,
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Wczoraj omawialiśmy aneksję Arvalu.Dzisiaj zajmiemy się negocjacjami z Rethwellan, do których przystąpiono zaraz po aneksji.- Tymi słowami bard Chadran rozpoczął wykład na temat bardzo ważnych negocjacji między Arvalem a Zalmonem za panowania króla Tavista.Wszystko to byłoby bardzo fascynujące, gdyby nie jeden drobny problem.Vanyel nigdy nawet nie słyszał o negocjacjach pomiędzy Arvalem a Zalmonem, a cała jego wiedza o królu Taviście ograniczała się do tego, że był on synem królowej Terile oraz ojcem królowej Leszji.Ponadto pamiętał tylko, że czas jego panowania upłynął dość spokojnie, a wszystkie ówczesne wydarzenia więcej miały wspólnego z czystą dyplomacja niźli czynami opiewanymi w balladach.Dlatego też, w momencie gdy bard zachęcił chłopców do dyskusji, Vanyelowi nie pozostawało nic innego, jak tylko siedzieć i udawać, że wszystko rozumie.Oczywiście zrobił mnóstwo notatek, ale nawet z nich nie wyłaniał się żaden spójny obraz wydarzeń.Wciąż nie wiedział, dlaczego owe negocjacje miały tak duże znaczenie, a tym bardziej czego dotyczyły.Po lekcji wymknął się z klasy z uczuciem, jak gdyby właśnie udało mu się uniknąć zostania obdartym ze skóry i żywcem pożartym.Podczas lekcji o religiach Vanyel czuł się nieco lepiej, ale wciąż był trochę zgubiony.Początkowo myślał, że będzie się tam mówić o ich własnym wyznaniu, ale znów okazało się, że był w błędzie.W rzeczywistości na zajęciach tych dyskutowało się o różnych religiach, które można było spotkać na terenie całego królestwa.Ludność Valdemaru była zbieraniną składającą się z tuzina odrębnych ludów, które z powodu różnych nieszczęść poszukały sobie tutaj schronienia.Zaś fakt, że każdy z tych ludów wyznawał swą własną religię, nikogo nie dziwił.W trakcie lekcji nauczyciel w kółko powtarzał, że prawo Valdemaru zajmuje w kwestii religii stanowisko, iż “nie istnieje jedyna słuszna droga”.Wskutek tej różnorodności “dróg” bard czy herold przebywający pośród obcych mu ludów, mógłby z łatwością narazić się na popełnienie jakiegoś nietaktu.Dlatego też dzisiejsza lekcja poświęcona była “Ludowi Jedności”, który obrał za swą siedzibę wybrzeże Rosnącego Jeziora.Vanyel był wręcz wstrząśnięty widząc, że to, co jego ksiądz nazwałby bezwstydną herezją, było tutaj prezentowane jako jeszcze jedno oblicze prawdy.Przez pierwszą połowę lekcji czuł się kompletnie zdezorientowany, a podczas drugiej skupił się na wysiłkach, aby to jak najskuteczniej ukryć.Jednakże dopiero lekcja literatury - a raczej pewne wydarzenie tuż przed nią - sprawiły, że balonik pychy, na którym dotąd unosił się Vanyel, pękł, a jego właściciel poczuł się niczym strącony z piedestału przywódca.Przed rozpoczęciem popołudniowych zajęć, pomysł zwrócenia się do jednego z bardów z prośbą o przyjęcie do Bardicum, zdawał się Vanyelowi igraszką.Teraz jednak chłopiec miał poważne wątpliwości, czy zdoła przebrnąć przez wszystkie lekcje.Bogowie, ja.ja.na tle tutejszych uczniów jestem takim samym nieukiem jak moi kuzynowie w porównaniu ze mną - pomyślał ponuro, opadając na krzesło stojące najbliżej drzwi.Wraz z dwoma innymi uczniami oczekiwał teraz pojawienia się nauczycielki literatury.Ale.może tym razem.Pan Światła wie, że wyuczyłem się na pamięć każdej ballady, jaka kiedykolwiek wpadła mi w ręce.W tym momencie do jego uszu dobiegł głos barda Chadrana, rozmawiającego w korytarzu z innym bardem, najprawdopodobniej nauczycielką literatury.Gdy usłyszał swe imię i uzmysłowił sobie, że mówią właśnie o nim, bez cienia wstydu czy wahania, badawczo nadstawił ucha.Nie chciał uronić ani słowa.-.dlatego Savil chce, abyśmy się nim zajęli, jeśli tylko ma jakieś zadatki - mówił Chadran.- A zatem, ma? - zapytał tajemniczy, zmysłowy kobiecy głos.- Szansę słyszał jego śpiew.Powiada, że chłopiec ma głos i sprawne dłonie, a ja mu ufam - odparł z wahaniem Chadran.- Lecz nie ma daru? - nalegał drugi głos.Chadran chrząknął.- Nie.nie dostrzegłem żadnej oznaki tego podczas lekcji.A jest dość pewne, że nie komponuje, inaczej wiedzielibyśmy o tym.Szansę powiedziałby nam albo napisałby o tym w raporcie, a nie zrobił tego.- Chłopiec musi posiadać przynajmniej dwa z trzech zadatków: dar, talent albo kreatywność.Wiesz o tym Chadranie - odpowiedziała kobieta.- Szansę nie zauważył żadnych oznak daru, prawda?Chadran westchnął.Nie, Bredo.Gdy Savil zapytała mnie o chłopca, przejrzałem raport Szansę o regionie, z którego pochodzi Vanyel.Co prawda wspomina o nim i pochwały na temat jego muzykalności wystarczyłyby, aby przyjąć chłopca jako ucznia na minstrela, gdyby tylko.- Gdyby tylko.- Gdyby tylko nie był spadkobiercą swego ojca.Niemniej jednak Szansę twierdzi, że chłopiec ma doskonały słuch, umiejętność grania ze słuchu i wielki talent.Brak mu jednakże kreatywności, no i daru, a to, co ma, nie wystarcza, by uczynić z dziedziczącego syna minstrela.Mimo to, Bredo droga, szukaj daru.Robisz to o wiele lepiej niż ktokolwiek inny.Naprawdę chciałbym oddać Savil przysługę.Ona twierdzi, że chłopiec tak kocha muzykę, że byłby nawet gotów przeciwstawić się dla niej swemu groźnemu ojcu, my zaś jesteśmy jej coś winni.- Wypróbuję go - odparła kobieta.- Nie porzucaj nadziei.Może i Szansę sam nie posiada daru, lecz z pewnością potrafi go rozpoznać, gdy go słyszy.Vanyel miał ledwie chwilkę na zastanowienie się, co też mogli mieć na myśli mówiąc o “darze”, zanim kobieta, której głos przed chwilą słyszał, weszła do sali.Wysoka jak mężczyzna, szczupła, niezbyt ładna, mimo wszystko miała prezencję, co zmuszało Vanyela do pilnego słuchania wszystkiego, co miała do powiedzenia i bacznego obserwowania każdego jej gestu.- Dziś rozpoczniemy cykl wykładów o Jeźdźcu Wichrów - zapowiedziała, biorąc w dłonie cytrę wiszącą dotąd na jej plecach.- Zaćmę od pierwszej znanej ballady o Jeźdźcu Wichrów i zaprezentuję ją w sposób, w jaki powinno się to robić.Trzeba jej słuchać, nie czytać.Ballada ta w ogóle nie była przeznaczona do czytania i, prawdę mówiąc, wszelkie obecne w niej niedociągnięcia znikają, gdy tylko się ją śpiewa [ Pobierz całość w formacie PDF ] |
Archiwum
|