, Brust Steven Vald Taltos 03 Teckla 

[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.I nie będę nawet z tobą dyskutowała na temat tego, kogo uważaszza niewinnego.Mogę ci tylko powiedzieć, że jeżeli naprawdę wierzysz w to, copowiedziałeś, to nic, co powiem, nie zmieni twoich przekonań, więc nie ma sensuo tym rozmawiać.Odetchnąłem z ulgą, bo spodziewałem się kolejnych frazesów albo obrazy.Sam zresztą nie wiem, dlaczego się tym przejmowałem  chyba dlatego, że wy-dawała się najrozsądniejsza z nich wszystkich, a człowiek nie lubi rozczarowań.Może też zależało mi na tym, by choć jedno z nich mnie polubiło.To było głu-potą, jako że życie nauczyło mnie lata temu  konkretnie gdy miałem dwanaścielat, że staranie się, by być lubianym, nie przynosi efektów i z zasady jest bole-sne.Wytłumaczono mi to tak poglądowo, że nie zapomnę do śmierci, a parę dnimusiałem spędzić w łóżku dzięki użytym argumentom.Od tej pory wymuszam jedynie szacunek dla własnej osoby.Uświadomienie sobie własnej głupoty i słabości wywołało falę złości na same-go siebie, z którą przyszło otrzezwienie i świeża dawka zdecydowania.Wybrałemzawód świadomie i nie żałowałem tego.Zdecydowałem się, ponieważ nienawidzi-łem elfów, i to nie uległo zmianie.Kelly i reszta robili wszystko dla idei, którychnigdy nie zrozumiem.Dla nich ludzie byli  masami (z zasady uciśnionymi), in-dywidualne osoby zaś były istotne tylko w związku z ich działalnością na rzecz134 ruchu.Poza tym po prostu nie istniały.Ktoś kto myśli w ten sposób, nie jest zdol-ny do miłości, przynajmniej w normalnym znaczeniu tego słowa.Ale jest takżeniezdolny do nienawiści, ponieważ za bardzo interesuje go, dlaczego ktoś zrobiłto, co zrobił, by go za to nienawidzić.A ja umiałem nienawidzić.Nawet teraz czułem w sobie lodowatą nienawiść doHertha.Doskonale rozumiałem, dlaczego zrobił to, co zrobił, i nie miało to żad-nego znaczenia.Nienawidziłem go tak silnie, że chciałem zabić go własnoręcznie wynajęcie zabójcy nie dałoby mi żadnej satysfakcji.Chciałem poczuć, jak tań-czy pod ostrzem swój ostatni w życiu taniec i jak to życie będzie zeń wypływaćniczym woda górskiego potoku.I chciałem widzieć w jego oczach świadomość,że dla niego już wszystko się skończyło: nie będzie wskrzeszenia, a może i niebędzie niczego, bo nadal nie byłem pewien, czy nie użyję broni Morgantich.Tegowłaśnie chciałem, a pragnienia robią z człowieka tego, kim jest.Położyłem na stole zapłatę za klavę i herbatę.Natalia nie wiedziała, o czymmyślę, ale zdawała sobie doskonale sprawę, że z rozmowę skończyłem.Podzięko-wała i wstaliśmy równocześnie.Skłoniłem się uprzejmie, dziękując za towarzy-stwo.Wychodząc, zauważyłem, że dała znak swoim towarzyszom.Wyszli tużprzede mną i przystanęli, czekając na nas.Kiedy ich mijałem, człowiek skrzy-wił się pogardliwie.Gdyby zrobił to Teckla, zabiłbym go, ale to był człowiek.Więc poszedłem dalej. Rozdział trzynasty.usunąć kocią sierść.Dzwonki rozbrzmiały, kiedy wszedłem do sklepu.Dziadek pisał coś staro-modnym ołówkiem.Uniósł głowę i widząc mnie, uśmiechnął się. Vladimir! Witaj, noish-pa.Uściskaliśmy się.On przywitał się z Loioshem, mnie Ambrus wskoczył nakolana, ledwie usiadłem, toteż przywitałem się z nim jak należy.Ambrus nigdynie mruczał w czasie głaskania czy drapania, ale w jakiś sposób dawał do zrozu-mienia, czy forma pieszczoty mu odpowiada.Dziadek powiedział mi kiedyś, żeAmbrus mruczy tylko wtedy, kiedy razem używają czarów.Mruczenie oznaczało,że wszystko jest w porządku.Przyglądałem się dziadkowi, zastanawiając się, czy wygląda starzej i delikat-niej.Nie mogłem tego stwierdzić, co nie jest niczym dziwnym  najtrudniej za-uważa się zmiany u kogoś, kogo się dobrze zna i często widuje.Z jakiegoś powoduprzyjrzałem się jego kostkom  na pewno wyglądały delikatnie jak na kogoś jegopostury.Acz z drugiej strony klatka piersiowa była jak zwykle muskularna i szero-ka pod wypłowiałą czerwono-zieloną koszulą, a łysa (jeśli nie liczyć cieniutkiegowianuszka siwych włosów) głowa błyszczała jak zwykle w blasku świec. I co?  spytał po chwili dziadek. Jak się czujesz? Dobrze, jak zwykle.A ty? Podobnie, noish-pa. To dobrze.Co cię trapi?Westchnąłem. Byłeś tu w 221?  spytałem.Uniósł brwi zaskoczony. Byłem.To był zły czas  potrząsnął głową ze smutkiem, ale równocześniecoś rozbłysło na dnie jego oczu. Brałeś w tym udział?136  Jak mogłem nie brać? Wszyscy brali.Albo czynnie, albo się chowali, alejakiś udział brali wszyscy. Mój ojciec też?Spojrzał na mnie z dziwną miną [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • anikol.xlx.pl