,
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
. Nie bądz głupia.to latający dom! zawołał Dennis Creevey.Przypuszczenie Dennisa okazało się o wiele bliższe prawdy.Kiedy olbrzymiczarny kształt przemknął ponad szczytami drzew i znalazł się w kręgu światła157tryskającego z okien zamku, zobaczyli wielki, niebieski powóz zaprzężony w ko-nie.Miał rzeczywiście rozmiary dużego domu, a ciągnęło go tuzin skrzydlatychzłotobrązowych koni, każdy rozmiarów słonia.Pierwsze trzy rzędy uczniów cofnęły się gwałtownie, gdy powóz zniżył się,podchodząc do lądowania z przerażającą szybkością a potem, z ogłuszającymłoskotem, który sprawił, że Neville podskoczył i opadł na stopę jakiegoś Zlizgonaz piątej klasy kopyta koni, większe od talerzy obiadowych, uderzyły w zie-mię.Sekundę pózniej wylądował i sam powóz, podskakując na wielkich kołach,podczas gdy złote konie potrząsały olbrzymimi łbami i toczyły ogromnymi, ogni-stoczerwonymi oczami.Zanim drzwi powozu się otworzyły, Harry zdążył zobaczyć, że widnieje nanich herb w kształcie dwóch skrzyżowanych złotych różdżek, każda tryskającatrzema gwiazdkami.Z powozu wyskoczył chłopiec w bladoniebieskiej szacie, sięgnął do środkai rozłożył składane złote schodki, po czym cofnął się z szacunkiem.Harry do-strzegł wyłaniający się z kabiny powozu błyszczący czarny but na wysokim ob-casie wielkości dziecinnych sanek a tuż za nim największą kobietę, jakąkiedykolwiek widział w życiu.Teraz wyjaśniły się rozmiary powozu i koni.Roz-legło się kilka zduszonych okrzyków.Jedyną osobą, która dorównywała wzrostem tej kobiecie, był Hagrid.Harrybył pewien, że są dokładnie tego samego wzrostu, ale ta kobieta może dlatego,że do Hagrida był przyzwyczajony sprawiała wrażenie jeszcze wyższej.Za-trzymała się na chwilę na stopniach powozu, patrząc na zdumiony tłum, a potemzstąpiła w krąg światła napływającego z sali wejściowej.Teraz można było do-strzec, że ma ładną twarz o oliwkowej cerze, wielkie, czarne i jakby przejrzysteoczy i dość wydatny, zakrzywiony nos.Włosy miała zaczesane do tyłu i spięte nakarku w lśniący kok.Od stóp do głów spowita była w czarny atłas, a mnóstwowspaniałych opali połyskiwało na jej szyi i grubych palcach.Dumbledore zaczął klaskać.Tłum uczniów poszedł za jego przykładem, wy-buchła burza oklasków.Niektórzy wspinali się na palce, by lepiej obejrzeć cudzo-ziemkę.Na jej twarzy pojawił się wdzięczny uśmiech.Podeszła do Dumbledore a, wy-ciągając połyskującą klejnotami rękę.Dumbledore, choć sam dość wysoki, niemusiał się wcale pochylać, aby ją ucałować. Droga madame Maxime powiedział. Witamy w Hogwarcie. Dumbli-dorr odpowiedziała madame Maxime głębokim altem. Mamnadziei, że zdrowi dopisui? Dziękuję, jestem w wyśmienitej formie odpowiedział Dumbledore. Moi uczniowi rzekła, machając nonszalancko olbrzymią ręką.Harry, którego uwaga była całkowicie skupiona na madame Maxime, zobaczyłteraz, że z powozu wyłonił się z tuzin chłopców i dziewcząt na pierwszy rzut158oka raczej od niego starszych którzy stanęli za madame Maxime.Trzęśli sięlekko, czemu trudno było się dziwić, bo ich szaty wyglądały na jedwabne, a niemieli płaszczy.Kilku miało głowy owinięte szalami i chustami.Na ile Harry mógłdostrzec ich twarze (stali w wielkim cieniu madame Maxime), chyba gapili siępodejrzliwie na zamek. Karkarow już jest? zapytała madame Maxime. Powinien być lada chwila odrzekł Dumbledore. Madame, czy chcia-łaby pani poczekać tu i powitać go z nami, czy raczej wejść do środka i troszkęsię ogrzać? Chyba ogziać odpowiedziała madame Maxime. Ali koni. Nasz nauczyciel opieki nad magicznymi stworzeniami chętnie się nimi za-opiekuje rzekł Dumbledore jak tylko upora się z pewną drobną trudnością,jaką mu sprawiły jego inne.ee.obowiązki. Sklątki mruknął Ron do Harry ego, szczerząc zęby. Moi rumaki wimagają.ee [ Pobierz całość w formacie PDF ] |
Archiwum
|