,
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Nawet przysiągłbym, że pani baronowa w jednym ze swoich nieoświetlonych okien siedzi zlornetą i penetruje pierwsze piętro, bo rolety jak zwykle nie były zasunięte.Cofnąłem się tedy za firankę, ażeby choć mnie ta poczwara nie widziała, i prosto z mostu pytam paniMisiewiczowej:- Bez obrazy pani dobrodziejki, dlaczego panie tak ciągle siedzicie w oknach?.To niedobrze.- Ja się cugów nie boję - odparła szanowna dama - a mam w tym wielką przyjemność.Bo imaginujsobie pan, co Helunia odkryła.Czasami okna bywają w takim porządku oświetlone, że układa się z nichjakby abecadło.Heluniu! - zwróciła się do dziecka - a nie ma tam jakiej literki?.- Jest, babciu, i nawet dwie.Jest H i jest T.- Prawda! - potwierdziła staruszka.- Jest H i jest T.Niechże pan spojrzy.Spojrzałem.Istotnie, naprzeciw nas były oświetlone dwa okna na trzecim piętrze, trzy na drugim i dwana pierwszym w taki sposób, że tworzyły znak: HZaś w tylnej oficynie pięć okien trzeciego piętra, jedno drugiego, jedno pierwszego i jedno na parterze,również oświetlone, tworzyły znak: T- Przez te okna, panie - mówiła babcia - (choć rzadko układają się z nich literki) Helunia nabrałaciekawości do abecadła, a i teraz jeszcze bawi się najlepiej, jeżeli potrafi, złożyć z oświetlonych okienjakąś formę.Dlatego nawet nie zapuszczamy rolek wieczorem.Wzruszyłem ramionami, bo i jakże tu bronić dziewczynce, ażeby wyglądała oknem, jeżeli się ona tymtak ładnie bawi!- Jak tu nie wyglądać oknem - westchnęła pani Misiewiczowa - kiedy to nasza jedyna przyjemność.Czymy gdzie bywamy? Czy kogo widujemy?.Od czasu jak Ludwik wyjechał, zerwały się nasze stosunki zludzmi.Dla jednych jesteśmy za ubogie, dla innych podejrzane.Otarła oczy chustką i mówiła dalej :- O, Ludwiczek zle zrobił, że wyjechał; bo choćby go nawet uwięzili, okazałaby się jego niewinność iznowu bylibyśmy razem.A teraz on Bóg wie gdzie, a Stawska.Mówi pan, żeby nie wyglądać!.Przecież ona, biedactwo, ciągle czeka, nasłuchuje i wypatruje, czy Ludwik nie wraca, a przynajmniejczy nie będzie od niego listu? Niech tylko kto biegnie prędzej przez dziedziniec, ona zaraz do oknamyśląc, że to bryftrygier.A jeżeli kiedy do nas wstąpi bryftrygier (my, panie Rzecki, bardzo rzadkoodbieramy listy), to gdybyś pan widział Helenkęl.Mieni się, blednie, drży.Nie śmiałem ust otworzyć, a staruszka odpocząwszy prawiła:- I ja sama lubię siedzieć w oknie, osobliwie kiedy jest ładny dzień i czyste niebo, bo wtedy staje mi wpamięci mój mąż nieboszczyk jak żywy.- Tak - szepnąłem - przypomina go pani niebo, gdzie on mieszka obecnie.- Nie pod tym względem, panie Rzecki - przerwała.- %7łe on jest w niebie, to wiem, bo gdzieżby mógłbyć taki spokojny człowiek? Ale jak patrzę na niebo i na ścianę tej kamienicy, zaraz przychodzi mi namyśl szczęśliwy dzień naszego ślubu.Klemens nieboszczyk miał wtedy na sobie szafirowy frak i żółtenankinowe spodnie, zupełnie tego koloru co nasza kamienica.O, panie Rzecki - mówiła staruszka płacząc - wierz mi, że dla takich jak my nieraz okno starczy zateatr, koncert i znajomości.Bo i na co my już mamy patrzeć?Nie potrafię opisać, jak mi się zrobiło smutno, kiedy z powodu marnego wyglądania oknem usłyszałemtaki dramat.Nagle w drugim pokoju zrobił się szelest.Uczennice pani Stawskiej skończywszy lekcjęzabierały się do domu, a ich przecudna nauczycielka uszczęśliwiła mnie swoim widokiem.Kiedym ją witał, miała zimne ręce, a na boskiej twarzy wyraz zmęczenia i smutku.Zobaczywszy mniejednak raczyła się uśmiechnąć.(Drogi anioł! jakby domyślała się, że jej słodki uśmiech na cały tydzieńrozświetla mi ciemności życia.)- Mówiła panu mama - rzekła pani Stawska - jaki nas dziś spotkał honor?Aha, prawda, zapomniałam.- wtrąciła pani Misiewiczowa.Tymczasem dwie panienki wyszły dygając i zostaliśmy sami, jakby w kółku familijnym.- Niech pan sobie wyobrazi - mówiła pani Stawska - że miałyśmy dziś wizytę baronowej.W pierwszejchwili prawie zlękłam się, bo ona, biedaczka, nie ma przyjemnej powierzchowności, taka blada, takzawsze czarno ubrana, takie ma jakieś spojrzenie.Ale rozbroiła mnie w jednej chwili, kiedyzobaczywszy Helunię rozpłakała się i upadła przed nią na kolana wołając: takie było moje małebiedactwo i już nie żyje!.Zimno mi się zrobiło, kiedym tego słuchał.Nie chcąc jednak może na próżno przerażać pani Stawskiej,nie śmiałem zakomunikować jej moich przeczuć [ Pobierz całość w formacie PDF ] |
Archiwum
|