, Makuszynski Kornel List z tamtego swiata (SCAN dal 

[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Starożytny jest to grat i do tego kulawy, bo ma tylko trzy nogi, a czwartą zastępuje cegła.Ralfie, czy boisz się tej szafy?- Z mebli boję się jedynie fortepianu, ale tylko wtedy, kiedy ty na nim straszysz.Poza tym jestem nieustraszony.- Wobec tego chodźmy spać!Noc była prześwietnie jasna i srebrna od księżyca.Przez okno widać było w srebrze odlany szlachetny gmach bernardyńskiego kościoła, po którego dachach lała się świetlista miesięczna struga.Cały świat napełniło „przyjazne milczenie księżyca” - jak -pięknie mówi łaciński poeta.Świat zalała miękka jak muśliny cisza.Na niebie nie było ani chmurki.Wszyscy już zapewne posnęli w rozłożystym domu, bo nie było słychać żadnych ludzkich głosów.Trzej młodzieńcy rozmawiali przyciszonymi szeptami, zgasiwszy świecę, zgoła zbędną wobec srebrnej miesięcznej obfitości.Ralf patrzył przez okno na cichy świat i czasem smutno westchnął.Myślał - być może - że w tej samej chwili panna Janeczka spogląda przez drugie okno i też srebrzyście marzy.Jan trącił nieznacznie łokciem brata Józefa i szepnął:- Słyszysz?- Słyszę.To może dlatego, że zjadł na kolację całą kaczkę.- Nie, boby kwakał, a nie wzdychał.- Co wy tam szeptacie? - zapytał Ralf podejrzliwie, nagle się odwróciwszy.- Nic, nic… Janek mnie pytał, czy zauważyłem, jak ten śmieszny Dziurawiec zawracał oczami w stronę panny Janiny, która się do niego uśmiechała.- Dziurawiec? Widziałeś? … A ona się uśmiechała? To też widziałeś?- Zdaje mi się, że widziałem, ale może się mylę, bo nigdy przecie nie wiadomo, na kogo ten człowiek patrzy.Ralf usiłował ostrym spojrzeniem przebić srebrem przesiany mrok i zajrzeć w oczy malarza, napotkał jednakże oczy anielsko niewinne.- Co to było? - przejmującym szeptem zapytał nagle Jan.- Co ma być?- Nie wiem… Cicho!… Zdaje mi się, że ktoś chodzi…Zaczęli nasłuchiwać, pozostawiwszy w spokoju Bogu ducha winnego Dziurawca.- Tak, ktoś chodzi… Z lewej strony…Wśród nocnej ciszy słychać było powolne kroki ciężko wlokących się nóg.- Ktoś nie może spać.Ale kto?- Aptekarz - szepnął Jan.- To z jego pokoju… Gdyby ciocia Kasia wędrowała po nocy, toby grzmiało i drżałby- dom.Tak, to on! Biedaczysko…- A może to lunatyk?- Lunatyk nie chodziłby po pokoju, tylko po dachu, bo u nich taka moda.Biedny człowiek nie może spać w oczekiwaniu jutrzejszego dnia.Przyznam się, że mi go strasznie żal.Ot, sprawiedliwość, psiakrew! Jeden Mościrzecki tyje tak, że trzeba będzie nabijać na niego obręcze, a drugi chudnie z głodu… Daj Boże, żeby się to już jutro odmieniło! Ale nic na to nie poradzimy… Chodźmy spać!Jan zaczął badać przeznaczone dla niego łoże i wzruszył ramionami.- Nawet Madej zbój nie wytrzymałby na czymś takim… Straszne łoże!Ralf, bardzo zamyślony i milczący, pochylił się nad swoim legowiskiem i pokiwał smutno głową.Po czym nagle powziąwszy postanowienie, zwlókł z niego słomą nadziany siennik, poduszkę i wyliniały koc i zwalił to wszystko pod ścianę.- Co czynisz, szalony? - zapytał Jan.- A jakże ja się zmieszczę na tym łóżeczku? Czy mam otworzyć okno i wyciągnąć przez nie nogi w stronę parku? Czy mam się złożyć jak scyzoryk?- Trzeba było w dzieciństwie jeść kaszę, a nie drożdże.Dobranoc!- Obyś nie usnął do rana! - mruknął Ralf.Po niedługiej chwili obaj bratowie zapadli w czarną topiel snu, a Ralf, wyciągnięty na podłodze wzdłuż ściany, rozmyślał boleśnie i starał się przypomnieć sobie, czy istotnie Dziurawiec usiłował oczarować pannę Janinę.- Jest to ohydne oszczerstwo! - rzekł wreszcie do swej rozziewanej duszy.- Na spółkę wymyślili takie łajdactwo i śpią jak niemowlęta.Poczekajcie, małpiszony!Podniósł się cichutko i na kolanach posunął ku śpiącej szafie.Obiema rękami ujął u dołu jej odrzwia i szarpnąwszy rozwarł je jednym ruchem.Skrzydła szafy rozleciały się z piskiem i ze skrzypieniem we dwie strony.- O Boże, co to?! - wrzasnął Jan.- Nie wiem… - dygocącym głosem ozwał się brat wyskoczywszy z łóżka.- Zapal prędko świecę… Ralf!! Ralf!!Ralf oddychał głęboko w ciężkim pogrążony śnie.Józef zapalił świecę drżącą ręką i przy jej migotliwym blasku badał pokój.- Szafa! - szepnął zdławionym głosem.~ Szafa! - ze zgrozą szepnął Jan [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • anikol.xlx.pl