, Fenix 2'92 Opowiadania 

[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Nagle, przez dziurę w rozszarpa­nej grodzi wszedł człowiek, którego Malori nigdy przedtem nie widział na statku.Obszarpany i brudny mężczyzna miał na sobie zatłuszczony kombinezon, który niegdyś mógł być jakimś mun­durem.- Widzę, panie - powiedział do maszyny.Mówił stand­ardowym językiem międzygwiezdnym, a ochrypły głos zdradzał ślady kulturalnego akcentu.Zrobił krok w kierunku Maloriego.- Ty tam, rozumiesz co mówię?Malori mruknął coś niewyraźnie, spróbował kiwnąć głową, wreszcie powoli podciągnął ciało do pozycji półsiedzącej.- Jest tylko pytanie - mówił mężczyzna, podchodząc bliżej -jak chcesz, żeby to się odbyło; szybko czy powoli? Kiedy przyj­dzie twój koniec - o tym mówię.Ja już dawno zdecydowałem, że wolę skończyć szybko, lekko i nie tak zaraz.I że chciałbym się przedtem jeszcze trochę zabawić.Mimo wściekłego bólu pod czaszką Malori odzyskał już zdolność rozumowania i zaczynał pojmować sytuację.Istniało krótkie słowo na określenie takich osobników jak ten tutaj, którzy mniej lub bardziej chętnie wysługiwali się berserkerom.Słowo używane przez same maszyny.Jednak w tym momencie Malori nie miał zamiaru wypowiadać go głośno.-Wolę szybko i lekko - zdołał wykrztusić, mrużąc oczy z bólu i masując zdrętwiały kark.Mężczyzna przez chwilę przyglądał mu się w milczeniu.- W porządku - powiedział wreszcie.Zwracając się do ma­szyny dodał zupełnie innym, pokornym tonem: - Mogę z łatwo­ścią poradzić sobie z tym nieprzydatnym, panie.Jeżeli zostawisz nas teraz samych, nie sprawi ci żadnych kłopotów.Maszyna skierowała jeden z obiektywów na Swojego sługę.- Pamiętaj - odezwała się - że trzeba przygotować jednostki pomocnicze.Czas ucieka.Niepowodzenie zostanie ukarane nie­przyjemnym bodźcem.- Będę o tym pamiętał, panie - rzekł z żarliwą pokorą mężczy­zna.Maszyna spoglądała przez moment na obu ludzi, po czym oddaliła się, krocząc z nieoczekiwaną gracją na metalowych nogach.Malori usłyszał znajomy odgłos zamykającej się śluzy.- Jesteśmy teraz sami - powiedział mężczyzna, patrząc na niego z góry.- Możesz nazywać mnie Greenleaf.Jeśli chcesz się ze mną bić, to zróbmy to od razu.Był niewiele wyższy od Malori'ego, ale mocno zbudowany i mimo swego obszarpanego wyglądu robił wrażenie twardego i niebezpiecznego przeciwnika.- Dobrze, mądrze robisz.Wiesz co, szczęściarz i ciebie, chociaż jeszcze nie zdajesz sobie z tego sprawy.Berserkerzy nie są tacy jak inni rządzący człowiekiem -jak rządy, partie, korpo­racje i idee - nie wyciskają z niego wszystkich sił by potem zostawić go na pastwę losu.Nie, kiedy maszyny już cię wykorzystają, to kończą z tobą szybko i bezboleśnie -jeśli dobrze im służyłeś.Wiem.Widziałem jak to robiły z innymi.Czemu nie miałyby tego robić? One chcą tylko naszej zagłady, a nie cier­pienia.Malori nic nie powiedział.Myślał o tym, że niedługo zdoła się podnieść.Greenleaf (to nazwisko tak do niego nie pasowało , że zapewne musiało być prawdziwe) manipulował przy ma­łym aparaciku, który wyjął z kieszeni i trzymał na pół ukryty w swojej wielkiej dłoni.Zapytał:- Ile statków eskorty, takich jak ten, idzie w osłonie „Hope"?- Nie wiem - skłamał Malori.Nie było żadnego innego statku prócz „Judith".- Jak się nazywasz? - pytający wciąż wpatrywał się w instru­ment.- łan Malori.Greenleaf kiwnął głową i bez śladu jakiejkolwiek emocji na twarzy zrobił dwa kroki naprzód i kopnął MalorFego w brzuch, brutalnie i precyzyjnie.- To za próbę oszukania mnie, lanie Malori - usłyszał jego głos dobiegający gdzieś z daleka.- Musisz zrozumieć, że mogę nieomylnie stwierdzić kiedy mówisz prawdę, a kiedy nie.No więc, ile jest statków eskorty?Malori w końcu zdołał się podnieść, złapać oddech i wykrztu­sić:- Tylko ten jeden.Obojętnie czy Greenleaf rzeczywiście miał detektor kłam­stwa, czy tylko udawał że ma, zadając pytania, na które z góry znał odpowiedź, Malori postanowił mówić od tej pory samą prawdę - o ile to będzie możliwe.Jeszcze parę takich kopnia­ków, a będzie zupełnie do niczego i berserker zabije go.Stwier­dził, że nie jest jeszcze gotów rozstać się z tym światem.Greenleaf (ang.) - zielony liść- Jakie stanowisko zajmowałeś na statku, Malori?- Jestem cywilem.- Zawód?- Historyk.- To jak się tu znalazłeś?Malori chciał się podnieść na nogi, lecz zaraz zdecydował, że opór nic tu nie da i opadł z powrotem na podłogę.Wiedział, że jeśli zacznie zastanawiać się nad swoim położeniem, to obrzyd­liwy strach uniemożliwi mu trzeźwe myślenie.- Był taki projekt.Widzisz, zabrałem ze sobą z Yaty sporo tak zwanych modeli historycznych, czyli kaset z zaprogramowa­nymi działaniami, których używa się do badań przeszłości.- Zdaje mi się, że słyszałem o takich rzeczach.Co to za projekt?- Zamierzałem użyć osobowości postaci historycznych jako randomizerów dla bojowych komputerów myśliwców.- Aha - Greenleaf rozsiadł się wygodnie, przybierając godną minę mimo swych brudnych łachmanów.- I jak się sprawują w walce? Lepiej niż podświadomość żywych pilotów? Widzisz, maszyny wiedzą nawet o tym.-Nie mieliśmy okazji by to sprawdzić [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • anikol.xlx.pl