, dickens charles klub pickwicka tom ii 

[ Pobierz całość w formacie PDF ]
. Nie  odpowiedział tamten. Widocznie zdawało mi się  zauważył pan Pickwick.Wszystko to odbywało się bardzo grzecznie i miło; aby utrzymać się na jeszcze bardziejprzyjaznej stopie, pan Smangle zapewnił wielokrotnie pana Pickwicka, że ma głębokie usza-nowanie dla uczuć gentlemana, co rzeczywiście głośno przemawiało na jego dobro, gdyż niebyło najmniejszego powodu, by przypuszczać, że uczucia te zna z własnego doświadczenia. Przyszedł pan tu przez podwórze?  zapytał pan Smangle. Przez co?  zapytał pan Pickwick. Przez podwórze, ulica Portugalska, pan chyba wie? Nie  odparł pan Pickwick. Może zabrakło panu pieniędzy?  pytał dalej pan Smangle. O, nie!  odrzekł pan Pickwick. Odmówiłem zapłacenia kosztów procesu i odszkodo-wania i to mnie tu zaprowadziło. A mnie  zawołał pan Smangle  zgubił papier. Był pan księgarzem?  zapytał niewinnie pan Pickwick. Uchowaj Boże! Nigdy tak nisko nie upadłem; w żadne handlarstwa nie wdawałem się.Gdy mówię papier, to chcę tym powiedzieć weksel! A, teraz pana rozumiem  rzekł pan Pickwick. No, gentleman musi umieć znosić nieszczęścia  dodał pan Smangle. Ale cóż stąd, żejestem w więzieniu? Czy jestem przez to uboższy?105  Przeciwnie  wtrącił pan Mivins i miał słuszność.Pan Smangle był nawet bogatszy, gdyżprzygotowując się do swego nowego mieszkania nabył bezpłatnie pewną ilość biżuterii, któradawno już powędrowała do lichwiarza. No, no! Wszystko to bardzo sucha robota  zawołał znów pan Smangle. Warto byprzepłukać gardło odrobiną ciepłego wina.Mivins pójdzie po nie, ja pomogę pić, a kto do nasprzybył ostatni, ten zapłaci.Ja właśnie nazywam to bezstronnym i gentlemańskim podziałempracy.Nie chcąc narażać się na nową kłótnię pan Pickwick przystał na tę propozycję, dał pienią-dze panu Mivinsowi, który nie tracąc czasu pobiegł do kawiarni, gdyż było już około jedena-stej. Słuchaj pan  rzekł cicho pan Smangle do pana Pickwicka, gdy tylko znikł jego przyja-ciel  ile mu pan dałeś? Pół suwerena. To bardzo miły jegomość, no i gentleman.diabelnie miły.nie znam lepszego kolegi odniego, ale.Tu pan Smangle zatrzymał się i potrząsnął głową. Przecież pan nie przypuszcza, by sobie przywłaszczył te pieniądze?  zapytał pan Pic-kwick. O, nie! Broń Boże, tego nie mówię.Wyraznie powiedziałem, iż jest to bardzo miły gen-tleman.ale sądzę, że nie wadziłoby pójść za nim i dopilnować, aby po drodze nie nadpiłwina albo nie zgubił reszty.Chodz no tu pan! Wylezże pan i zobacz, co robi gentleman, którydopiero co wyszedł.Wezwanie to odnosiło się do jakiegoś małego, nieśmiałego człowieka, którego cały wyglądzdradzał wielkie ubóstwo, a który dotąd leżał skurczony na łóżku oszołomiony swym nowympołożeniem. Wie pan, gdzie jest kawiarnia? Zejdz pan tam i.albo nie!.Wie pan, jak go złapiemy! zawołał chytrze pan Smangle. Jak?  zapytał pan Pickwick. Powiedz pan, niech za resztę kupi cygar.Doskonały pomysł! Biegnij pan! Cygara nieprzepadną  mówił dalej pan Smangle  w razie potrzeby ja je wypalę.Manewr ten był pomysłowy i przeprowadzony z takim spokojem i obojętnością, że panPickwick nie sprzeciwiłby się temu, nawet gdyby miał możność.Wkrótce pan Mivins powró-cił, niosąc sherry, które pan Smangle rozlał do małych kubeczków; zauważył przy tym, robiącaluzję do siebie, że nie jest to sytuacja odpowiednia dla gentlemana, i co do niego, wcale niejest dumny z tego, że musi pić z kubka.Na dowód czego wychylił prawie połowę zawartościflaszki.Z tą chwilą w sali dozorców zapanowała wzorowa harmonia.Pan Smangle zabawiał towa-rzystwo, opowiadając rozmaite romantyczne przygody, w które był zamieszany; ciekawe teopowieści dotyczyły głównie pewnej cudnej %7łydówki i pewnego konia czystej rasy.Obie teistoty były niezwykłej urody i zaliczyć je można do najpiękniejszych zjawisk tego świata.Na długo przed ukończeniem tego opowiadania pan Mivins już chrapał na swoim łóżku,rzucając trwożliwego gentlemana i pana Pickwicka na pastwę doświadczeń pana Smangle'a.Opowiadanie pana Smangle'a nie zbudowało jednak należycie dwóch wyżej wymienionychgentlemanów.Pan Pickwick drzemał już dłuższą chwilę, kiedy mu się nagle wydało, że pija-ny gentleman zaczął znowu śpiewać, ale Smangle, wylewając mu kufel zimnej wody na gło-wę, dał mu delikatnie do zrozumienia, że towarzystwo nie jest w muzykalnym nastroju.PanPickwick zasnął wreszcie, zdając sobie niejasno sprawę, że pan Smangle opowiada jakąś dłu-gą historię, której pointa polegała na tym, że kiedyś udało mu się (fakt to skonstatowany izapisany)  objechać pewną skargę i pewnego gentlemana.106 Rozdział trzynastypodobnie jak poprzedni, dowodzi słuszności starego przysłowia, żenigdy nie możesz przewidzieć, z kim będziesz spał; zawiera równieżdziwne i zdumiewające polecenie, jakie pan Pickwick dał SamowiOtworzywszy oczy nazajutrz rano, pan Pickwick ujrzał najpierw Samuela Wellera siedzą-cego na małym, czarnym kufrze i z wielkim zajęciem przypatrującego się wspaniałej figurzewesołego pana Smangle'a, gdy natomiast ten, siedząc na pół ubrany na swym łóżku, wysilałsię bezskutecznie, by zmusić Sama do spuszczenia oczu.Powiadamy: bezskutecznie, gdyżSam, obejmując jednym spojrzeniem nogi, głowę, twarz i faworyty pana Smangle'a, nie prze-stawał go oglądać z żywym zadowoleniem, lecz tak samo dbał o wrażenie, jakie to sprawiałona panu Smangle'u, jak gdyby patrzał na drewnianą statuę albo wypchaną figurę. Chcesz, widzę, poznać, kim jestem?  zapytał pan Smangle, marszcząc czoło. Mógłbym przysiąc, że się nie mylę!  wesoło zawołał Sam. Nie bądz pan impertynencki dla gentlemana, mój panie!  powiedział pan Smangle. Za nic w świecie!  odpowiedział Sam. Jeżeli zechce mi pan powiedzieć, kiedy gen-tleman się obudzi, będę się zachowywał ekstra fajn!  Ta uwaga, która pozwalała domyślaćsię, że Sam wątpił, czy pan Smangle jest gentlemanem, rozgniewała pana Smangle'a. Mivins!  zawołał z wściekłością. Co tam?  spytał tamten gentleman ze swego łóżka. Co to za diabeł? Właśnie  powiedział Mivins, wysuwając nos spod kołdry  właśnie chciałem o to zapy-tać ciebie.Ma tu jaki interes? Nie!  odpowiedział Smangle. Więc zrzuć go ze schodów i zapowiedz, żeby się nie ośmielił wstać, zanim nie przyjdę gokopnąć!  powiedział pan Mivins.Po udzieleniu tej przyjacielskiej rady znów zaczął drzemać.Ponieważ powyższa rozmowa zdradzała nieomylne symptomaty, że może zejść na toryosobiste, pan Pickwick uznał za właściwe przerwać ją. Samie!  zawołał. Słucham pana! Nie zaszło nic nowego od wczoraj? Nic ważnego, panie  odrzekł Sam, nie przestając wpatrywać się w faworyty pana Sma-ngle'a. Wilgoć i gorące powietrze sprzyjają, zdaje się, w sposób niepokojący rozrostowirozmaitego zielska; poza tym wszystko idzie swoim trybem. Podaj mi czystą bieliznę.Usposobienie i zamiary pana Smangle'a, chociaż bardzo nieprzyjazne, uległy złagodzeniu,gdy zajrzał do wnętrza kufra podróżnego przyniesionego przez Sama.Zmieniło to zdanie jegonie tylko o panu Pickwicku, ale i o Samie.Wskutek tego korzystając ze sposobności, oświad-czył tonem donośnym, iż poczytuje Sama za oryginała czystej krwi i co za tym idzie, za jed-107 nego z ludzi, jakich szczególnie lubi.Co do pana Pickwicka, to w pierwszej chwili poczuł doniego sympatię bez granic. Czy mogę panu czym służyć, drogi panie?  zapytał. Zdaje się, że nie, dziękuję  odrzekł filozof [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • anikol.xlx.pl