, Forsyth Frederick Negocjator (2) 

[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Kirpiczenko uważnie słuchał, kilkakrotnie skinął nawet głową, jak gdyby to, co sły­szał, pokrywało się z jego dotychczasową wiedzą.Quinn opisał na zakończenie śmierć Orsiniego.- A tak przy okazji - dodał - można wiedzieć, jak wytropiliście mnie na lotnisku w Ajaccio?- Ach, o to chodzi.Otóż moi ludzie, rzecz jasna, żywo intereso­wali się całą sprawą od początku.Po śmierci chłopca i umyślnym prze­cieku informacji na temat pasa stawaliśmy na głowie.A pan nie był znów tak świetnie zamaskowany podczas podróży przez kraje Beneluksu.Strzelanina w Paryżu trafiła na pierwsze strony gazet.Wygląd człowieka, o którego ucieczce wspominał barman, odpowiadał pańskie­mu rysopisowi.Sprawdziliśmy rozkład lotów i listy pasażerów - tak, mamy swoje dojścia w Paryżu - i wiedzieliśmy, że wasza dama z FBI udaje się do Hiszpanii, ale o panu - nic.Zakładałem, że jest pan uzbro­jony, w takim razie będzie pan unikał kontroli na lotnisku, sprawdzi­liśmy więc rezerwację na promach.Mój człowiek w Marsylii miał szczę­ście: odkrył, że płynie pan promem na Korsykę.Ten mężczyzna, które­go pan widział na lotnisku, przyleciał tego samego ranka, kiedy przy­cumował pański prom, ale zgubił pana.Teraz wiem, że pojechał pan w góry.Zajął więc punkt obserwacyjny na skrzyżowaniu dróg prowa­dzących do portu i na lotnisko i widział, jak pański samochód zmierza w kierunku lotniska zaraz po wschodzie słońca.A propos, czy pan wie o czwórce uzbrojonych mężczyzn, którzy dotarli na lotnisko, kiedy pan był w budce telefonicznej?- Nie, nie widziałem ich.- Mhm.Wyraźnie pan im się nie podobał.Po tym, co mi pan powie­dział o Orsinim, nawet wiem dlaczego.Nieważne.Mój współpracow­nik.zajął się nimi.- Pański flegmatyczny Anglik?- Andriej? Nie jest Anglikiem.Właściwie to nawet nie Rosjanin.On jest Kozakiem.Doceniam pańskie umiejętności, ale proszę, niech pan nie próbuje zadzierać z Andriejem.To naprawdę jeden z moich najlepszych ludzi.- Proszę mu ode mnie podziękować - rzekł Quinn.- Miło się ga­wędziło, panie generale.Jednak na tym koniec.Nie mam dokąd się udać, chyba że do mojej hiszpańskiej winnicy, skąd zacznę od po­czątku.- Nie zgadzam się z panem.Myślę, że powinien pan wrócić do Ameryki.Tam znajduje się klucz, gdzieś w Ameryce.Niech pan wraca.- Zwiną mnie w ciągu godziny - odrzekł Quinn.- FBI mnie nie lubi, oni myślą, że byłem w to zamieszany.Generał Kirpiczenko podszedł do biurka i gestem przywołał Quinna.Wręczył mu paszport kanadyjski, nienowy, należycie wymiętoszony, z tuzinem stempli wjazdowych i wyjazdowych.Patrzyła na niego własna twarz, trudna do rozpoznania z powodu zmienionej fryzury, okularów w rogowej oprawie i wyraźnego zarostu.- Obawiam się, że gdy pana fotografowano, był pan pod wpływem narkotyków - powiedział generał.- Ale czyż nie tak samo jak oni wszyscy? Paszport jest całkiem autentyczny, jedna z naszych bardziej udanych prób.Będzie pan potrzebował ubrań z metkami kanadyjskich producentów, trochę bagażu i tak dalej.Andriej wszystko przygotował.No i to, oczywiście.Położył na biurku karty kredytowe, podstemplowane kanadyjskie prawo jazdy i plik dwudziestu tysięcy dolarów kanadyjskich.Paszport, prawo jazdy i karty kredytowe były wystawione na nazwisko Rogera Lefevre.Kanadyjczyk francuskojęzyczny; Amerykaninowi mówiącemu po francusku akcent nie sprawi problemu.- Proponuję, żeby Andriej odwiózł pana do Birmingham, na pierw­szy poranny lot do Dublina.Stamtąd złapie pan połączenie do Toronto.Przekroczenie granicy amerykańskiej w wynajętym samochodzie nie będzie trudne.Czy jest pan gotów do podróży?- Panie generale, chyba nie wyraziłem się dość jasno.Orsini słowa nie wyrzekł przed śmiercią.Nawet jeżeli wiedział, kim jest grubas, a myślę, że wiedział, to jednak milczał do końca.Nie wiem teraz, od czego zacząć.Ślad się urywa.Grubas jest bezpieczny, tak samo jak jego mocodawcy, a zdrajca - źródło informacji - siedzi gdzieś na wysokim stołku.Wszyscy są bezpieczni, bo Orsini milczał.Nie mam asów, króli, dam ani nawet waletów.Żadnych atutów w ręku.- Ach, te karciane porównania.Wy, Amerykanie, w kółko mówi­cie o asach pik.Czy pan gra w szachy?- Trochę.Niezbyt dobrze - odrzekł Quinn.Radziecki generał podszedł do półki z książkami i przejechał pal­cem po grzbietach tomów, jakby czegoś szukał.- Powinien pan grać - powiedział.- Podobnie jak mój zawód, gra w szachy polega na stosowaniu chytrych podstępów zamiast brutalnej siły.Widać wszystkie figury, a jednak.bardziej szachruje się w sza­chach niż przy pokerze.O, właśnie.Podał Quinnowi książkę.Autorem był Rosjanin, tekst w języku an­gielskim.Tłumaczenie, prywatna edycja.Wielcy arcymistrzowie: mono­grafia.- Jest pan w szachu, ale chyba jeszcze nie dostał pan mata.Niech pan wraca do Ameryki [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • anikol.xlx.pl