie zgłaszam zastrzeżeń co do pierwszej części planu  poinformował jąsucho  choć o drugiej wolałbym zapomnieć.Kąciki jej ust uniosły się w drżącym uśmiechu.Zarzuciła mu ramionana szyję. Ja również.Pocałował ją delikatnie.Ich namiętność podszyta była teraz zrozumieniem,że wspólna droga do szczęścia nie będzie łatwa.Będzie wymagaławybaczenia, kompromisu i niemal ślepego zaufania.Sophia próbowała zintensyfikować pocałunek, lecz Ross odsunął się i ujął w dłonie jej twarz. Nie zostanę z tobą teraz  szepnął, muskając kciukami jej skronie. Niechcę, byś potem tego żałowała. Niczego nie pożałuję  wyznała szczerze. Proszę, zostań ze mną tej nocy.Pokręcił głową. Nie, dopóki nie poznam prawdy o śmierci twojego brata.Gdy jużodkryjemy wszystkie fakty, razem zadecydujemy, co zrobić.Ucałowała ciepłe wnętrze jego dłoni. Kochaj się ze mną.Pomóż mi zapomnieć o każdej chwili mojego życiaprzed tobą. O Boże& !  Ross z dzikim jękiem zerwał się z materaca, jakby to byłołoże tortur. Pragnę cię bardziej, niż jestem w stanie znieść.Nie utrudniaj mitego jeszcze.Sophia wiedziała, że powinna wspierać jego postanowienie, nie zdołała sięjednak powstrzymać, by nie dodać zuchwale: Połóż się obok mnie.Nie będziemy się kochać, jeśli nie chcesz.Przytulmnie tylko przez chwilę.Jęknął i podszedł do drzwi. Wiesz, co by się stało.Po pięciu minutach leżałabyś na plecach z zadartąspódnicą.Na samą myśl o tym poczuła rozkoszny ucisk w podbrzuszu. Rossie& Przekręć za mną klucz  mruknął, po czym wyszedł, nie oglądając sięza siebie.Matthew spał do pózna, a po przebudzeniu postanowił spędzić dzień na grzew karty w pawilonie nad stawem.Zanim jednak zdołał wyjść przez drzwina tyłach domu, dopadł go Ross. Witaj  powiedział uprzejmie, kładąc dłoń na ramieniu brata.GdyMatthew spróbował się odsunąć, uścisk wzmocnił się nieustępliwie. Widzę,że w końcu wstałeś.Może porozmawiasz ze mną w gabinecie? Naglezapragnąłem nacieszyć się twoim towarzystwem. Może pózniej  rzekł Matthew z rezerwą. Pełnię obowiązki gospodarzawobec moich przyjaciół.Nie chciałbyś przecież, bym zachował sięniegrzecznie.Ross uśmiechnął się chłodno.  Poradzą sobie bez ciebie przez chwilę. Zimnym wzrokiem zmierzyłtrzech młodzieńców, którzy towarzyszyli Matthew. Panowie, nieprzeszkadzajcie sobie.Mój brat pózniej do was dołączy. Wlokąc za sobąprotestującego młodzieńca, udał się z nim do prywatnego gabinetu. Co się dzieje, do diaska?  warknął Matthew, wciąż bez powodzeniapróbując się uwolnić z uścisku Rossa. Niech to szlag, puść mnie& niszczyszmi surdut! Do środka!  rozkazał Ross, wpychając go do gabinetu i zamykając ciężkiedrewniane drzwi.Ewidentnie zirytowany, Matthew zaczął z przesadną emfazą wygładzać klapyi rękawy.Ross tymczasem rozejrzał się po pomieszczeniu.Pokój nie zmieniałwyglądu, odkąd urządził go ich ojciec.Był to mały, przytulny, męski gabinetzastawiony dębowymi biblioteczkami.Francuski stolik z opuszczanym blatemi krzesło stały pod trzema oknami [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • anikol.xlx.pl