, Doktor Murek zredukowany Dolega Mostowicz 

[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Odkąd zięć Niecki stracił pracę w fabryce w Pruszkowie i zamieszkał na stałe u teścia,Murek musiał wynieść się z wygodnej stróżówki i tułał się po domach noclegowych.Tyletylko, że u Niecków na Lesznie pozwalano mu zostawić rzeczy, a raczej tę ich resztę, któramu pozostała, a której nawet w dniach najgorszej głodówki nie sprzedał, gdyż stanowiła jegoparadny strój do widywania się z Nirą.Wprawdzie można było w każdym schronisku oddaćzarządzającej na przechowanie te rzeczy, jednak wiedziano by wówczas o ich istnieniu iwspółtowarzysze nie daliby spokoju, póki by tego nie sprzedał na wódkę.Berlin był utrzymywany i prowadzony przez jakąś amerykańską sektę religijną, czym sięnikt z jego lokatorów nie interesował.Znali tylko zarządzającą, przezwaną od lat Hrabiną istróża, tęgiego chłopa z czarną brodą,  Rasputina , który w razie potrzeby umiał sobie pora-dzić nawet z największymi zabijakami i jednej tylko Hrabiny bał się jak ognia.Codziennie o ósmej Rasputin otwierał drzwi Berlina i wpuszczał gości.W kantorku zaokienkiem siedziała Hrabina, odbierając od każdego należne siedem groszy na nocleg iprzyjmując na przechowanie, jeżeli kto miał coś do przechowania, pieniądze, dokumenty,zegarki, towar, słowem wszystko to, z czego współmieszkańcy w ciągu nocy doszczętnie byposiadacza okradli, a co z rana odbierało się w całości i nie naruszone z rąk tejże Hrabiny.W porze ciepłej, jak zwykle, w Berlinie bywało dość pusto.Przychodzili tylko ci, co nalato nie wywędrowali z miasta, ci co dla uniknięcia zatargu w komisariacie nie dekowali siędo spania pod mostami czy na ławkach w ale jach.Oczywiście, świeże powietrze miało swoje zalety.Murek nieraz już spędził noc pod gołymniebem.Do tego celu nadawały się niektóre ustronniejsze uliczki, rzadziej odwiedzane przezpatrole policyjne, wszelkie rury kanalizacyjne, place, na których zaczęto budowę i gdziewśród stosów nagromadzonych materiałów budowlanych zawsze można było nawet bez zgo-dy stróżów znalezć kryjówkę, wybrzeża Wisły, no i bezpieczne od deszczu zakamarki podwiaduktem mostu Poniatowskiego.Tam  gliny bały się zapuszczać pojedynczo i zjawiały siętylko w wypadku większej obławy.Wtedy jednak wszystkich hurtem zabierano do komisariatu, badano papiery, rewidowanokieszenie, po czym podejrzanych lub poszukiwanych odsyłano do urzędu śledczego, wprostdo  mamra albo do sądu.Wszakże i najniewinniejszy musiał przesiedzieć do południa, anieraz i do wieczora.Dla nikogo taka rzecz przyjemna nie była.Raz, że glinom i tajniakom po85 kilku wypadkach zatrzymania człowiek w oko wpadał na zawsze, a po drugie każdy przeciemiał jakieś zajęcie, do którego było mu spieszno.Murka zagarnięto kiedyś w przystani na Wiśle, innym znowu razem na placu Nędzy.Od-tąd unikał noclegów na lufcie.Zdarzały się wprawdzie obławy i w schroniskach, lecz stąd niezabierano tych, co mieli dokumenty w porządku.A przy tym nie narażał się człowiek na po-bicie ani na dostanie majchrem po żebrach, o co na lufcie z lada powodu było łatwo.Wystar-czało podejrzenie, że się jest kapusiem lub że się ma kilka złotych.W domu noclegowym teżczasem wynikały bójki, ale rzadziej.Panowała tu dyscyplina, wprowadzona przez autochto-nów, przez stałych bywalców, obowiązująca ściślej i przestrzegana surowiej niż miejscowyregulamin.Kto raz jeden z tych rygorów się wyłamał, był wyrzucony bez pardonu i apelacji  na zbitąmordę i nie mógł marzyć o tym, by wpuszczono go kiedykolwiek do Berlina.Rasputin miałoko nieomylne, że i na Daniłowiczowskiej takiego nie było, a łapę ciężką jak cholera.Murka jednak znał i wpuścił bez przeszkód.Na dobry wieczór nic nie odpowiedział.Napytanie, czy miejsce się znajdzie, odburknął  hu , co oznaczało potwierdzenie.Czytał jakąśksiążkę, poruszając bezgłośnie wargami, wskutek czego jego wąsy i łopaciasta broda trzęsłysię zabawnie.Broda Rasputina bywała na sali tematem częstych żarcików, zdarzał się i dowcipniś, co gopytał: A jak pan śpisz, to jak brodę trzymasz, pod kołdrą czy też na niej samej?Po prawdzie nikt jednak nie widział, by Rasputin spał kiedykolwiek.Nocami czytał, z ranaprzez godzinę i dłużej wielką szczotką czesał swoją łopatę, a przez dzień obrządzał, naprawiałi doprowadzał do porządku cały dom noclegowy.Kitował rozbite szyby, zamiatał ogródek,robił w nim grządki pod nasturcje i pelargonie, sztukował połamane deski w narach, cemen-tował dziury, powybijane w podłodze, naprawiał krany w ubikacji.Roboty mu nie brakowałoa nieraz wzywano go jeszcze do komisariatu czy do śledczego, by wypytać o tego czy innegopensjonariusza.Tego wieczora Murek nic nie zostawił w okienku u Hrabiny [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • anikol.xlx.pl