, § Kelly Cathy Czego ona chce 

[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Ale Matt też chce psa.Twierdzi, że musimy mieć psa,żeby wyrównała się liczba kobiet i mężczyzn w naszym domu.USG wyka-zało, że spodziewamy się dziewczynki (chcemy ją nazwać Rosalie - co ty nato?), i Matt przekazuje, że będzie trzy kobiety na dwóch mężczyzn, więc piesjest niezbędny! Co on sobie myśli?Dzisiaj idziemy na kolację z Eugene'em i Delphine.Wrócili z podróżypoślubnej i Delphine koniecznie chce się pochwalić opalenizną.Mamjeszcze jedną nowinę, od Delphine właśnie.Obleśny Christy wyjechał nadobre, zdaje się, że zwolnił go właściciel hotelu, i to za romans z klientką.Mówi się o procesie cywilnym! Wcale się nie dziwię.Muszę ją zaciągnąć dorestauracji któregoś dnia i o wszystko wypytać.432 Co u Reenie, Sandry i Pammy? Wszyscy je polubili i serdecznie zapra-szają ponownie.I chcemy poznać Nicole.Bardzo się cieszymy, że jej pio-senka tak długo jest na pierwszym miejscu.Ciągle puszczająjąw radio, fanipewnie nie daliby jej przejść ulicą.Zadzwoń.Tęsknię.Kocham cię HopeSam z uśmiechem wyłączyła komputer.Jak to dobrze, że u Hope w końcuwszystko się ułożyło.U niej niestety nie.Trudno, pomyślała, biorąc Tabitę nakolana, dobrze chociaż, że ma koty.Musi się zająć pracą, to pomaga.Nakarmiłazwierzaki i postanowiła, że zajrzy do George'a i Felicity.Spodobał im się jej pomysłz daniami na wynos, i tak zostali pierwszymi klientami Spike Solutions.Długo sięgłowiła, jak nazwać swoją firmę, aż Spike rozwiązała za nią ten problem - położyłasię na dokumentach i zainspirowała Sam.Zebrała notatki, wsadziła je do teczki i wyszła.Był ciepły wieczór.Otwierającfurtkę, odruchowo zerknęła na dom Morgana.Nie było już szyldu.Dom sprzedany.Ciekawe, gdzie podziewa się Morgan.George i Felicity mieli pełne ręce roboty - był czwartek.Po krótkiej rozmowiezajęli się pracą.- Zjedz coś - namawiał George.- Nie - uparła się Sam.- Przestanie się wam opłacać zatrudnianie mnie, jeśli będęjadła za darmo.- Siedz cicho - mruknął.- Czerwone wino?Sam zajadała sałatkę i kartkowała swoje notatki.Wolała nie rozglądać się po sali- większość klientów stanowiły zakochane pary.George i Felicity machali jej,ilekroć ją mijali, co tylko pogłębiało jej osamotnienie.Zamyśliła się, zapomniała o notatkach.Tyle się zmieniło w jej życiuzawodowym.Istna rewolucja, tylko w życiu prywatnym wszystko zostało postaremu.Nie wiedziała, jak dałaby sobie radę bez Spike i Tabity.Kiedy było jejbardzo zle, brała Tabitę na kolana i głaskała ją, aż zjawiała się Spike, też domagającsię pieszczot.- O Boże! - jęknęła Felicity, mijając ją z butelką wina w ręku.Sam podniosłaoczy i zobaczyła, że Felicity jest równie czerwona,jak wino.Tylko jeden człowiek tak na nią działał.Morgan stał przy niej.Zwrócił uwagę całej restauracji.433 Sam rozlała wino.Czerwona plama na obrusie wyglądała jak krew w kiepskimfilmie.Sam gapiła się na nią, czując, że serce wali jej coraz szybciej.- Przyniosę ścierkę - mruknęła Felicity i już jej nie było.Morgan był opalony iwypoczęty, jakby dopiero co wrócił z egzotycznego urlopu.Miał na sobie spranedżinsy i szarą bluzę.- Mogę się dosiąść?Skinęła głową.Nie dlatego, że nie chciała mówić; nie była w stanie.W końcuodzyskała głos.- Jak się masz? - zapytała.- Fatalnie - oznajmił.-1 to przez ciebie.Sam znowu zaniemówiła.-1 dlatego tu jestem; żeby to pani powiedzieć, pani Smith.- Wstał tylko po to,żeby przed nią uklęknąć.Wszyscy na nich patrzyli.W dzisiejszych czasach rzadkokto pada na kolana, co dopiero w restauracji.Sam gapiła się w szoku.- To jej wina, proszę państwa - oznajmił Morgan na cały głos.Ludzie już nawetnie udawali, że jedzą, obserwowali ich otwarcie.- Jesteś złośliwa, rozkazujesz,uważasz, że nie mam gustu.Sam rumieniła się z każdym słowem bardziej.- Ale mimo to i chociaż uważasz mnie za najmniej wybrednego mężczyznę odczasów Casanovy, szaleję za tobą.Nie była pewna, czy dobrze usłyszała.- Słyszeli państwo? - zapytał parę, która przysunęła sobie krzesła bliżej, żeby niestracić ani słowa.- O tak - westchnęła kobieta.- Rozkazuje panu, a pan to lubi? -Nie lubię.Ale jąkocham, więc to zniosę.- Byle nie za dużo tego rozkazywania - rozległ się męski głos.- Nie za dużo - przyznał Morgan.- Tylko troszeczkę, bo wtedy możemy siękłócić.Udowodnię jej, że to ja jestem mężczyzną, a pózniej -posłał jej spojrzenie takgorące, że niemal parzyło - możemy się pogodzić.A to najprzyjemniejsze.Sam zabrakło tchu.-Nie mam racji? - szepnął i przysunął się bliżej.- Za stary jestem na takienumery - jęknął, gdy strzyknęło mu w kolanie.- Nie te stawy.- Tran pomaga - poradziła kobieta przy sąsiednim stoliku.- Chcesz się pogodzić? - zapytał Morgan.Był tak blisko, że poczuła jegomiętowy oddech; przypomniało jej się ich pierwsze spotkanie.- Przykro mi, że wyciągnęłam fałszywe wnioski o Maggie - szepnęła.434 - Maggie jest cudowna, ale to jej problem, że durzy się w ojczymie -odparł.- Wten sposób chce mnie skłócić z Val.- Przykro mi - powtórzyła.- Przestań.Nigdy tego od ciebie nie słyszałem.Roześmiała się i żartobliwieklepnęła go w ramię.- Jeszcze raz - mruknął gardłowo.Potem pocałował ją mocno, a widownia zaniemówiła z wrażenia.Oderwali sięod siebie, gdy rozległy się głośne brawa.- Koniec przedstawienia - oznajmił i wstał.Wziął Sam za rękę.-Idziemy dodomu pogodzić się.- George, Felicity, jestem wam winna.- zaczęła Sam.- Nie masprawy [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • anikol.xlx.pl