, Makuszynski Kornel Kartki z kalendarza (2) 

[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.I wie pan co?— Umieram z ciekawości!— Czytaliśmy całą godzinę! Strasznie, strasznie panu dziękujemy!Panie profesorze! Wygranej na loterii panu życzę! Doskonale pan zrobił, że się pan śmiał razem ze śliczną Halszką, z Zosiami i Marysiami.Telefon dzwoni wesoło i śmiesznie:— Tutaj mówi Leszek!— A jaki Leszek?— Leszek! Ja mieszkam na Mokotowskiej.— Śliczna ulica! Czym mogę służyć Leszkowi?— Aby było dalej!— Co ma być dalej?— To, jak „Jeleń Rączy” ocalił „Krwawego Byka”.Niech pan to prędko napisze, bo ja czekam.— Za dwa dni będzie napisane!— Ale czy na pewno?— Z największą pewnością!— To ja powiem mamusi, że będzie!— Powiedz, powiedz, złoty Leszku!Czy ma kto takiego przyjaciela, jakiego mam ja? A mam takich ogromną ilość, wśród nich zaś ośmioletnie damy, bardzo wytworne i niezbyt skore do pochwał.Każdy ich uśmiech jest dla mnie czymś tak wspaniałym, jak wstążka damy dla zakochanego rycerza.Forma uznania ze strony tych szlachetnych osób jest pełna powściągliwej wytworności i czasem przybiera formę dyskretnego pocałunku.Zdarzały się jednak akty uznania rzewne lub zgoła bolesne, kiedy dziecięca literatura moja zbłądziła pod ławy szkolne.Dziecko, żaczek utrapiony, jest czytelnikiem, jakiego nie ma drugiego; czyta miłe bzdury z taką głęboką, kryształową wiara, że chciałoby się, aby każda literka była złotym promykiem albo kropelką rosy.O marzenie!Napisałem raz w książeczce pt.Bardzo dziwne bajki zwariowaną historię o szewcu Kopytce, który od ciągłego naciągania miał takie ucho, że w nim chował dratwę i smołę, i nożyk, i guziki.Sam się śmiałem z takiego wesołego ucha.Raz jednak było mi wcale smętnie, że mój przyjaciel Kopytko miał walizę zamiast ucha, znalazł się bowiem kilkoletni czytelnik tak sumienny, że postanowił sprawdzić, czy uczciwy człowiek może pomieścić w uchu rozliczne przedmioty, wtykał więc w nie wszystko, co było pod ręką.Wiadomo zaś, że potrzeba małej encyklopedii na wyliczenie podręcznych przedmiotów użytku młodego cielaka.Zrobił sobie z ucha spiżarnię; kilka drobiazgów dało się wyjąć łatwo, ale ziarnko grochu wyjmował już chirurg.I co z takim zrobić? Gdybym był napisał, że sobie szewczyk wyjął lewe oko i ciskał nim za wróblami, byłoby gorzej.Całe szczęście, że mam usposobienie łagodne.Inna mi się z takim młodym czytelnikiem wydarzyła historia, przysięgam, że autentyczna.Znajduję w skrzynce lisi.niezbyt kształtnymi pisany kulasami tej treści:„Kochany panie Poeto!Ja bardzo przepraszam, ale Tadzik idzie dziś z tatusiem do cyrku, a ja nie.bo nie umiałem historii, to niech pan zrobi, abym ja też poszedł, a ja się nauczę, tylko tatuś się gniewa, a jak pan powie, to się przestanie, i ja bardzo pana proszę.Jurek S., ulica…”Boże miły! O, nieszczęśliwy Jureczku! Biedaczek wyobrażał sobie, że niemożliwe jest, aby — gdy ja tego zażądani! — nie zabrali go do cyrku.Nie znałem tego nazwiska ani nigdy nie widziałem tego rozrzewniającego chłopaczka.Sprawa była jednak niemal honorowa — takiej prośbie gentleman odmówić nie może i nie powinien.Poszedłem zrezygnowany do wskazanego w liście domu, aby obronić uciśniona niewinność szlachetnego Jerzyka.Jest na drzwiach tabliczka z takim nazwiskiem.Posyłam bilet, wychodzi jakiś starszy pan, mocno zdziwiony nieoczekiwana literacka wizytą.Dialog jest taki:— Najmocniej pana przepraszam za najście, ale przychodzę z dziwna prośbą.— Będę Szczęśliwy, jeśli ją będę mógł spełnić…Dziękuję z góry; jest to właściwie drobiazg, ale uszczęśliwi jednego uczciwego człowieka.Ależ tym chętniej! O cóż idzie?— Panie! — mówię uroczyście — syn pański Tadzik idzie dziś z panem do cyrku, a biedny Jurek zostaje za karę w domu!Gentleman przymyka jedno oko, potem drugie, po czym zaczyna gwałtownie trzeć czoło, jakby sobie chciał przypomnieć, czy gdzie nie słyszał albo nie czytał o tym,, że mnie niedawno odwieźli do Tworek? Jest tak zdumiony, że nie może wydobyć głosu, z czego ja korzystam mówiąc poważnie:— Nie umiał historii, ale ja panu ręczę, że jutro nad tym posiedzi pilnie i nauczy się doskonale.Niech mi więc pan uczyni tę małą przyjemność i zabierze Jurka dziś.do cyrku!— Panie! — mówi miły starszy pan — na miłość boską! Skąd pan… W jaki sposób pan się o tym dowiedział?… To niesłychane!— W zupełnie prosty sposób.Czy rozmawiał pan kiedy z synami o mnie?— Często.Czytaliśmy razem Bardzo dziwne bajki.Chłopcy moi znają pana z widzenia, gdyż pan mieszka przy sąsiedniej ulicy.— Oto i cała tajemnica.Proszę, niech pan przeczyta len list…Starszy pan wziął drżącą ręką list i długo, długo czytał niewiele jego linijek.Twarz mu się rozjaśniła, a rękę podniósł nagle do oczu.— Złoty chłopiec! — podszepnąłem jego myśli.— Jureczek mój drogi! — szeptał sobie ojciec.Nagle wrzasnął na cały dom:— Jurek!Ostrożnie, badając teren, wsunął się do pokoju śliczny chłopak ze zwariowaną czupryną, którą zapewne przed chwilą darł sobie z rozpaczy.Ujrzawszy mnie, zrobił się purpurowy i najwyraźniej chciał dać drapaka.Zmógł się jednak, zaciął usta rozpaczliwie, szurgnął nogami w ukłonie i czekał straszliwej katastrofy.— Jureczku! mówił ojciec przedobrym głosem.— Idziemy dziś wszyscy do cyrku.Ten pan jest twoim przyjacielem, poproś go, może pójdzie z nami.Niebo upadło na zwariowany, złoty łeb Jurka.Nie mógł w pierwszej chwili pojąć wszystkiego, co się stało, po czym jak ryś rzucił mi się na szyję.Czasem spotykam na ulicy gromadkę urwipołciów w mundurkach, z wrzaskiem wracających ze szkoły.Nagle się robi wśród nich zamieszanie, jeden z nich zrywa czapeczkę z głowy, a inni patrzą z niemym podziwem i z nabożną miłością.To z kolegami mój przyjaciel Jurek, dusza Cudowna, która wierzy we wszechmoc poezji.Ach.żaki utrapione [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • anikol.xlx.pl