,
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Tarma wzruszyła ramionami. Możesz wyruszyć szukać szczęścia na własną rękę.Aączą mnie niejakiepowiązania z karawanami Gildii Handlarzy Klejnotami, jednak twoje umiejęt-ności lepiej będą wykorzystane w kompanii takiej, jak Pioruny Nieba.Możeszodejść do domu, jeśli tego naprawdę chcesz.Możesz ruszyć śladami Darena, na-wet masz na sobie odpowiednie ubranie stwierdziła z grymasem na twarzy.Lecz nadszedł czas, byś wyruszyła w drogę, zanim nie opuści cię ochota.W stajni zaległo głębokie milczenie; nawet konie wyczuły, że na coś się zanosii nie zachowywały się hałaśliwie jak zazwyczaj.W końcu Kero skinęła głową. Sądziłam, że przyjdzie na to czas wiosną, lecz jestem gotowa.I pójdę doPiorunów Nieba.Byłabym głupia, gdybym odrzuciła taką propozycję.Tarma odprężyła się i uśmiechnęła. Próbuję nie uczyć głupców odpowiedziała. I.Kero, należysz doKlanu, chcę, abyś zabrała Hellsbane. Co? zapytała Kero z niedowierzaniem. Nie mogę tego zrobić! Dlaczego nie? odparła Tarma. Jezdziłaś na niej przez cały rok; lepiejto robisz niż ja.Zostaw Verennę Keth, koń jezdziecki nie przyda się na nic najem-nikowi.Mnie nadal pozostanie Ironheart, a Keth nigdy już nie będzie potrzebo-wała bojowej klaczy i mówiąc prawdę, zawsze z pewnym niepokojem takowychdosiadała.Będzie szczęśliwa, mając Verennę, a i jej z nami będzie dużo lepiej.Zza pleców Shin a in jak cień wyłonił się Warrl. Ona ma rację.Wiesz o tym.Hellsbane przeszła szkolenie bojowe, tak jaki ty.Jej byłoby wstyd, gdyby zmarnowała swoje możliwości.Kero potrząsnęła głową, częściowo z niedowierzaniem, częściowo z rozbawie-niem. Rozumiem, że zostałam przegłosowana.Zachrypnięty od wzruszenia głos Tarmy zabrzmiał jeszcze bardziej szorstko:163 Należysz do mojego Klanu.Jesteś mi bliska jak córka.Jesteś moją jedy-ną, prawdziwą protegowaną.I, do licha, jesteś najlepszym wojownikiem, jakiegokiedykolwiek szkoliłam.Chcę, żeby twój ekwipunek też był najlepszy. Nagleuśmiechnęła się, jej głos i oczy ponownie się rozjaśniły. Prócz tego, gdy zoba-czysz resztę wyposażenia, które przygotowałyśmy dla ciebie, Keth i ja, Hellsbanewypadnie przy tym blado!Kero ledwie mogła wydusić słowo, a nawet przełknąć ślinę. Nie wiem, co powiedzieć. zaczęła.Tarma ściągnęła z Verenny siodło i ponownie odprowadziła klacz do jej za-grody. Możesz zacząć od dziękuję i od tego zaczniemy.Myślisz, że będzieszgotowa, by wyruszyć w drogę pod koniec tygodnia? Ja. Kero zająknęła się. Ja. Jeśli tak kontynuowała Tarma Keth może wysłać wiadomość do Two-bladesa, a my możemy zacząć dopasowywać dla ciebie twoją nową, piękną zbroję,abyś nie przyniosła nam hańby, kiedy już tam dotrzesz. Mogę być gotowa wydusiła. Wolałabym.wolałabym nie opuszczaćwas, czy raczej zabrać cię ze sobą.Tarma prychnęła. Mało prawdopodobne.Odsłużyłam swoje na pierwszej linii.Kurczę niemoże powrócić do skorupki, a młody jastrząb nie może stracić pierza.Czas, abyśspróbowała rozwinąć skrzydła. Czas, abym zobaczyła na własne oczy, jak wygląda świat na zewnątrz.Ktowie, może nadszedł czas, aby zacząć żyć naprawdę.-.a nawet zacząć latać dodała, myśląc na głos. Och, będziesz latać, jastrząbku odpowiedziała Tarma. Będziesz latać.KSIGA DRUGAObosieczne ostrzeJedenasty Wielka Jaesel powiedziała Shallan, jej jasnoniebieskie oczy rozszerzyłpodziw na widok tego, co blokowało ubity trakt. Cóż to, u diabła, jest?Musiała podświadomie naprężyć nogi, gdyż jej narowisty koń wierzgnął nabok i nadział się na Hellsbane.Niedobrze.Kero natychmiast ściągnęła lejce tak, że jej klacz jedynie stuliłauszy, a nie zareagowała, jak to miała w zwyczaju, błyskawicznym kłapnięciemzębami.Shallan zaklęła, zwinęła dłoń w pięść i grzmotnęła krnąbrnego rumaka pomię-dzy uszy, przez co nieposłuszne zwierzę uspokoiło się.Jeszcze raz uwaga wszyst-kich zwiadowców skupiła się na bezładnej kupie ludzi, tarasującej im przejście. Bezładna kupa było zdecydowanie właściwym określeniem, doszła do wnio-sku Kero.Przed sobą mieli kłębowisko około dwudziestu lub trzydziestu ludzi.Niektórzy z nich stali, większość ułożyła się w różnorakich pozycjach.Z owe-go kłębowiska wystawały długie na dziesięć stóp piki, na szczęście pozbawionegrotów. Czy aby ostatniej nocy sierżant z kompanii Bękartów Bornama nie wspo-minał o poborze? za plecami Kero rozległ się męski głos.Rozpoznała Giesa,jednego z dwóch blizniaków; tego, który obdarzony był głębszym głosem. Myślę, że tak odpowiedział Tre, jego brat, równie śniady jak on.Zorien-towała się, że właściwie odgadła imiona blizniaków. Sierżant nie był prawdzi-wym optymistą. Powiedziałabym, że ma ku temu powody odparła Shallan, potrząsającze wstrętem swoimi białymi jak lód włosami. Lepiej się oddalmy, zanim siępozbierają i staną na nogi.Kilku ludzi, odłączywszy się od pozostałych, stało z boku.Ich sierżant niekrzyczał głównie dlatego, że jak podejrzewała Kero, widząc karmazynowy od-cień na jego twarzy przed apopleksją chroniła go jedynie siła woli. Zgoda powiedziała Kero.Nominalnie przewodziła tej grupie, lecz tylko podczas zwiadowczej wyciecz-ki, a teraz nie wyruszali w pole. Wybierzmy jedną z bocznych ścieżek [ Pobierz całość w formacie PDF ] |
Archiwum
|