, Niklewiczowa Maria Bajarka opowiada 

[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Bebełe wziął węzełek na ramię i pobiegł ścieżką.Po drodze spotkał starego Żyda, żebraka.Żebrak był smutny.Siedział na wielkim kamieniu, miał dziurawą jarmułkę na głowie i chałat w dole cały obstrzępiony.Bebełe podszedł do niego i zapytał:— Czegoś ty taki smutny, dziadziusiu?— Aj, ty mój malutki Bebełe — powiedział żebrak — jak ja mam być wesoły, kiedy od wczoraj nic nie jadłem? Bebełe podał mu węzełek i poprosił:— Zjedz tę rybę.To smaczna ryba, słodka, z cebulą i z pie­przem.Stary żebrak zjadł wszystko, co było na spodeczku, same ości tylko zostawił.Bebełe zawiązał spodeczek w chusteczkę i.pobiegł do domu po drugi kawałek ryby, żeby go zanieść tacie.Biegnie Bebełe, śpieszy się — aż tu wychodzi mu na spotkanie siedmiu strasznych, wielkich złodziejów.Złodzieje zobaczyli Bebełe i ucieszyli się.Najstarszy schylił się, podniósł go w dwóch palcach, posadził sobie na dłoni i po­wiedział :— Ehe! Ten chłopczyk nam się przyda.Jest taki malutki, że przelezie pod drzwiami, albo przez szparę, albo przez dziurkę od klucza.Czy chcesz kraść z nami?Bebełe to było bardzo sprytne dziecko.On zaraz się domyślił, że nie warto kłócić się z siedmiu strasznymi złodziejami.Więc odpowiedział:— Chcę.Powiedział: “chcę", a pomyślał: “chcę wrócić do domu".Złodziej wsadził go do kieszeni i poszli dalej.Bebełe wytknął głowę z kieszeni złodzieja i patrzył uważnie, którędy go ten niesie.Kiedy złodzieje przechodzili tuż obok jakiejś ściany, Bebełe wy­skoczył z kieszeni i wsunął się prędko do szpary w desce.Złodzieje wcale go nie spostrzegli i poszli dalej.Bebełe myślał, że już jest uratowany.A tymczasem wcale nie był uratowany, wcale nie!Próbował wygrzebać się ze szpary w desce na drugą stronę, do środka domu, i spadł.Spadł do koryta z burakami nakraja­nymi dla krowy.Bo trafił do obory.Krowa była ruda i zła.Razem z kawałkiem buraka połknęła malutkiego Bebełe i Bebełe zjechał do krowiego żołądka.Tymczasem przyszła dziewczyna doić.Bała się zawsze tej krowy, bo jak tylko przystawiła do niej stołek, krowa wierzgała i ryczała i groziła rogami.Więc dziewczyna myślała sobie nieraz: “ach, żeby gospodarz kazał zarżnąć rudą krowę, albo żeby ją oddał pachciarzowi!"Tego dnia podeszła też ostrożnie, przystawiła stołek i chciała zacząć doić.Wtem coś na nią jak nie krzyknie:— Aj, ty ladaco, ja ci pokażę! Ja ci się nie dam, ty, bydlę paskudne!To Bebełe gniewał się na krowę, że go połknęła.Ale skąd dziewczyna mogła się domyślić, że to Bebełe? Myślała, że krowa.Bardzo się przestraszyła.Upuściła skopek i uciekła z obory.Przybiegła do gospodyni i mówi:— Ruda krowa nie pozwala się wydoić.Wykrzykuje okropnie brzydkie słowa.Gospodyni pokiwała głową ze zdziwienia i powiada:— Co ty mówisz? No, kiedy ona taka, to pójdę sama ją wydoić.Jak zobaczy swoją gospodynię, to nie ośmieli się wykrzy­kiwać.Poszła do obory, chce przystawić stołek, aż tu słyszy, że krowa woła ze złością:— Aj, ty, rude bydlę, myślisz, że ci się dam? Zobaczysz, co ci zrobię!Gospodyni tak się przelękła, że rzuciła skopek ze stołkiem i uciekła z obory, jakby kto za nią chlusnął gorącą wodą.Zawołała męża i kazała mu pójść do obory:— Idź ty, przecież na gospodarza będzie się wstydzić tak wykrzykiwać.Ale krowa się nie wstydziła i gospodarz także usłyszał brzydkie słowa.Wybiegł z obory i powiedział oburzony:— To jest bezczelna krowa.Już dawno trzeba było ją zarżnąć.Zarżnęli rudą krowę.Mięso położyli w lodowni, a wnętrzności wynieśli daleko i wyrzucili.Przeszła jedna chwila, przeszła druga chwila, przeszła trzecia chwila.Aż tu — patrzcie! — idzie ten sam stary żebrak, co to dostał od Bebełe kawałek faszerowanej ryby.Zobaczył, co wy­rzucili, i powiedział sam do siebie:— No, trafił się obiad.Nie mam pieniędzy na mięso, ugotuję chociaż flaczki.Wyjął nóż, oderżnął żołądek, włożył go do worka i zarzucił worek na ramię.Idzie żebrak zgarbiony do domu, a nic nie wie, kogo niesie.Bebełe poznał go po głosie.A trzeba wam wiedzieć, że Be­bełe miał ostry pałaszyk, zrobił go sobie z krzywej, złamanej igły.Zaczął tym pałaszem kłuć żebraka w ramię.Nie kłuł mocno, bo nie chciał, żeby go bolało, tylko chciał mu dać znać o sobie.Żebrak przerzucił worek na drugie ramię.Ale Bebełe znów go ukłuł swoim pałaszem.Wtedy żebrak pomyślał, że trzeba się przekonać, co to tak kłuje i kłuje.Położył worek na ziemi, wyjął żołądek i rozkrajał.Bebełe tylko na to czekał.Hyc! wyskoczył z żołądka i stanął przed żebrakiem.Żebrak poznał go i bardzo się zdziwił.Cmoknął raz, cmoknął drugi raz i mówi:— Te, te, te.Co to nie bywa na świecie! Aj, kto by to pomyślał, że ja ciebie spotkam w takim miejscu.No i co ja mam teraz z tobą zrobić, mój malutki Bebełe?— Odnieś mnie do domu — poprosił Bebełe.Więc żebrak zaniósł go do staruszków.Jak oni się uradowali, jak dziękowali żebrakowi, że uratował Bebełe! Posadzili go za stołem i dali mu tłustego śledzia i gęsią szyjkę, i gorącej faso­lówki, i pięć obwarzanków.Razem się wszyscy cieszyli, że tak dobrze się skończyło.SOBOTNIA GÓRAKiedyś, dawno, gdy jeszcze różne dziwy i czary działy się na świecie, żyła biedna wdowa, która miała trzech synów.Najstarszy wykierował się na organistę.Umiał pięknie śpie­wać i grać, umiał czytać z każdej książki, nawet z łacińskiej.Drugi wolał służyć w wojsku.Napatrzył się i nasłuchał po świecie wielu takich rzeczy, o których nikt we wsi nie wie­dział.Trzeci syn, najmłodszy, został na wsi.Orał, siał, kosił jak ojcowie i dziadowie [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • anikol.xlx.pl