, Forsyth Frederick Negocjator (4) 

[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Ktoś wesoło pozdrowił go z tyłu.- Cześć, Simon.Wcześniej wróciłeś?Był to John De'Ath, ongiś dowódca eskadry samolotów, obecnie Kierownik kwestury Jesus College i główny skarbnik Athletics Club, w skład którego wchodziła między innymi sekcja biegów przełajowych.Simon uśmiechnął się.- Tak, proszę pana.- Mamy zamiar zrzucić trochę sadełka z wakacji, nieprawdaż? - uśmiechnął się emerytowany oficer sił powietrznych.Stuknął Simona brzuch, którego wcale nie było.- Dobry chłopiec.W tobie pokładamy nasze główne nadzieje.Powinniśmy przetrzepać trochę skórę Cambridge w grudniu, w Londynie.Wszyscy wiedzieli, że wielkim sportowym rywalem Oksfordu jest drużyna z Cambridge.Na każdych zawodach obie drużyny szły ze sobą łeb w łeb.- Postaram się zacząć rano biegać i dopilnuję, żeby wrócić do formy, proszę pana - powiedział Simon.I rzeczywiście rozpoczął serię wyczerpujących porannych biegów, wydłużając stopniowo dystans od pięciu do dwunastu mil w końcu tygodnia.W środę, dziewiątego października, wczesnym rankiem wsiadł jak zwykle na rower przed swym domem przy Woodstock Road w południowej części Summertown, na północy Oksfordu, i popedałował do śródmieścia.Minął Pomnik Męczenników i kościół św.Marii Magdaleny, skręcił w lewo w Broad Street, przejechał obok wejścia do Balliol College, gdzie studiował, a potem w dół Holywell i Longwall aż do High Street.Ostatni zakręt w lewo zaprowadził go tuż pod ogrodzenie Magdalen College.Tutaj zeskoczył z siodełka, przymocował łańcuchem rower do balustrady i zaczął bieg.Najpierw mostem Magdalen przez Cherwell, potem w dół przez St.Clement’s.Kierował się prosto na wschód.O szóstej trzydzieści rano miał przed sobą jeszcze cztery mile, aby zostawić za sobą ostatnie przedmieścia Oksfordu.Wkrótce w twarz zaświeci mu wschodzące słońce.Tupiąc ciężko minął New Headington i przebiegł stalową kładką nad dwupasmową Ring Road.Kładka prowadziła do Shotover Hill.Nie było w zasięgu wzroku innych biegaczy.Był prawie sam.Przy końcu Old Road zaczęła się droga pod górę i poczuł ból, jaki towa­rzyszy długodystansowcom.Muskularne nogi zaprowadziły go na szczyt wzgórza i dalej na Równinę Shotover.Tu skończył się asfalt, był teraz na polnej drodze pełnej głębokich wertepów i wody sto­jącej w koleinach, pozostałej po spadłym w nocy deszczu.Przesko­czył na porośnięte trawą pobocze.Przyjemne sprężyste podłoże przy­nosiło ulgę stopom.Zmagał się z ogarniającym go bólem, upajając się poczuciem wolności, jakie daje bieg.Spoza drzew porastających wzgórze wyłonił się za nim nie ozna­kowany samochód.Zjechał z asfaltu i zaczął podskakiwać na wer­tepach.Mężczyźni siedzący w środku znali tę drogę i mieli jej ser­decznie dosyć.Pięćset jardów polnego traktu, na którego skraju leżały szare głazy, aż do zbiornika wody.Potem z powrotem asfalt i zjazd do wioski Wheatley przez osadę Littleworth.Sto jardów przed zbiornikiem droga się zwężała.Pochylał się nad nią olbrzymi jesion.Tu właśnie zatrzymała się furgonetka.Stała prawidłowo zaparkowana na poboczu.Był to mocno używany zie­lony Ford Transit, z boku wymalowany miał napis ,,Barlow's Orchard Produce”.Nie było w tym nic nadzwyczajnego.Na początku paź­dziernika w całym hrabstwie wciąż widać było furgonetki Barlowa dostarczające do sklepów słodkie jabłka Oxfordshire.Każdy, kto spojrzałby na tylne drzwi furgonetki - niewidoczne dla mężczyzn w samochodzie, ponieważ Ford Transit stał przodem do nich - zo­baczyłby ustawione jedne na drugich skrzynki z jabłkami.Ta sama osoba nie zorientowałaby się, że w rzeczywistości skrzynki istnieją tylko na papierze.Przedstawiające je obrazki zostały sprytnie przy­klejone do dwóch bliźniaczych tylnych okien.Wyglądało na to, że furgonetka złapała gumę.Przy przednim lewym kole kucał mężczyzna trzymając klucz i starając się zdjąć je z osi.Samochód był na podnośniku, mężczyzna nachylony nad swoją robotą.Chłopaka imieniem Simon dzieliła od furgonetki tylko wy­pełniona koleinami szerokość drogi.Nie zatrzymując się biegł dalej.Kiedy minął przód furgonetki, dwie rzeczy wydarzyły się z osza­łamiającą prędkością.Tylne drzwi otworzyły się i wyskoczyło przez nie dwóch mężczyzn w identycznych czarnych dresach i kominiar­kach na twarzy [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • anikol.xlx.pl