, Forsyth Frederick Negocjator 

[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Używali kompu-kw zamiast gęsich piór, jednak obiekt ich starań okazywał się taki sam,Od stuleci: handel, kupowanie, sprzedawanie rzeczy wyprodukowa-li przez innych.Był to świat, który dziesięć lat wcześniej zafascynował»ga, gdy ukończył akurat szkołę, i który teraz na zawsze został za-Bęty dla niego.Przekąsił coś w małym barze przy ulicy nazwanej Crutched Friars, odSria braci mniejszych, którzy dawniej kuśtykali tu z nogą przywiązanątyłu, aby zadać sobie ból dla większej chwały boskiej.Tam podjąłtr-opił kawę i metrem wrócił do mieszkania przy Beaufort Street·'sea, gdzie przezornie zachował fotokopie przywiezionych z Dżud-——— 195———dy dokumentów.Kiedy człowiek nie ma już nic do stracenia, staje siębardzo niebezpieczny.Laing postanowił spisać wszystko; co wiedział,dołączyć kopie wydruków komputerowych, o których wiarygodności byłprzekonany, i przesłać je członkom Rady Nadzorczej banku w NowymJorku.Skład tego gremium był znany; adresy podane były w amerykań-skim Who is Who.Nie widział powodu, dla którego miałby to ścierpieć w milczeniu.Teraz Steve Pyle powinien zacząć się bać, orzekł w myśli.I przesłał dy-rektorowi generalnemu w Rijadzie list, w którym oświadczył, co zamierzarobić.Zack zadzwonił o 13:20 w południowym szczycie, kiedy to Laing do-pijał swoją kawę, a Moss delektował się nowym porno z dziećmi, prostoz Amsterdamu.Dzwonił z jednej z budek na tyłach poczty w Dunstable;jak zwykle było to na północ od Londynu.Quinn od wschodu słońca czekał już wykąpany i ubrany.A dzieńzapowiadał się słonecznie, z błękitnym niebem, i tylko chłodny powiewwisiał w powietrzu.Ani McCrea, ani Sam nie pomyśleli nawet, aby spytaćgo, czy nie czuje tego chłodu, bo miał na sobie dżinsy, nowy sweterz kaszmiru i skórzaną kurtkę na zamek błyskawiczny.— Quinn, to ostatni telefon.— Zack, przyjacielu, mam przed oczami misę na owoce, dużą misę.I wiesz co? Aż po brzegi wypełniona jest diamentami.Błyszczą i skrząsię jakby były żywe.Załatwmy to już, Zack, załatwmy teraz.Obraz, jaki nakreślił Quinn, zbił Zacka z tropu.— A więc posłuchaj — odezwał się w słuchawce — to są moje in-strukcje.— Nie, Zack, zrobimy to tak, jak ja chcę, albo z tej całej sprawy nicnie będzie.W centrali telefonicznej na Cork Street i Grosvenor Square wszyscywstrzymali oddech.Albo Quinn wiedział dokładnie, co robi, albo byłbliski sprowokowania porywacza, by ten odwiesił słuchawkę.Quinn mówił dalej, nie robiąc przerwy:— Może i jestem sukinsynem, Zack, ale jestem jedynym sukinsynemw tym całym gównie, któremu można zaufać, i teraz ty musisz mi zaufać.Masz ołówek?— Zaraz.Quinn, posłuchaj.— Ty teraz słuchasz, przyjacielu.Idź do innej budki i zadzwoń domnie za czterdzieści sekund pod numer trzy-siedem-zero, jeden-dwa--zero-cztery.No już, spadaj!—— 196——Ostatnie słowo było wykrzyczane.Sam Somemlle i Duncan McCrea>· przyznali potem, podczas dochodzenia, że byli tak samo zaskoczeni jak? podsłuchujący.; Quinn rzucił słuchawkę na widełki, chwycił aktówkę — diamenty byłyIciągle tam, a nie w misie na owoce — i wyskoczył z pokoju.W biegu(Odwrócił głowę i wrzasnął: — Zostańcie tu!Zaskoczenie i ten wyraźny rozkaz zatrzymały ich przez decydujące?ięć sekund na krzesłach.A kiedy dopadli do drzwi mieszkania, słyszeliylko, jak w zamku przekręcał się klucz.Najwyraźniej Quinn wetknął go|tam jeszcze przed świtem.t Quinn nie poszedł do windy, lecz dotarł do schodów mniej więcejS»v chwili, gdy wydobył się przez drzwi krzyk McCrei i towarzyszące mu||.opanie w zamek.Wśród podsłuchujących zapadł chaos, który wkrótceB»siągnął szczyt.— Co on, u diabła, teraz robi? — szeptał w centrali w Kensingtonden z policjantów drugiemu do ucha, a ten wzruszył tylko ramionami.A Quinn zbiegał już schodami na parter.Dochodzenie wykazało póź-[ej, że Amerykanin nie ruszył się ze swojego miejsca podsłuchu w sute-"aie, bo nie było to jego zadaniem.On miał nagrywać głosy z mieszkaniad nim, kodować je i przekazywać drogą radiową na Grosvenor Square,de były odkodowywane i przesłuchiwane w podziemiach ambasady.itego pozostał na miejscu.H Quinn minął hol w piętnaście sekund od chwili, gdy trzasnął słu-lawką telefonu.Portier za kontuarem zerknął tylko, skinął głową i wró-Ido lektury swojego Daily Minor.Quinn pchnął otwierające się do ulicy"lwi.Potem zamknął je za sobą, wcisnął drewniany klin, jaki wystru-\ wcześniej w toalecie, i dobił go jeszcze kopnięciem.Wtedy, lawirując«"dzy samochodami, przebiegł przez ulicę.— Co znaczy to, że uciekł?! — wrzeszczał Kevin Brown przy na-hu na Grosvenor Square [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • anikol.xlx.pl