, Heinlein Robert A Luna to surowa pani (SCAN dal 8 

[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Ach, prawda! Wczorajszy wieczór - nie przyglądałem się obradom zbyt dokładnie, bo kiedy wy przeprowadzaliście cudowny taktyczny odwrót, ja akurat ratowałem swój umysł, by mógł jeszcze posłużyć Sprawie - zmywałem się.Jednym płaskotorowym skokiem dotarłem za kulisy.Kiedy wreszcie odważyłem się zza nich wyjrzeć, było już po zabawie, większość gości wyszła, natomiast wszystkie żółtki leżały martwe.(Uwaga: Poprawka; później dowiedziałem się o czymś.Kiedy zaczęła się rozróba, a ja próbowałem doprowadzić Wyoh do drzwi, Profesor wyciągnął pistolet i strzelając ponad głowami, sprzątnął trzech goryli przy głównym wejściu, włącznie z tym z laryngomegafonem.Jak przemycił broń do Skały - albo jak wypruł ją z siebie potem - nie wiem.Ale strzały Profesora wraz z akcją Krasnala przechyliły szalę; ani jeden żółtek nie uszedł z życiem.Kilkoro ludzi poparzyło, a czworo zginęło - ale reszta poradziła sobie w parę sekund, nożami, rękami i buciorami.)- Może powinienem powiedzieć “wszystkie poza jednym” - mówił dalej Profesor.- Dwóch kozaków przy drzwiach, którymi wyszliście, uciszył nasz dzielny towarzysz Krasnal Mkrum.który, niestety, leżał na ich truchłach i sam umierał.- Wiemy.- Właśnie.Dulce et decorum.Jeszcze jeden, też w tych drzwiach, miał posiekaną twarz, ale jeszcze się ruszał; poddałem jego kark procesowi zwanemu w zawodowych kręgach na Ziemi tureckim nelsonem.Jego dusza powędrowała za resztą komanda.Tymczasem większość żywych wyszła.Zostałem tylko ja, Firm Nielsen, który przewodniczył zebraniu, i towarzyszka zwana przez swych mężów “Mamcią”.Naradziłem się z towarzyszem Finnem i zaryglowaliśmy wszystkie drzwi.Trzeba było jeszcze posprzątać.Czy wiecie, co jest za sceną?- Ja nie - powiedziałem.Wyoh pokręciła głową.- Kuchnia i spiżarnia, które przydają się do bankietów.Podejrzewam, że rodzina Mamci prowadzi rzeźnię, gdyż usuwali zwłoki szybciej, niż Finn i ja nadążaliśmy z ich znoszeniem, w tempie ograniczonym jedynie przez przepustowość maszynki do mielenia mięsa i miski klozetowej.Mdło mi się zrobiło od tego widoku, więc zająłem się zbieraniem resztek z podłogi w sali klubu.Najtrudniej poszło nam z odzieżą, zwłaszcza z tymi quasi-wojskowymi mundurami.- A co pan zrobił z laserami?Profesor spojrzał na mnie łagodnie.- Lasery? Oj, chyba się zdematerializowały.Zatrzymaliśmy wszelkie przedmioty znalezione przy ciałach naszych poległych towarzyszy - dla rodzin, do identyfikacji, na pamiątkę.Wreszcie wszystko wysprzątaliśmy - może Interpol nie dałby się na to nabrać, ale nie widać, żeby w klubie wydarzyło się coś niedobrego.Naradziliśmy się, uznaliśmy, że na razie najlepiej zniknąć, i wyszliśmy pojedynczo, ja przez hermetyczne drzwi za sceną, wiodące na poziom 6.Następnie próbowałem porozumieć się z tobą, Manuelu, zaniepokojony o bezpieczeństwo twoje i tej uroczej damy.- Profesor skłonił się Wyoh.-To już koniec opowieści.Noc spędziłem w różnych kryjówkach.- Profesorze - powiedziałem - ci gwardziści to byli żółtodzioby, nic jeszcze się nie nauczyli.Inaczej przegralibyśmy.- Być może - zgodził się.- Ale nie przegralibyśmy z nikim.- Jak to? Byli uzbrojeni.- Mój chłopcze, czy widziałeś kiedyś psa boksera? Nie sądzę -w Lunie nie ma tak dużych psów.Bokser to rezultat specjalnej selekcji.Łagodny i inteligentny, w razie potrzeby zmienia się w groźnego mordercę.My jesteśmy jeszcze dziwniejszą rasą.Nie znam na Terra żadnego miasta, w którym maniery i szacunek dla bliźniego stałyby tak wysoko, jak tu, w Lunie.W porównaniu z nami, terrańskie miasta - a znam wszystkie najważniejsze - to ostoje barbarzyństwa.A jednak Lunatyk jest równie niebezpieczny jak bokser.Manuelu, dziewięciu gwardzistów, nawet uzbrojonych po zęby, nie miałoby żadnych szans z taką watahą.Nasz pan i władca nie grzeszy rozsądkiem.- Hm.Oglądał pan poranną gazetę, Profesorze? Albo TV?- To drugie, owszem.- Wieczorem nic o tym nie było w wiadomościach.- Ani rano.- Dziwne - powiedziałem.- Co w tym dziwnego? - spytała Wyoh.- Od n a s się nie dowiedzą - a mamy towarzyszy w każdej gazecie w Lunie.Profesor pokręcił głową.- Nie, moja droga.To nie takie proste.Cenzura.Czy wiesz, jak składa się nasze gazety?- Niezupełnie.Jakoś maszynowo.- Profesorowi chodzi o to - wyjaśniłem.- Teksty wiadomości opracowuje się w redakcjach.Dalej zajmuje się nimi główny komputer w Kompleksie Zarządu - miałem nadzieję, że zauważy: “główny komputer”, a nie “Mike” - który otrzymuje je przez łącza telefoniczne.Wynajęty obwód czyta je, składa i przesyła do lokalnych drukarni.W nowoleńskim wydaniu Porannego Lunatyka, które drukuje się w Nowymlenie, są inne reklamy i wiadomości lokalne, a komputer zmienia to sam, bez instrukcji; ma stały program.Profesorowi chodzi o to, że zanim tekst wyjdzie z Kompleksu Zarządu, gubernator ma w niego wgląd.Tak samo we wszystkie wiadomości agencyjne, odbierane i nadawane - wszystko przechodzi przez ośrodek komputerowy.- Sęk w tym - włączył się Profesor - że gubernator może wyciąć wiadomość.Nieważne, czy to zrobił.Albo - popraw mnie, Manuelu, jeśli się mylę, wiesz, że nie znam się na maszynerii - może też wstawić własną wiadomość, choćbyśmy mieli nie wiadomo ilu towarzyszy w redakcjach.- Właśnie - zgodziłem się.- W Kompleksie można wszystko dodać, usunąć albo zmienić.- I na tym, seńorita, polega słabość naszej Sprawy.Mass media i łączność.Ci goryle nie byli ważni - ale niezwykle ważne jest, że to gubernator, a nie my, zdecydował, czy wiadomość o ich losie ma się ukazać.Dla rewolucjonisty mass media i łączność to warunek sine qua non.Wyoh spojrzała na mnie.Niemal usłyszałem, jak kipią jej przegrzane szare komórki.Postanowiłem więc zmienić temat.- Profesorze, po co było usuwać ciała? Obrzydliwa robota, a do tego niebezpieczna.Nie wiem, ilu gubernator ma gwardzistów, ale mogło was nakryć następne komando.- Wierz mi, chłopcze, że baliśmy się tego.Ale choć mam słaby żołądek, to ja wpadłem na ten pomysł i przekonałem do niego pozostałych.Och, to nie mój oryginalny pomysł, ale wspomnienie z utraconego czasu, odwieczna zasada.- J a k a zasada?- T e r r o r! Człowiek może stawić czoła znanemu złu.Ale nieznane przeraża go.Zdezintegrowaliśmy tych kapusiów wraz z zębami i paznokciami po to, by zastraszyć ich kamratów.Ja też nie wiem, jak wielu wojowników posiada gubernator, ale zaręczani ci, że dziś są mniej wojowniczy niż wczoraj.Ich kompanów wysłano z łatwym zadaniem.Nie wróciło n i c.Wyoh zadrżała:- Mnie też to przeraża.Nie wejdą już tak ochoczo do osiedla.Ale, Profesorze, mówi pan, że nie wie, ilu gwardzistów trzyma gubernator.Organizacja wie.27.Skoro dziewięciu zginęło, pozostało 18.Może czas na pucz.Nie?- Nie - odpowiedziałem.- Czemu nie, Mannie? Słabsi już nie będą.- Nie są jeszcze dość słabi.Zabiliśmy dziewięciu, bo byli na tyle głupi, żeby do nas przyjść.Ale jeśli gubernator zamknie się u siebie ze swoimi gorylami.Cóż, wczoraj dość się nasłuchałem na temat “ramię w ramię”.- Zwróciłem się do Profesora.- Choć nadal fascynuje mnie fakt - o ile to fakt - że gubernator ma już tylko 18.Mówi pan, żeby Wyoh nie wracała do Hongkongu ani ja do domu.Ale czy coś nam grozi, skoro jest tylko 18? Może potem, kiedy dostanie posiłki, ale teraz, cóż, są cztery główne wyjścia z L-City plus mnóstwo mniejszych [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • anikol.xlx.pl