, Feist Raymond E & Wurst Janny Imperium 03 Władczyni Imperium 

[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.-Wyglądasz, jakby cię wyciągnięto z komina - zauważył Lujan, gestem nakazującwartownikowi powrócić do przerwanego obchodu.- Albo jakbyś przez tydzień spał wlesie.-Jesteś niedaleki od prawdy - mruknął Arakasi, zwracając poirytowane spojrzenie wbok.Keyoke nie lubił czekać na nikogo; teraz już mógł swobodnie wyrażać niecierpliwość,którą tłumił przez całe lata, pokuśtykał więc w stronę sali zgromadzeń.Arakasi schylił się,jakby odejście starca sprawiło mu ulgę, uniósł skraj szaty i podrapał ropiejącą ranę.Lujan pogładził się po podbródku i rzekł taktownie:- Może najpierw pójdziesz do mnie.Mój sługa potrafi szybko przygotowywać kąpiel.Nastąpiło milczenie.Wreszcie Arakasi westchnął i wyznał:- To drzazgi.Lujan nie miał nadziei, że usłyszy jakieś obszerniejsze wyjaśnienia, toteż samdopowiedział resztę: - Ropiejące.To znaczy, że rany nie są świeże.Za bardzo ci się śpieszyło, by jewyciągnąć.Znowu zapadła cisza, która potwierdziła przypuszczenia Lujana.Znali się z Arakasimod czasu upadku domu Tuscai i wiele lat spędzili wspólnie jako szarzy wojownicy.- Chodz - nalegał dowódca.- Jeśli w tym stanie pojawisz się na radzie, służba będziemusiała spalić poduszki, na których siedziałeś.Zmierdzisz jak Khardengo, który stracił swójwóz.Porównanie do koczownika, który podróżował z miasta do miasta, zarabiając na taniejrozrywce i oferując podejrzane usługi, nie sprawiło Arakasiemu przyjemności.Wykrzywiłusta.- Możesz zdobyć dla mnie metalową igłę? - zapytał ostrożnie.Lujan zaśmiał się.- Tak się składa, że mogę.Jedna ze szwaczek ma do mnie słabość.Ale będziesz micoś dłużny.Jeśli ją poproszę, by wypożyczyła mi taki skarb, na pewno zażyczy sobie czegośw zamian.Na Arakasim nie zrobiło to żadnego wrażenia.Wiedział, że prawie wszystkiedziewczyny w domu za obietnicę pocałunku Lujana chętnie oddałyby nawet dobry los wprzyszłym wcieleniu.-Równie dobrze mogę użyć któregoś z moich sztyletów.Ta pozorna obojętnośćzaniepokoiła Lujana.-Mam nadzieję, że przynosisz dobre wiadomości.Arakasi stanął twarzą w twarz zwodzem Acomy.Zwiatło lampy w korytarzu odbijało się na jego wystającychkościach policzkowych i pogłębiało cienie pod oczami.- Chyba przyjmę twoją propozycję kąpieli  powiedział niechętnie.Lujan wolał nie drażnić przyjaciela dalszymi docinkami i nie wspomniał, że wyglądaon również, jakby nie spał i nie jadł od tygodnia.W tym stwierdzeniu zapewne byłoby więcejprawdy niż żartobliwego fałszu.-Przyniosę ci tę igłę - zgodził się i pośpiesznie spróbował załagodzić urażoną dumęArakasiego humorem.- Choć zapewne jej nie potrzebujesz, skoro masz przy sobieswoje noże.Wątpię, czy mój wartownik, który trzymał cię na strychu, wiedział, żemógłbyś go zabić i pokroić, zanim zdążyłby uderzyć.-Jestem dobry - przyznał Arakasi.- Ale dzisiaj chyba nie tak dobry jak zazwyczaj.Postąpił krok do przodu.Dopiero teraz Lujan zauważył, że Arakasi z trudem trzymasię na nogach.Westchnął z troską.Mistrz tajnych służb przybrał najbardziej kwaśną minę i dodał:-Musisz zaręczyć honorem, że nie pozwolisz mi zasnąć w wannie.-Zasnąć czy utonąć? - odparował Lujan, szybko wyciągając rękę, gdyż Arakasizachwiał się na nogach.- Człowieku, coś ty przeszedł?Ale pomimo nalegań nie uzyskał od mistrza tajnych służb żadnego wyjaśnienia aż dochwili, gdy kąpiel była zakończona, hełm na głowie, a obrady w trakcie.Keyoke siedział już w żółtym świetle rzucanym przez krąg lamp.Pomarszczone ręceskrzyżował na szczudle, które położył sobie na kolanach.Do kuchni posłano wiadomość opowrocie Arakasiego i słudzy pośpiesznie wnieśli tace wyładowane przekąskami.Hokanusiedział po prawej ręce Mary, w miejscu zazwyczaj zajmowanym przez pierwszego doradcę.Naprzeciwko niego Saric i Incomo rozmawiali cicho.Za ogromną stertą tabliczek widać byłozmartwionego Jicana, który przycupnął na poduszkach, obejmując kolana ramionami.Przyobu jego łokciach niczym bastiony spoczywały kosze wypełnione zwojami.Arakasi szybko przebiegł wzrokiem przez zgromadzenie i powiedział sucho:- Widzę, że podczas mojej nieobecności handel nie szedł najlepiej.Na te słowa Jican poderwał się, co na chwilę skutecznie odwróciło uwagę zebranychod żałosnego wyglądu nowo przybyłego.-Nie jest tak zle - bronił się gorączkowo mały hadonra.- Ale kilka przedsięwzięćrynkowych spaliło na panewce.Pani Mara straciła sojuszników wśród kupców, którzyprowadzą interesy także z rodziną Anasatich.Ale aukcje jedwabiu nie ucierpiały -zakończył z widoczną ulgą.-Mimo wszystko - wtrącił nie proszony Incomo - tradycjonaliści zyskują corazwiększe wpływy.Biała Gwardia Ichindara kilkakrotnie musiała rozlać krew, bypowstrzymać zamieszki w Kentosani.-Targi żywności przy nabrzeżu - potwierdził zwięzle Arakasi.- Słyszałem o tym.Naszcesarz miałby mniej kłopotów z buntownikami, gdyby spłodził dziedzica płci męskiej.Wszystkie oczy zwróciły się na panią Acomę.Urzędnicy czekali na pytania.Mara zeszczuplała od czasu pogrzebu Ayakiego, ale zachowywała doskonałą kontrolęnad sobą.Na jej twarzy nie było widać ani śladu makijażu, a spojrzenie miała uważne iprzenikliwe.Złożyła ręce na kolanach i odezwała się:- Arakasi ujawnił, że zagraża nam nowe niebezpieczeństwo.- Jedynie w jej głosieznać było ślady ciągłego napięcia, ukrywanego za tsurańskim opanowaniem; przed śmierciąsyna w jej tonie nigdy nie pobrzmiewała taka ostrość, zrodzona z nienawiści.- Proszę waswszystkich, byście bez zadawania pytań udzielili mu każdej pomocy, jakiej sobie zażyczy. Lujan zerknął surowo na Arakasiego.- Widzę, że zdążyłeś już pobrudzić poduszki - wymamrotał z irytacją i urazą.Keyoke także zdawał się niezadowolony [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • anikol.xlx.pl