,
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Zgodził się, a następnego dnia radośnie złożył wymówienie wpracy.Jego ostatnim posunięciem było podrobienie kwitu sprzedaży,dzięki czemu opuścił zakład z najdroższym teleobiektywem wkieszeni.To dopiero będzie numer.Nareszcie robił swoje.Zdobycz się wycwaniła.Zrobił wiele zdjęć księcia w drodze nawykłady i z powrotem, lub odjeżdżającego z Magdalene wtowarzystwie detektywów.Miał zdjęcia Wiktorii robiącej dokładnie tosamo.Spędził wiele godzin, siedząc okrakiem na suzuki.Ukryty wgąszczu głogu na Girton Road czekał na pojawienie się małego,czerwonego renault, na który Wiktoria otrzymała teraz zezwolenie.Poznał innych pasażerów samochodu, szczególnie chudą, czarnądziewczynę, która często była z Wiktorią.Zauważył, że Amerykanka,bez względu na pogodę, jezdzi rowerem.Zrobił jej kilka zdjęć naszczęście.Wyszły bardzo dobrze.Nie mógł natomiast zdobyć wspólnego zdjęcia Ryszarda iWiktorii.Spędził wiele godzin przy telefonie, pouczany przezredaktora z kolumny plotek w Daily Post".Skojarzył wieleczwartkowych i piątkowych wyjazdów Ryszarda do Sandringham zwyjazdami Wiktorii tą samą drogą kilka godzin pózniej.W sklepiesprzedającym zbędne wyposażenie wojskowe nabył mapy, lornetkęoraz kurtkę moro i wyruszył na rekonesans posiadłości przez polaNorfolku.Natychmiast złapali go dwaj detektywi w land - roverze iuprzejmie odwiezli na drogę publiczną.Z tym samym sprzętem przelazł szarym świtem przez ogrodzeniena teren Girton College i przykucnął za żywopłotem, obserwując, jakjedne po drugich zapalają się światła w wąskich oknach.Budziły sięstudentki.Myśl o tylu kobietach w strojach nocnych i bieliznie zaczęłago podniecać.%7łeby lepiej widzieć, wspiął się na najniższą gałązkasztanowca i bacznie obserwował każde okno.W nagrodę od czasudo czasu migał mu przed oczami kawałek ciała albo biustonosz.Kiedy przybyła policja, Cowley jedną ręką z przejęciem waliłkonia, a drugą ściskał lornetkę.Wyższy posterunkowy ściągnął go naziemię.Potem skopali go, obili gębę i zawlekli do bramy bez cieniawspółczucia dla jego złamanego obojczyka.Następnie wrócilipoinformować portiera college'u, że usunęli zboczeńca z terenunieruchomości, sprawiedliwość została wymierzona w trybiedoraznym i że bardzo by ich ucieszyło śniadanie w jadalni wtowarzystwie młodych dam.Pod koniec dnia Keith Cowley opuścił szpital z ręką i połowąklatki piersiowej w gipsie.W samotności swego mieszkania wypiłbutelkę Bacardi przysięgając, że dostanie księcia Ryszarda i jegodziwkę, nawet gdyby to była ostatnia rzecz, jaką zrobi w życiu.Wiktorio, nie możesz się tu wiecznie ukrywać.Chodz, pójdziemygdzieś, to się rozerwiesz.Wiem, że lubisz Monty Pythona.No, daj sięnamówić ten jeden raz i chodz ze mną do kina.Wiktoria potrząsnęła głową.- To bardzo miło z twojej strony, Jo, ale naprawdę muszęnadrobić zaległości w czytaniu.Jo wzruszyła ramionami i zaczęła nakładać na siebie kilka warstwwełnianej odzieży, żeby nie zmarzła podczas wyprawy do miasta.Wiedziała, że Wiktoria spędzi większą część wieczoru wromantycznym transie, robiąc chaotyczne notatki na temat szkołyflorentyńskiej, opiłowując już i tak idealnie zadbane paznokcie.Zdaniem Jo, ktoś tak bardzo zakochany aż się prosi o kłopoty.Szczególnie ktoś tak naiwny jak Wiktoria i zakochany w takaroganckim gówniarzu jak książę Ryszard.- Nigdy nie pytałaś mnie o to zdjęcie - powiedziała, chcąc zasiaćziarno niepokoju.- Powiedziałaś, że cię potrącił, czy coś podobnego.Wiktoriaprzypomniała sobie, jak słabo się broniła, kiedy tamtego wieczoru Jousiadła obok niej przy kolacji pytając gniewnie: Co jest grane z tąwaszą rodziną królewską?"- Czy on zawsze jezdzi jak wariat?- Tak, muszę przyznać, że czasami jezdzi za szybko.Takiewyznanie ze strony członkini kasty dworaków było ogromnąniedyskrecją, ale Wiktoria uważała Jo za osobę godną zaufania.Odkryła też, że istotnie potrzebuje wyrafinowania Amerykanki, któraotworzyła jej oczy na wstrętny nowy świat, w którym żyje.- Wiesz, widziałam tego fotografa.Wiedziałam, że tam jest ispecjalnie ustawiłam się do zdjęcia.Byłam taka wściekła.- Ryszard nigdy o tym nie wspominał - powiedziała Wiktoriauspokajającym głosem [ Pobierz całość w formacie PDF ] |
Archiwum
|