,
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Teraz ten puls zniknął, ale tylko z domu.Może poszła do tamtych, chyba tak, ale na pewno nie dalej.Ponieważ ulicę Topolową otaczała teraz pustynia Nevady.chociaż nie była to prawdziwa Nevada, raczej Nevada umysłu, powołana do istnienia z wyobraźni Taka.Z pomocą Setha oczywiście.Niczego nie byłby w stanie uczynić bez Setha.Tak zawrócił do kuchni.To chyba bardzo dobrze, że ciocia Audrey zniknęła.Będzie teraz łatwiej kontrolować Setha; zmniejszy to prawdopodobieństwo, iż zacznie w najważniejszym momencie stwarzać problemy.Nie to, żeby ten mały facecik stanowił w ogóle jakiś problem; miał swoją moc, ale w krytycznych chwilach bywał bezradny.Początkowo przypominało to zapasy równych sobie przeciwników.tyle że tak naprawdę nie byli równi.Na dłuższą metę surowa siła nigdy nie dorówna zręczności, Tak zaś miał na dopracowanie swych sztuczek i podstępów całe tysiąclecia.A teraz krok po kroku zdobywał przewagę, używając przeciwko Sethowi Garinowi jego własnej niezwykłej mocy - podobnie jak zręczny mistrz karate walczący z silniejszym, lecz głupszym przeciwnikiem.Seth? - zawołał, sterując w stronę lodówki.- Seth, gdzie jesteś, kumplu?Przez sekundę myślał nawet, że Seth zniknął.tylko że to było niemożliwe.Byli teraz spleceni w jedno, jak syjamscy bracia zrośnięci kręgosłupami.Gdyby Seth opuścił ciało, cały jego autonomiczny układ nerwowy - serce, płuca, wydalanie, odbudowa tkanek, fale mózgowe - przestałby funkcjonować.Tak miałby na nie wpływ nie większy, niż ma astronauta na tysiące skomplikowanych urządzeń, które najpierw wynoszą go w kosmos, a potem utrzymują tam w niezmiennym środowisku.Seth stanowił komputer; bez komputera jego operator umrze.W wypadku Setha samobójstwo nie wchodziło jednak w grę.Tak był w stanie powstrzymać go przed tym, równie skutecznie jak doprowadzić Jima Reeda do jego popełnienia.Poza tym wyczuwał, iż Seth wcale nie pragnie się zabić.W gruncie rzeczy jakaś część Setha nie chciała nawet uwalniać się od Taka.To przecież Tak wszystko zmienił.To od niego Seth dostał Wozy Mocy, które nie były zwyczajnymi zabawkami; to od niego dostał filmy, które działy się naprawdę; to Tak wychynął z Chińskiej Jamy z parą butów kowbojskich pasujących jak ulał na nogę małego, samotnego chłopczyka.Któż mógłby pragnąć, by taki magiczny przyjaciel go opuścił? Zdając sobie w dodatku sprawę, że jeśli ten wypróbowany towarzysz sobie pójdzie, trzeba będzie wrócić do celi w gułagu własnej czaszki?Seth? - zawołał jeszcze raz Tak.- Gdzie jesteś, mój ty źrebaczku?Wreszcie, głęboko w plątaninie tuneli, jam i zapadni, skonstruowanej przez chłopca (przez tę jego część, która nie chciała Taka, przerażona zagnieżdżonym we własnej głowie intruzem), Tak pochwycił ślad dobrze mu znanego pulsowania.Obecność!To Seth, bez dwóch zdań.Ukrywa się.Pewien, że Tak nie może go zobaczyć, usłyszeć, wywęszyć.Rzeczywiście nie mógł.Lecz puls był stale obecny, niczym sygnał sonaru, więc gdyby Tak potrzebował Setha, zawsze może go wytropić i wyciągnąć z ukrycia.Chłopiec nawet o tym nie wiedział.A jeśli dobrze się wywiąże ze swych obowiązków małego pomocnika kowboja, może nigdy nie będzie musiał wiedzieć.Tak jest, szeryfie - pomyślał, otwierając lodówkę - jestem prawdziwą, jednoosobową strażą obywatelską.Ale nawet tacy regulatorzy jak ja muszą jeść.Żreć im się chce jak nie wiem co, takim regulatorom, kiedy tak ścigają tych koniokradów i bandytów, co to napadają na banki.Na górnej półce stało świeże mleko czekoladowe.Umorusanymi rękami Setha Tak zdjął wysoki, biały dzbanek z półki i postawił go na blacie szafki, po czym zlustrował zawartość szuflady na mięso.Leżały tam hamburgery, lecz Tak nie umiał gotować, a baza danych w mózgu Setha nie zawierała oczywiście żadnych informacji na ten temat.Tak nie miał nic przeciwko jedzeniu surowego mięsa - nawet je lubił - lecz dwa czy trzy razy ciało Setha zareagowało na surowego hamburgera niestrawnością.W każdym razie ciocia Audrey twierdziła, że to właśnie mu zaszkodziło, i chyba nie kłamała (chociaż z ciocią Audrey nigdy nie można być do końca pewnym).Ostatnim razem było najgorzej - wymioty i sraczka przez całą noc.Tak opuścił lokal na ten czas, sprawdzając tylko raz po raz, czy nikt mu nie wykręca jakiegoś numeru.Nienawidził czynności wydalniczych Setha, nawet gdy odbywały się normalnie, tamtej nocy zaś daleko im było do tego.Więc z hamburgera nici.Ale były kiełbaski i parę plasterków porcjowanego sera - tego żółtego, który szczególnie lubił.Użył więc rąk Setha, by zgromadzić to wszystko na blacie, a potem siłą niezwykłego umysłu, który dzielił z chłopcem, sprowadził drogą powietrzną z szafki naprzeciwko plastikowy kubek od McDonalda.Podczas gdy przygotowywał sobie kanapkę z białego chleba obłożonego wędliną i serem oraz górą musztardy, plastikowy dzbanek uniósł się, przechylił i napełnił mlekiem kubek z wyblakłym obrazkiem Charlesa Barkleya walczącego z Diabłem Tasmańskim.Tak wypił połowę zawartości czterema wielkimi łykami, beknął i pochłonął resztę.Wgryzając się w kanapkę i nie zważając na kleksy musztardy padające na brudne stopy chłopca, nalał mocą umysłu następny kubek.Przełknął, ugryzł, mlasnął; przełknął, popił, beknął.Kiszki powoli przestawały mu grać marsza.Cały problem z tym telewizorem - szczególnie gdy leciały „MotoGliny” albo „Regulatorzy” - był taki, że film wciągał Taka, który zanurzał się w te potężne fantazje i zapominał nakarmić ciało Setha.A potem obaj umierali z głodu, więc nie dało się myśleć ani planować, a co dopiero działać.Stwór dopił drugą porcję czekoladowego mleka, przechylając kubek wysoko, by wysączyć co do kropli, po czym cisnął go do zlewu obok reszty brudnych naczyń [ Pobierz całość w formacie PDF ] |
Archiwum
|