, Henryk Rzewuski Pamištki Soplicy 

[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Ci na niego napadli, mundur z niego zdarli ijeszcze wyszturchali, chociaż to było w uczciwym domu.Pan Skirmunt o to się żalił księciu,ale książę nie tylko że przyznał słuszność panu Sołohubowi i Wierzejskiemu, ale nawet odda-lił pana Skirmunta, bo sam ściśle przestrzegał ustaw zgromadzenia, którego był stwórcą.%7łeby być przypuszczonym do tego grona, trzeba było być: szlachcicem karmazynowym,osiadłego obywatela synem, w kordy, w dosiadywaniu koni najdzikszych, w sztuce łowieckiejdoświadczonym i niepospolitej odwagi.A książę nie mógł nikogo patentować, tylko za wsta-wieniem się dwóch [trzecich] części całego towarzystwa.Ich obowiązki były: na każde we-zwanie księcia stawić się konno w całym rynsztunku i iść z nim, gdzie mu się podoba, a niezważając na nijakie niebezpieczeństwo, w każdym wypadku łba nadstawiać za honor Naj-świętszej Panny, księcia wojewody, swój własny i każdego z członków towarzystwa.Byłyrozmaite przepisy dla tej prawdziwie szkoły bohaterskiej, a między innymi, że dwóch albeń-czyków, mając z sobą zajście, nie powinni byli się ciągnąć po jurysdykcjach krajowych, alerzecz skończyć między sobą szablą albo zdać się na jakiego kolegi, co by ich rozsądził.Z tegopowodu zabawna scena nastąpiła w Nieświeżu.Razu jednego w Samuelowie, u JW.Mikołaja Morawskiego, generała, zjechało się kilkuRadziwiłłowskich przyjaciół, między nimi pan Leon Borowski i pan Bonifacy Sołohub.PanBonifacy nicpotem strzelał, bo miał krótki wzrok, ale z oszczepem na niedzwiedzia tęgo cho-dził, bo60 był silny i nieustraszony.A miał strzelbę dwururną, angielską, jakiej u samego księcia lep-szej nie było.Pan Leon, co nadzwyczajne miał oko, chciał jej koniecznie dostać i różne pro-ponował facjendy, by ją nabyć.Ofiarował swoje cztery konie siwosrokate, którymi przyjechałdo Samuelowa, a do których pan Bonifacy dość się palił; ale ten był twardy i zawsze mówił:- Prędzej z skórą moją się rozstanę niż z moją dubeltówką.- Na co ci się ona zda, kiedy strzelać nie umiesz?- Czy umiem, czy nie umiem, to nie twój interes, a fuzji ci nie dam.- Słuchaj! tu dobra knieja i niewielka pod Samuelowem.Obrzućmy ją siecią.Jeżeli ubijeszzwierza, ja ci oddam moje cztery konie, a jeżeli nie, to mnie oddasz strzelbę.- Zgoda! - odpowiedział pan Bonifacy.- Ale zróbmy opis na piśmie i wręczmy go panugenerałowi.Bo jak ubiję zwierza, to ty żarcikami gotów mnie zbyć: my się nie od wczoraj-szego dnia znamy.- Pisz, jak ci się podoba, ja podpiszę, bo wiem, że chyba zwierz na nosie ci siędzie, to goubijesz.Wziął tedy papier i pióro pan Bonifacy i napisał:  Między W.Leonem Borowskim, ko-mornikiem słonimskim, a W.Bonifacym Sołohubem, koniuszym nowogródzkim, zawiera sięnastępna umowa: Dnia N.N.do kniei samuelowskiej, sieciami obrzuconej, o piątej godzinieprzed południem, z trzema sforami gończych psów, z których jedna jest W.Leona Borow-skiego, a dwie drugich JW.Mikołaja Morawskiego, generała-majora W.Ks.Litewskiego,gospodarza domu, i z jednym dojeżdżaczem na koniu, pójdą W.Bonifacy Sołohub, W.LeonBorowski i sam JW.gospodarz, i inni wymienieni goście, którzy pójdą do kniei, aby w czasiemogli dać świadectwo.Nikt strzelby z sobą mieć nie będzie oprócz W.Sołohuba, a ten wprzeciągu najdalej godzin trzech winien będzie przynajmniej jednego zwierza ubitego okazać.Jeżeli go okaże, cztery konie siwosrokate wraz z uprzężą, którymi przyjechał do SamuelowaW.Borowski, będą temuż wyż wzmiankowanemu W.Sołohu-bowi wydane - i do nich żadnejpretensji ani prawa własności rościć nie będzie W.Borowski; jeżeli zaś po upłynieniu trzechgodzin, to jest o samej ósmej z rana, żadnego zwierza ubitego W.Sołohub nie okaże, naten-czas strzelba angielska dwururna z napisem: Segalas London, a która jest złożoną u JW.gene-rała Morawskiego, zostanie wydaną W.Borowskiemu.W.Sołohub, że do niej równie żadne-go prawa sobie rościć nie będzie, zapewnia.A za zezwoleniem stron niżej podpisanych JW.Mikołaj Morawski, generał-major W.Ks.Litewskiego, bierze na siebie obowiązek przypro-wadzić ten dobrowolny opis do egzekucji.Podpisali się strony i świadkowie.A pan generał natychmiast wszelkie przygotowania roz-porządził do jutrzejszego polowania.Cały dzień napastował pan Leon pana Bonifacego różnymi żarcikami, a pan Bonifacyfantazji nie tracił, mówiąc tylko:- Obaczymy, kto wygra zakład!Nazajutrz przed piątą jeszcze już wszyscy byli w kniei.Usłyszano strzał po niejakim cza-sie, wprzód, nim się psy słyszeć dały.Wszystkich to zadziwiło, aż tu pan Bonifacy pokazujesię ciągnąc za ogon ubitego psa pana Borowskie-go, mówiąc:- Proszę o konie, ubiłem zwierza!- Jak to! - powiedział pan Borowski - ty za psa mnie zapłacisz, a pokaż mi zająca, jeżelichcesz, aby moje konie i twoja strzelba były przy tobie.- Przeczytaj opis, tam o zającu się nie pisze, tylko o zwierzu; a spodziewam się, że pieszwierzem.- Do kogo innego waćpan idz z takimi konceptami, a ja pana generała proszę o strzelbę.Pan generał na to:- Odczytamy w domu opis; a ponieważ do mnie przywiązano przez strony dopełnienieonego, ja do tego opisu stosować się będę.61 Poszli tedy wszyscy do domu; pan Leon nie posiadający się z gniewu, a pan Bonifacy zabeki trzymający się od śmiechu.Przybywszy do domu pan generał, wziąwszy okulary, zacząłczytać transakcją, a potem odezwał się:- Nie ma napisanego rodzaju zwierza, który ma być ubity; zatem wedle opisu w istocie panBonifacy Sołohub wygrał zakład.- Ja na to nigdy nie pozwolę - powiedział pan Leon.-Odwołuję się do sumienia wszystkichmyśliwych, czy pies może uchodzić za zwierza.A na to pan Bonifacy:- A jużci nie ptak.Pożegnaj się z końmi, panie Leonie, i na dal w opisach twoich lepiej siępilnuj.- Ty moich koni nie dostaniesz, a strzelba moją będzie, chyba Pana Boga nie ma na świe-cie [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • anikol.xlx.pl