, Kelly Cathy Lekcje uczuć(1) 

[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Dzisiaj Jodi także chciało się trochę płakać, ale kiedy zjawiła się Beth,by wyciągnąć ją na spacer, jej nastrój uległ poprawie.- Dobrze jest wychodzić z domu, kiedy dziecko jest malutkie -stwierdziła jej matka, po czym zasugerowała, by wybrała się na spacerrazem z Beth, która przyjechała na chrzest Mitzi.Dzień wcześniej dwie młode matki zrobiły kółko od jednego końcaTamarin do drugiego i tak bardzo im się to spodobało, że umówiły się napowtórkę, i oto były teraz w porcie, planując zatrzymanie się na kawę,jeśli obydwa maluchy dalej będą spać.Rozmawiały o spaniu, karmieniu i kolkach.- Brzmi to strasznie - jęknęła Jodi, kiedy Beth opowiedziała jej owszystkim.- Nic mi nie mów - westchnęła Beth.- Sądziłam, że coś zle robię.Przez ostatnie trzy tygodnie codziennie o siedemnastej zaczyna płakać.Leżąca w wózku Mitzi zaczęła się kręcić.Dwie kobiety popatrzyły nasiebie.- Idziemy na kawę, zanim się obudzi?- Zgoda.- Izzie doszła już do siebie po podróży? - zapytała Jodi, gdy szybkimkrokiem szły w stronę kawiarni.457 - Izzie to stara wyjadaczka, podróżowanie jej nie męczy - odparłaBeth.- Mam zamiar ją poprosić, by wieczorem zajęła się Mitzi.- W takim razie pózniej do niej zajrzę.Nie pokazywałam jej jeszczetego, co napisałam o Rathnaree.Planowałam przesłać jej to w e-mailu, aleto było takie nieuporządkowane i chciałam wszystko doprowadzić doperfekcji.- Zapomniałam, że się tym zajmowałaś.Mama mi mówiła.Odkryłaśjakieś rodzinne tajemnice?Jodi uśmiechnęła się z żalem.Listy i dokumenty, jakie otrzymała odcórki Vivi Whelan, nie okazały się jakoś szczególnie użyteczne.Było tamtylko kilka listów od Lily do przyjaciółki i atrament zdążył takwyblaknąć, że trudno je było odczytać.Pamiętnik to była zupełnie inna sprawa.Jodi była pewna, żeopowiadał on całą historię.Znalazła go miesiąc przed urodzeniem Kyle'a, kiedy ona i Annelieseudały się do domu Lily, by znalezć u niej coś, czym mogłyby ozdobić jejpokój w Laurowych Ogrodach.Anneliese posprzątała trochę, z całych sił powstrzymując łzy, gdypoprawiała poduszki na sofie Lily, myśląc o tym, że Lily pewnie niewróci już do domu, by na nich usiąść.Jodi próbowała odwrócić jej uwagę, opowiadając, jak dużo przytyła.- Jedenaście kilo - użalała się.- Przytyłam jedenaście kilo.Możesz wto uwierzyć?- Szybko je zgubisz - odparła życzliwie Anneliese, a potemwestchnęła ciężko.- Myślę o tym, jak Izzie przyjedzie i zobaczy gazetęLily wciąż otwartą na stronie z krzyżówkami, i kubki na suszarce.-rzekła.- To takie smutne, jakby Lily tylko na chwilę wyszła ze swojegożycia.Anneliese udała się na górę, by zabrać dla Lily jakieś nocne koszule.Jodi usiadła na wielkim, wygodnym fotelu i wierciła się, by sięwygodnie umościć.Gdyby przesunęła fotel, mogłaby oprzeć nogi namałym taborecie.Fotel uderzył w kartonowe pudełko, które stało na458 stercie starych gazet.Wieko spadło i jego zawartość wysypała się:pożółkłe kartki papieru, sepiowe fotografie i niewielki notes w sztywnejoprawie.Zakłopotana swoją niezdarnością Jodi wstała pospiesznie, by włożyćzawartość z powrotem do pudełka.- Co to takiego? - zapytała Anneliese, schodząc z góry.- Przewróciłam ten karton, próbując wygodniej usiąść - wyjaśniłaJodi.- Przepraszam.Obie popatrzyły na notes.Anneliese schyliła się, by go podnieść.Otworzyła go i ich oczom ukazały się cienkie kartki pokryte pismem Lily.- Jej pamiętnik - szepnęła Jodi.- Jezu - rzekła Anneliese.- Nie wiedziałam, że Lily prowadziłapamiętnik.Przesunęła palcami po linijce tekstu, tak jakby mogła w tej sposóbpoczuć Lily, po czym zamknęła notes.- Nie chcę tego czytać - oświadczyła.- Należy przecież do Lily, a onajeszcze nie odeszła.Jeśli już ktoś powinien go dostać to Izzie.Jodi dotknęła pożądliwie okładki.Pragnęła przeczytać ten pamiętnik,pragnęła poznać historię Lily.- Izzie powinna go dostać - powtórzyła Anneliese.- Oczywiście - odparła Jodi.Siedząca w niej historyczka przegrała zpoczuciem przyjazni.- Izzie jest właściwą osobą.Anneliese poklepała ją po dłoni.Jodi i Beth dotarły do kawiarni.Dzieci nadal pogrążone były w błogim śnie.- Nie - odparła stanowczo, choć tak naprawdę nie miała co do tegopewności.- %7ładnych rodzinnych tajemnic.Jeśli nawet istniały, to do Izzie należało ułożenie ich do snu.Izzie rozpakowała walizkę i powiesiła na wieszaku sukienkę nachrzciny [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • anikol.xlx.pl