,
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Oddziałki te, rażąc wroga strzałami, wycofywały się powoli.Tomas stanął na czele zjednoczonych armii Elvandaru i Krasnoludów z Szarych Wież.Pod swoją komendą miał tysiąc pięciuset żołnierzy.Tsurani nadciągali w sile sześciu tysięcy ludzi wspomaganych przez magów.Obrońcy Elvandaru czekali w milczeniu.Wróg zbliżał się nieubłaganie.Echo niosło po lesie okrzyki wojowników Tsuranich i wrzaski tych, którzy zostali trafieni strzałami Elfów.Tomas spojrzał w górę, na Królową, która stała wysoko ponad nimi, na platformie z konarów.Obok niej stał czarnoksiężnik.Nagle zaroiło się od biegnących ku nim Elfów.Pomiędzy drzewami pojawiły się pierwsze, jaskrawo-kolorowe błyski zbroi i oręża Tsuranich.Kiedy wszyscy z pierwszej linii dobiegli do głównych sił, Tomas wzniósł miecz.– Poczekaj! – Rozległ się donośny głos ponad ich głowami.Czarnoksiężnik wyciągnął ramię i wskazał na pierwszych Tsuranich wypadających spomiędzy drzew na polanę.Spostrzegli nieruchome szeregi czekającej armii Elfów.Zatrzymali się, czekając, aż dołączą do nich następni.Oficerowie uwijali się w pierwszej linii, formując i przegrupowując szeregi.Nareszcie mieli do czynienia z walką, na której się znali i którą dobrze rozumieli.Na otwartej przestrzeni spotykały się dwie armie, a przewaga była po ich stronie.Cho-ja również stanęły w karnych szeregach, wykonując wykrzykiwane donośnym głosem rozkazy oficerów.Tomas patrzył jak urzeczony.Do tej pory nie wiedział wiele o stworach, uznając je zarówno za zwierzęta, jak i za zdolnych do inteligentnego myślenia sprzymierzeńców Tsuranich.– Czekaj! – krzyknął ponownie Macros.Wzniósł laskę i zaczął kreślić w powietrzu szerokie koła.Nad polaną i otaczającym ją lasem zapadła nienaturalna cisza i spokój.Nagle tuż koło głowy Tomasa przeleciała sowa, zmierzając prosto ku szeregom Tsuranich.Krążyła przez chwilę ponad ich głowami, po czym runęła lotem nurkowym w dół i uderzyła w twarz żołnierza.Obcy krzyknął przeraźliwie, kiedy szpony ptaka wydarły mu oczy.Nad Elfami przemknął jastrząb i idąc w ślady sowy, zaatakował innego żołnierza.Po chwili czarny jak smoła gawron, pikując z nieba, wpił się szponami w twarz kolejnego.Spośród listowia niebotycznych drzew Elvandaru wzbiła się w powietrze chmara wróbli i latając nad szeregami Tsuranich, dziobała zawzięcie ich twarze i odkryte ramiona.Po paru minutach nad polaną kłębiły się z szumem skrzydeł tysiące puszczańskich ptaków atakujących niezmordowanie zastępy napastników.Na polanę zleciały się chyba wszystkie zamieszkujące knieję Elfów, od najmniejszych mysikrólików po ogromne latające majestatycznie orły.Wszystkie, bez względu na wielkość i upierzenie, rzucały się na Tsuranich.Wśród szeregów podniósł się krzyk.Tu i ówdzie któryś z żołnierzy wyłamywał się z szyku i pędził na oślep przed siebie, opędzając się przed ptakami, które ostrymi dziobami i szponami atakowały oczy, rozrywały skórę twarzy i szarpały odzież.Szeregi Cho-ja stawały dęba, cofając się w popłochu, bo chociaż okryta pancerzem skóra nie była narażona na atak, to jednak ich ogromne, błyszczące oczy, stanowiły dla pierzastych napastników łatwy cel.Kiedy szyki Tsuranich załamały się, Elfy wzniosły radosny okrzyk.Tomas wydał komendę i łucznicy dołączyli do ogólnego zamieszania pierzaste strzały.Żołnierze przeciwnika, zanim jeszcze zdążyli zetrzeć się z wrogiem, padali martwi na ziemię.Ich własne zastępy łuczników nie mogły odpowiedzieć na atak, ponieważ były zajęte oganianiem się przed chmarami maleńkich napastników.Elfy przyglądały się spokojnie, jak Tsurani za wszelką cenę usiłowali utrzymać porządek i pozycje, podczas gdy ptaki niezmordowanie kontynuowały krwawe dzieło.Obcy bronili się, jak mogli.Wiele ptaków ginęło w locie trafionych uderzeniami wroga, lecz w miejsce każdego martwego pojawiały się natychmiast trzy następne.Nagle ponad wrzawą rozległ się potworny, rozdzierający uszy, syczący, jakby skwierczący dźwięk.Na moment zapadła głucha cisza, a wszystko, co się ruszało po stronie Tsuranich, zamarło w bezruchu.Niespodziewanie chmury ptactwa wzbiły się w górę, a za nimi z trzaskiem i sykiem leciały błyskawice, jak rzucona na wiatr garść suchego igliwia.Ptaki uciekły z polany.Tomas zauważył, że pośród szeregów wroga pojawiły się czarne szaty magów, którzy krążąc wśród żołnierzy, przywracali porządek i spokój.W trawie leżały setki jęczących z bólu Tsuranich.W krótkim czasie zaprawieni w bojach i rwący się do walki obcy przeszeregowali się, zostawiając rannych własnemu losowi.Nad polaną pojawiła się niespodziewanie znowu ogromna chmura ptaków.Doleciały nad zastępy najeźdźcy i runęły w dół lotem nurkowym.W tej samej chwili ponad głowami Tsuranich rozpostarła się tarcza pulsującej czerwienią energii.Kiedy ptaki uderzały w drgającą płaszczyznę, sztywniały i padały martwe.Skrzydła dymiły, napełniając powietrze smrodem tlących się piór i palonych kości.Strzały Elfów, uderzając w barierę, stawały w płomieniach i nie czyniąc szkód, opadały spokojnie na ziemię.Tomas krzyknął, aby wstrzymać bezcelowe strzelanie z łuków.Odwrócił się i spojrzał w górę na Macrosa.– Poczekaj! – zawołał ponownie czarnoksiężnik.Macros zakreślił kijem krąg i pozostałe przy życiu ptaki, słysząc bezgłośną komendę, rozpierzchły się w okamgnieniu.Czarnoksiężnik wyciągnął przed siebie laskę, mierząc w czerwoną tarczę nad przeciwnikiem.Z końca kija wystrzelił nagle złocisty piorun.Przemknął nad polaną, przedarł się przez barierę pulsującej energii i wbił w pierś czarno odzianego maga.Nad szeregami Tsuranich wzbił się okrzyk przerażenia i wściekłości, kiedy ciało ich maga osunęło się bezwładnie na ziemię.Pozostali magowie skierowali swą uwagę na platformę nad głowami Elfów i po chwili ku Macrosowi pomknęły błękitne kule ognia.– Aglaranna! – krzyknął rozwścieczony Tomas, kiedy niebieskie, iskrzące energią gwiazdy uderzyły w platformę, spowijając ją momentalnie oślepiającym całunem eksplodującego światła.Po chwili odzyskał zdolność widzenia.Czarnoksiężnik stał niewzruszenie na platformie.Obok niego zaś stała cała i zdrowa Aglaranna.Tathar odciągnął ją na bok.Macros wymierzył znowu swój kij i po chwili następny mag wroga padł martwy na ziemię [ Pobierz całość w formacie PDF ] |
Archiwum
|