,
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Usłyszałem, że na zewnątrz coś się dzieje.Wyjrzałem.Nadjeżdżała Strażniczka.Wreszcie.Wysiadła z powozu i ruszyła w moją stronę.Ustąpiłem jej z drogi.Weszła, rozejrzała się po polu bitwy, pociągnęła nosem, spojrzała na mnie podejrzliwie.- Jesteśmy już wszyscy - wyjaśniłem.- Zaraz poustalam pewne sprawy i możemy zaczynać.- W porządku.- Podeszła do baroneta.Jego krzesło przewróciło się w trakcie walki.Przez chwilę przyglądała mu się, po czym przeszła do Donni Pell.- Czy to ta słynna dziwka, Garrett?- Jeszcze nie pytałem, ale chyba tak.- Niespecjalnie wygląda.- Z babami nigdy nic nie wiadomo.Kiedy się ją umyje i umieści tak, żeby mogła poczarować tym i owym, może wyglądać zupełnie inaczej.Tymi słowami zarobiłem sobie najczarniejsze z możliwych spojrzeń.Tymczasem w drzwiach stanęła Domina Dount, po raz pierwszy odkąd ją znam całkowicie ogłupiała.- Saucerhead, czy mógłbyś przyprowadzić Amber?Obdarzył mnie spojrzeniem równie pełnym miłości jak spojrzenie Strażniczki, skinął głową i wyszedł na zewnątrz.Ja tymczasem zagadnąłem Strażniczkę:- Pani wybaczy, nie wiem, czy leży to w pani magicznych możliwościach, ale przydałoby nam się tutaj co nieco uzdrawiających czarów.- Wszyscy, którzy stykają się z wojennymi lordami i Venageti muszą posiadać podstawowe zasady magicznej pierwszej pomocy medycznej, panie Garrett.- Ma pani zapewne na myśli “wszystkich” określonej klasy, madam - w tym momencie weszła Amber i natychmiast poszarzała na twarzy.Już myślałem, że znowu puści pawia.- Cóż, Amber, nieraz tak się zdarza.Rzygaj, ile dusza zapragnie.Jak się czujesz, Saucerhead?- Przeżyję.Garrett, do cholery, dlaczego nigdy nie uprzedzisz, kiedy wyciągasz z rękawa któryś ze swoich cholernych trików? - Skrzywił się i rozmasował obolały żołądek.Nie chciało mi się wyjaśniać mu, że gdybym ich uprzedził, uprzedziłbym także naszych przeciwników.Wrzuciliśmy wilkołaki i Brunów w zarośla bez względu na to, czy byli żywi, czy martwi.Farma wciąż była zatłoczona jak królicza nora.Znaleźliśmy dla wszystkich miejsce do siedzenia.Tylko Amber i ja pozostaliśmy w pozycji stojącej.Ona oparła się o framugę drzwi - była zbyt nerwowa, żeby usiąść.Siedzisko Strażniczki nie było lepsze od innych, ale jej obejście zmieniło je w tron.- Proszę zaczynać, panie Garrett - rzekła.- Zaczniemy od mojego przyjaciela Skredliego.Skredli, opowiedz tym miłym państwu historyjkę, którą mnie uraczyłeś u Choda.I pamiętaj, proszę, że ta pani może ci zrobić większą krzywdę niż Chodo.Skredli jeszcze raz przeżył atak fatalizmu.Opowiedział.Dokładnie to samo co mnie.W jego opowieści czarnym charakterem była Donni Pell.Cudownie było patrzeć, jak związana kusicielka stara się na bieżąco skłonić go do zmiany opinii na temat jej osoby.Na Gameleona i daPenę też warto było popatrzeć.I na Dominę Dount, jeśli już o tym mowa, bo właśnie dowiedziała się o paru sprawach, o których słyszała, ale którym w głębi ducha nie dawała wiary.Kiedy Skredli skończył, spojrzałem na Gameleona.- Myślisz, że uda ci się z tego wykręcić?- Obedrę cię ze skóry.- Może go trochę poobijać, żeby był milszy? - zaproponował Morley.- Zawsze chciałem się dowiedzieć, czy szlachetne gnaty łamią się z takim samym trzaskiem, jak pospolite.- To chyba nie będzie potrzebne.- Pozwól mi chociaż troszkę wykręcić mu ramię.A co ty na to, Saucerhead? Moglibyśmy powiesić go za kostki i rozszczepić jak drewienko.- Spokój tam! - krzyknąłem.Raver Styx uniosła lewą rękę i wyciągnęła ją w stronę Gameleona.dłonią i rozpostartymi palcami w jego stronę.Jej twarz nie zmieniła obojętnego wyrazu, ale lawendowe iskry zatańczyły między nimi.- Nie! - wrzasnął Gameleon i wydał z siebie długi, mrożący krew w żyłach ryk.Nigdy bym nie uwierzył, że ktoś może mieć w płucach tyle powietrza.Potem oklapł.- To tyle, jeśli chodzi o niego.A teraz pan, baronecie? Zaśpiewa nam pan swoją arię?Cholera, nie miał na to ochoty.Jego stara siedziała tuż obok.Usmaży mu jaja na patelni bez masła.- Karl - przemówiła Strażniczka.- O czymkolwiek teraz myślisz, alternatywa jest znacznie gorsza.Znowu uniosła lewą dłoń.Zabłysło kilka iskier.Baronet skrzywił się, zaskomlał.Opuściła dłoń na kolana i uśmiechnęła się nieprzyjemnie.- To też zrobię, wiesz o tym.Byłem przekonany, że nie buja.W pomieszczeniu było jednak kilka obojętnych twarzy.Powiodłem wzrokiem od Gameleona, poprzez daPenę, po Amber, która zdaje się szczerze żałowała, że przyszła.Biedny Skredli pluł sobie w brodę, że nie uciekł, zamiast próbować ostatniej szansy.Donni Pell.Po raz pierwszy skoncentrowałem uwagę na pajęczycy, autorce sieci.Do tej pory starałem się unikać bliższego z nią kontaktu, gdyż nawet ja jestem troszkę wrażliwy na to, co było jej najniebezpieczniejszą bronią.Nie wyglądała groźnie.Była niewysoka, jasnowłosa, dobrze po dwudziestce, ale miała tę cudowną twarz i cerę, która sprawia, że niektóre kobiety wyglądają jak nastolatki przez dziesiątki lat [ Pobierz całość w formacie PDF ] |
Archiwum
|