, Joanna Chmielewska (Nie)boszczyk Maz M5HCOKU43TCUX 

[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.U sąsiada też.Zaskarżyła­bym ich do sądu, ale pieniędzy i tak mi nie zwrócą, bo ubezpieczenie zapłaci, to na co mi ten kołowrót, strata czasu i zdrowia.Allianz powinien ich skarżyć! I Warta! A nie my!Z tym Karol zgadzał się w pełni, dawno już dziwiło go, że instytucje ubezpieczające lekceważą sobie cał­kowicie kwestię wyłapywania sprawców kradzieży i z lekkim sercem godzą się na straty.Nie tylko dziwiło, także irytowało, bo ostatecznym rezultatem było podnoszenie wysokości składek, a z jakiej racji on miał płacić za cudze niedbalstwo? Gorliwie poparł zdanie konkubiny.- A bramy.?- A ja wiem, jak oni te bramy otworzyli? Też na pilota! Coś musieli wyłączyć czy uszkodzić, ja się nie znam, ale teraz sam pan widział, ruszyć tego nie można.Nie chodzi, ani drgnie, na siłę też nie daje rady, całkiem się zablokowało i nikt nie wie, co zro­bić.- Drzwi od garażu też?- Drzwi od garażu zwyczajne były, ale pod do­mowy alarm podłączone.I co? Wyłączyli wszystko, ani pisnęło!- I nikt nic nie słyszał?Konkubina wzruszyła ramionami i podsunęła mu szklankę z herbatą.- Ja nic.Rano zobaczyłam, a i to nie od razu, bo nawet nie spojrzałam przez okno.Dopiero jak mi tu sąsiad do drzwi zadzwonił, zdziwiłam się, że nie do furtki, i popatrzyłam.Mało na serce nie padłam!Dolała sobie koniaku i chlupnęła z energią.Trzę­sącymi się rękami zapaliła papierosa.- I wszystko, co w samochodzie - ciągnęła z go­ryczą.- Wie pan, jak to jest, człowiek różne rzeczy wozi, sama już nie wiem, co miałam w bagażniku.A u sąsiada podobno gosposia się obudziła i widziała samochód w bramie, ale myślała, że to pan wyjeż­dża, więc co się miała wtrącać.Oni się akurat ostro kłócili.Rano wyszło na jaw, że pan w domu, garaż otwarty, samochodu nie ma, a potem dopiero za­uważyli, że i u mnie wszystko na oścież, no więc przyszli zapytać.Karol bardzo źle pomyślał o gosposi.Wniosek, że kłócić się należy po cichu, tak, żeby nikt nie słyszał, nie miał do niego dostępu.Przelotnie zastanowił się, co by było, gdyby wszyscy zerwali się z łóżek i czynnie zaprotestowali przeciwko kradzieży, zarazem dzwo­niąc gdzie popadnie, alarmując i wzywając policję.Można by w złodziei czymś rzucać.Lepiej strzelać, ale nie ma z czego.Przypomnienie, że sam mieszka na terenie podwójnie strzeżonym, sprawiło mu wielką przyjem­ność, która pozwoliła okazać konkubinie szczere współczucie.Troskliwie wypytał o wszystkie rodzaje zabezpieczeń, stosowane u niej i u sąsiada, doznał dodatkowej satysfakcji na myśl, że u siebie wymyślił lepsze, po czym dyplomatycznie przystąpił do załat­wiania swojego interesu.Udało mu się.Rozdygotana, rozgoryczona i znie­chęcona do życia konkubina wyjawiła mu nawet więcej niż chciał, jednakże w ostatniej chwili ocknął się w niej handlowy instynkt.Nazwisko i adres figuranta, proszę bardzo, ale nie za darmo.Gdyby nie zadowolenie z samego siebie, wzmożo­ne popełnioną tu kradzieżą, Karol wdałby się w ostre targi i poskąpił ekwiwalentu.Nastrój, w jaki popadł, pozwolił mu okazać pobłażliwą hojność.Bez wielkich korowodów kupił po prostu upragnione informacje za całkiem rozsądną kwotę, która zdecydowanie podbudowała samopoczucie konkubiny, a jemu żadnej zgryzoty nie przyczyniła.Wydał pieniądze, niech bę­dzie, za to czasu zbyt wiele nie stracił i zyskał mnós­two dodatkowej wiedzy praktycznej.Opłacało się.Deszcz znów zaczął siąpić, pojechał zatem wprost do domu.* * *Trzask otwieranych i zamykanych drzwi wyrwał Malwinę z zadumy.Wracał Karol, tylko on wchodził z takim łomotem.Proszę, jak idealnie zdążył na ko­lację i jak mądrze postąpiła, trzymając pożywienie w stanie gorącym, ciekawe, jaki sobie znajdzie po­wód do awantury.Karol nie zamierzał się awanturować.Dobry nastrój w nim trwał, a głodny czuł się zaledwie średnio.Powęszył w kierunku kuchni, wonie stamtąd wiały ape­tyczne, wszystko zatem było w porządku.- Będę jadł! - ogłosił w przestrzeń gromko, ale dość łagodnym głosem.Malwina doznała ulgi, pełnej triumfu.Może zaspo­koić jego żądanie w mgnieniu oka, a w dodatku wy­jawił je, nie wkroczył w ponurym milczeniu, zmuszającym ją do odgadywania jego życzeń.Jeśli ryczy, jest w niezłym humorze, w chwilach prawdziwej furii od­zywał się syczącym, przenikliwym szeptem.Nie wiadomo, co prawda, czy wystarczą mu potrawy obiado­we, może zachce mu się zestawu typowego raczej dla kolacji, ale co jej szkodzi postawić na stole wszystko? Ileż pośpiechu, zdąży, Karol polezie jeszcze przecież do gabinetu, pójdzie do łazienki, przebierze się.Może i Justynka będzie jadła, chociaż na prawdziwą kolację jeszcze za wcześnie, ale kto ją tam wie.Obie może zjedzą jakąś drobnostkę.Karol rzeczywiście odpracował swoje czynności wstępne, co pozwoliło Malwinie zastawić stół wszyst­kim.Potrawka, makaron, sałatki różne, szyneczka, serek, pieczywko.Śledzik marynowany i galaretka z drobiu [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • anikol.xlx.pl