, Asimov Isaac Równi bogom 

[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Z tym jedynym wyjątkiem, był dobrze zbudowany i bardzo przystojny, myślałaSelene.- Nic nadzwyczajnego - powiedział.- Nadal czekamy na zmianę komisarza.Musimyzobaczyć, jaki będzie Gottstein.- Czy może sprawiać trudności?- Nie więcej niż tyle, ile już mamy.W końcu, co mogą zrobić? Nie mogą nasinfiltrować.Nie można przebrać Ziemiaka za Lunarianina.- Jego niespokojne zachowaniezdawało się jednak przeczyć temu, co mówił.Selene sączyła kawę i spoglądała na niego przenikliwie.- Niektórzy Lunarianie mogąbyć wewnątrz Ziemiakami.- Tak, chciałbym wiedzieć którzy.Czasami myślę, że nie mogę ufać.Hm, tracęniewiarygodne ilości czasu na badania synchrotronowe i nic z tego.Nie mam szczęścia dopriorytetów.- Chyba ci nie ufają, i wcale się im nie dziwię.Gdybyś tylko nie przybierał takichkonspiratorskich póz.- Ależ wcale tego nie robię.Sprawiłoby mi ogromną przyjemność wyjść z budynkusynchrotronu i nigdy tam nie wrócić, ale wtedy naprawdę zaczęliby coś podejrzewać.Gdybyś nie zmarnowała tyle tej cholernej wody, moglibyśmy wypić jeszcze po jednym kubkukawy.- Cóż, nie wypijemy.Ale, jeżeli chodzi o wodę, nie zapominaj, że i ty zużywasz jejwiele.W zeszłym tygodniu brałeś dwa razy prysznic.- Oddam ci mój przydział wody.Nie wiedziałem, że tak mnie kontrolujesz.- Ja cię nie kontroluję, po prostu woda znika dziwnie szybko.Wypiwszy kawę, wpatrywała się w zamyśleniu w dno kubka.- Turyści zawsze stroją takie miny.Zupełnie nie mogę pojąć dlaczego.Smakujecałkiem dobrze.Czy próbowałeś kiedyś ziemskiej kawy, Barronie?- Nie.- Ja próbowałam.Raz.Jeden z gości przemycił kilka paczuszek czegoś, co nazywał kawą instant.Zaproponował mi ją w zamian, za wiesz co.Wydawało się to dobryminteresem.- I spróbowałaś jej?- Byłam ciekawa.Miała gorzki i metaliczny smak.Straszna.Wtedy powiedziałam mu,że stosunki z osobnikami spoza Księżyca są zakazane, a wtedy on z kolei stał się gorzki imetaliczny.- Nigdy mi o tym nie mówiłaś.Nie próbował czegoś niewłaściwego, co?- To chyba nie twój interes? Nie, nie próbował.Wziąwszy pod uwagę, że nie jestprzyzwyczajony do naszej grawitacji, gdyby to zrobił, wyleciałby stąd na korytarz numerjeden.- Po czym zmieniła temat.- A właśnie.Znalazłam następnego Ziemiaka.Nalegał na to,by koło mnie siedzieć.- I co on zaoferował w zamian za pieprzenie, które tak delikatnie określasz  wiesz co.- Po prostu siedział przy mnie.- I wywalał gały na twoje piersi?- Po to są, żeby na nie patrzeć, ale tak naprawdę, nie patrzył na nie.Wpatrywał się wmoją plakietkę.Poza tym, co cię obchodzi, o czym sobie marzył? Każdy może sobie marzyć,o czym mu się spodoba, przecież nie muszę spełniać ich oczekiwań.O czym, jak sądzisz, jamarzę? O pójściu do łóżka z Ziemianinem? Z facetem nie przystosowanym do naszejgrawitacji? Nie twierdzę, że nie zdarzały się takie przypadki, ale nie mi.Zresztą, nic z tegodobrego nie wychodziło.Zrozumiałeś? Czy mogę wrócić do mojego Ziemiaka? Który mapięćdziesiątkę i który nie był zbyt przystojny nawet jako dwudziestolatek?.Chociaż muszęprzyznać, że ma interesujący wygląd.- Dobrze.Obejdzie się bez szczegółowego opisu.Co z nim?- Pytał mnie o synchrotron protonowy!Neville wstał gwałtownie, po czym lekko się zachwiał, co po szybkim ruchu przysłabej grawitacji było nie do uniknięcia.- O co dokładnie mu chodziło?- Nie mam zielonego pojęcia.Zapytał po prostu, czy mógłby go zobaczyć.Może jestturystą zainteresowanym nauką.Z tego co wiem, to mógł być tylko punkt zaczepienia, możechciał dzięki temu zwrócić na siebie moją uwagę.- I to skutecznie.Jak się nazywa?- Nie wiem.Nie pytałam go o to.- Dlaczego?- Bo ja nie jestem nim zainteresowana.A co byś wolał? Jego prośba wskazuje na to,że jest turystą.Gdyby był fizykiem, nie musiałby o to prosić.Po prostu by tam był. - Kochana Selene - zaczął zgryzliwie Neville - posłuchaj uważnie.W obecnychokolicznościach każdy, proszący o pokazanie synchrotronu protonowego, jest podejrzanymtypem, o którym powinniśmy wiedzieć.Dlaczego zwrócił się z tym właśnie do ciebie? -Chodził pospiesznie tam i z powrotem, jakby chcąc się pozbyć nadmiaru energii.- W takichbzdurach jesteś specjalistką.Czy wzbudził twoje zainteresowanie?- Seksualne?- Wiesz, o co mi chodzi.Nie czas na gierki, Selene.- Jest w nim coś interesującego, a nawet niepokojącego - odpowiedziała z wyraznąniechęcią.- Ale nie wiem, skąd się to bierze.Nic nie powiedział.Nic nie zrobił.- Interesujący i niepokojący, tak? No to musisz się znowu z nim spotkać.- I co?- Skąd mam wiedzieć? To twoja sprawa.Dowiedz się, jak się nazywa.Wyciągnij zniego, ile tylko możesz.Masz przecież głowę na karku, a więc użyj jej do praktycznych celówdla odmiany.- No dobrze - zgodziła się - rozkaz wydany.Okay. 3.Kwatera komisarza nie różniła się wielkością od pomieszczeń Lunarian.Ograniczona przestrzeń życiowa na Księżycu skazywała nawet ziemskich urzędników naobywanie się bez komfortu, choćby symbolicznie nawiązującego do ich rodzimej planety.Zresztą żadne upiększenia nie zmieniłyby faktu, iż kwatery znajdowały się pod powierzchnią,i nie zdołałyby ukryć znacznie słabszej grawitacji.- Człowiek jest nadal kształtowany przez swoje otoczenie - westchnął Luiz Montez.-Przebywałem na Księżycu przez dwa lata i bywało, że kusiło mnie, aby tu zostać, ale.Zbiegiem czasu starzeję się.Właśnie stuknęła mi czterdziestka, i to jest najlepsza pora, jeślimam w ogóle wrócić.Jeszcze kilka lat i nie mógłbym się przystosować do normalnejgrawitacji.Konrad Gottstein miał tylko trzydzieści cztery lata, ale wyglądał na młodszego.Jegoszeroką, okrągłą twarz Lunarianie użyliby jako modelu, rysując karykaturę Ziemiaka.Nie byłzbyt dobrze zbudowany, na Księżyc nie opłacało się przysyłać dobrze zbudowanychmężczyzn.Jego duża głowa wydawała się nie pasować do reszty ciała.Gottstein powiedział (mówił standardem planetarnym, zwracał uwagę jego akcentinny od? tego, który zauważało się w mowie Monteza): - To brzmi, jakby się panusprawiedliwiał.- A usprawiedliwiam się, usprawiedliwiam - potwierdził Montez.- Podczas gdy twarzGottsteina wydawała się z natury sympatyczna, długie cienkie linie na twarzy Montezasprawiały tragikomiczne wrażenie.- Usprawiedliwiam się w podwójnym tego słowaznaczeniu.Wstyd mi, że opuszczam Księżyc, bo jest to atrakcyjny świat pełen niespodzianek,a z drugiej strony wstyd mi, że tak niechętnie przyjmę ciężar Ziemi.- Tak, wyobrażam sobie, jak trudno będzie znowu dzwigać pozostałe pięć szóstychgrawitacji - przyznał Gottstein.- Przebywam na Księżycu dopiero kilka dni i już czuję, żejedna szósta ziemskiej grawitacji doskonale mi odpowiada.- Nie będzie to panu tak doskonale odpowiadać, kiedy zaczną się obstrukcje i trzebabędzie pić olej rycynowy - powiedział wzdychając Montez - ale to minie.I niech pan się niełudzi, że będzie skakać jak gazela dlatego tylko, że czuje się lżejszy.To cała sztuka.- Rozumiem.- Tak się panu tylko wydaje, Gottstein.Widział pan, jak się porusza kangur, prawda?- W telewizji.- To nie daje pełnego obrazu.Musi pan spróbować.Jest to właściwy sposób naprzemierzanie powierzchni Księżyca z dużą prędkością [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • anikol.xlx.pl