,
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.mogą domyślać się dlaczego.Była w trzecim miesiącu ciąży.- Co? To niemożliwe.- Gdyby dziecko się urodziło, byłby to chłopiec.- Ależ ona spędziła pół roku praktycznie uwięziona w domu, w którym mieszkała.- A co, nie było tam mężczyzn? A może to było cudowne poczęcie?Otworzyłem usta, żeby zaprotestować, ale zamiast protestu wyskoczyło pytanie:- Kto jest ojcem?- Nie jestem czarownicą, Garrett.To nazwisko, jeśli je znała, umarło wraz z nią.- Znała je.Nie była z tych, które nie znają.- Znowu zacząłem się gotować z wściekłości.- Znałeś ją? Waldo nie znał.Wiedział tylko, jak ma na imię, i że to ty ją do niego przysłałeś.- Znałem ją.Nie za dobrze, ale znałem.- Opowiedz mi o niej.Opowiedziałem.Ból trochę zelżał, kiedy pojawiła się żywa w moich słowach.- Potrafisz coś z tego zrozumieć? - zapytałem, kiedy skończyłem.- Tylko tyle, że stąpasz po śliskiej drodze.Rodzina Strażniczki, no, no.Czy Waldo powiedział ci, że mordercy byli spokrewnieni z wilkołakami?-Tak.- Niech będą przeklęte te bestie.Waldo pobił ich, ale za mało.Wysłałam Shaggotha, żeby ich poszukał.Znalazł tylko groby.Na ciałach nie było niczego, co mogłoby ich zdradzić.- Wiem.Sam ich oglądałem.Powiedz Shaggothowi, żeby uważał na siebie w lesie.Jest tam coś większego niż on.- Chyba żartujesz!- Chyba.Kiedy oglądałem te trupy, zaszedł mnie od tyłu jakiś mamut.- Mamut! W biały dzień, tutaj? To rzeczywiście niezwykłe.-Wstała i podeszła do szafki, a ja popijałem herbatę.- Od wyjazdu Waldo zastanawiam się nad twoją sytuacją.Wydawało mi się.i dalej mi się wydaje, teraz, kiedy wiem, kim ona jest.że najlepiej ci pomogę, ofiarowując parę zaklęć, którymi będziesz mógł zaskoczyć przeciwnika.Spojrzałem na szczątki Amirandy.- Doceniam to.Zastanawiam się tylko, dlaczego miałabyś się w to angażować.-Dla Waldo.Dla tej kobiety.Może i dla ciebie, chłopcze.Może dla siebie.A już na pewno w imię sprawiedliwości.W każdym razie był to okrutny czyn i należy odpłacić zań monetą równie nikczemną.Odpowiedzialny za to człowiek powinien zostać.Ale herbata ci stygnie.Postawię jeszcze jeden czajnik wody.Dostałem świeżej herbaty, tym razem z hartowanymi w ogniu klockami, które musiały być wcześniej wspomnianymi rogalikami.Spróbowałem.Gospodyni należy okazywać jak najdalej posuniętą uprzejmość, zwłaszcza gdy jest wiedźmą.Shaggoth wsadził głowę do izby i wybulgotał coś, co w jego dialekcie podejrzanie przypominało: „A kto zeżarł moje rogaliki?”, i spojrzał na mnie zwężonymi oczami, kiedy wiedźma odpowiedziała:- Nie zwracaj na niego uwagi.On tylko chce sobie pożartować.Aha.Jak mangusta żartuje sobie z kobrą.Usiadła znowu i wyjaśniła mi, jak korzystać ze sztuczek, które dla mnie przygotowała.Kiedy skończyła, podziękowałem jej i wstałem.- Jeśli Shaggoth mógłby mi pomóc, nie łamiąc w żartach paru moich kości, to chyba już sobie pójdę.Z początku wydawała się oburzona, potem górę wzięło rozbawienie.- Zbyt wielu historii się nasłuchałeś o wiedźmach, Garrett.Będziesz bezpieczniejszy tutaj niż pod księżycem.Shaggoth jest najmniej złośliwym stworzeniem spośród tych, które jeszcze nie wyemigrowały.Pomyśl o księżycu.Pomyśl o niej.Ci, którzy przeżywają w tym biznesie, mają doskonale rozwinięty instynkt, kiedy można się sprzeciwiać, a kiedy nie.Spryciarze wykoncypowali sobie, że nie należy się kłócić ze strażnikami burz, wojownikami, czarownikami i wiedźmami.Miejsce dla zastrzeżeń znajduje się dokładnie tuż poza linią zębów.- Doskonale.Gdzie będę spał?- Tu, przy ogniu.W lesie noc bywa zimna.Spojrzałem na to, co pozostało z Amirandy Crest.- Garrett, ona nie wstanie, żeby spacerować przy księżycu.Ma to już za sobą.Kiedyś spałem dość często w towarzystwie trupów, zwłaszcza wtedy, gdy byłem w Marines, ale niespecjalnie to lubiłem, a już na pewno nigdy nie dzieliłem kwatery z martwą kochanką.Wcale mi się to nie podobało.- Shaggoth wstanie o świcie i pomoże ci załadować ją do bryczki.Obrzuciłem wzrokiem ciało i pomyślałem sobie, że to będzie długa i ciężka droga do domu.A kiedy już się tam znajdę, będę musiał zadać sobie poważne pytanie: co z nią dalej robić?- Dobranoc, panie Garrett.- Wiedźma okrążyła pokój, zdmuchując świece i zbierając zastawę do herbaty, którą zaraz zaniosła do kuchni.Słyszałem, jak szczęka naczyniami, zostawiając mnie samemu sobie.Zacząłem się zastanawiać, do czego służą jaja, jeśli się z nich nie korzysta, po czym złożyłem na kupę kilka poduszek i wałków, zastanawiając się, czy to już łóżko, czy jeszcze nie.Dorzuciłem do ognia kilka kawałków drewna i położyłem się.Gapiłem się w sufit jeszcze długo po tym, jak szczękanie naczyń w kuchni ucichło i zgasło światło.Migotanie ognia sprawiało, że wciąż wydawało mi się, iż Amiranda porusza się tuż poza zasięgiem mojego wzroku.Przemyślałem sobie wszystko od początku.A potem jeszcze raz.Gdzieś tu krył się jakiś malutki, uporczywy szczególik, który w połączeniu z monetą z farmy powodował, że znowu stałem się cholernie podejrzliwy wobec Juniora.Nieraz intuicja wcale nie jest intuicją, tylko podświadomą pamięcią.Wreszcie go miałem.Buty, które Willa Dount pokazała mi, kiedy po raz pierwszy znalazłem się na Górze.Buty.Należało poświęcić im dużo uwagi, i to pod każdym względem.W międzyczasie jednak musiałem odpocząć.Jutro będzie kolejnym w serii, długim i trudnym dniem.XIXŚniadanie z Shaggothem było ciekawym przeżyciem.Ależ on jadł! Trójka takich mogłaby wpędzić w głód całe narody.Nic dziwnego, że ten gatunek jest taki rzadki [ Pobierz całość w formacie PDF ] |
Archiwum
|