,
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Jesteś pewien?Elf wykrzywił usta z irytacją.- Przepraszam, - Sam podparł brodę rękoma - w takim razie Glover to łajdak.- Bardzo prawdopodobne.- A co z Burke’em?- Ten człowiek to cień.Są gdzieniegdzie ślady, niewyraźne wzmianki, ale wszystko to ginie, jeżeli próbuje się iść tym tropem.Niemniej jednak przypomina mi to coś.co już wcześniej widziałem.Tamten cień był tajnym agentem, pracującym dla brytyjskiego rządu.Wszystko wskazuje na to, że Burkę był pewnego rodzaju agentem specjalnym.- Agentem rządowym? Dodger westchnął.- Ostatnio jesteś nie do zniesienia.Ogłuchłeś, czy co?- Przepraszam.Dodger.Przeprosiny stały się już nawykiem.Sam był kłębkiem nerwów, ale Dodger musiał być w jeszcze gorszym stanie.To on wykonywał najgorszą robotę.- Wybaczam, panie T wist.- Dodger potarł czoło i przyjrzał się swoim dłoniom.Nie odwracając wzroku, powiedział: - Obawiam się, że nie pomogłem w tej sprawie.Żałuję, że cię w to w ogóle wplątałem.- Sam to zrobiłem.Ty znalazłeś listę z imieniem kobiety, która być może jest moją siostrą, ale to ja zadecydowałem o rozpoczęciu poszukiwań.Wyprawa do Orientu miała naprowadzić nas na jej ślad.Mieliśmy dowiedzieć się, co Glover robił i kim była ta kobieta.A teraz spójrz.Jesteśmy w Anglii i w dodatku w areszcie domowym.Ciągle nic nie wiemy.- To nie do końca prawda.Wiemy, że Glover, powiązany z ATT czy też nie.należy do efektywnej organizacji.Podczas gdy my pomagaliśmy mu złapać Sancheza i Corbeau, ktoś inny zajął się resztą.Jeżeli dalej będą działać w takim tempie, bardzo szybko osiągną to, co chcą.- Uaktualniłeś listę? Pokaz.Dodger zmarszczył brwi tak, jakby ta prośba go zirytowała.- Poczekaj chwile - powiedział, naciskając na klawisze.Pokazał Samowi ekran.- Oto ona.Sam przeczytał szybko.Pięć z siedmiu nazwisk należało do osób złapanych.Janice Walters, ostatnia na liście, nie była jedna z nich.Wystarczający powód, aby zostać.Chęć pojmania jej mogła być przyczyna ich zatrzymania.- To co teraz robimy?- Czekamy.Mając trochę czasu i przy odrobinie wysiłku będę mógł uzyskać więcej informacji.Sarn potrząsnął głową.- Dzisiaj zrobiłeś wystarczająco dużo.Jeżeli zaczniesz teraz, możesz popełnić zbyt wiele błędów.Potrzebujesz odpoczynku.- To prawda.- Dodger przeciągnął się i Sarn usłyszał jak trzeszczaniu stawy.- Potrzebuje też trochę wysiłku fizycznego.Myślę, że spacer po ogrodzie dobrze mi zrobi.Popołudniowe słońce ukośnie padało na ogród.Starannie utrzymane, wiecznie zielone drzewa i krzewy rzucały chłodny cień.Zima pozbawiła ogromne dęby liści i ich cienie wyglądały jak sieć poplątanych wici.Przytłoczony tym widokiem Sam skierował się w kierunku labiryntu utworzonego z przystrzyżonych krzewów.Tutaj olbrzymie dęby widoczne były tylko przy zewnętrznych krawędziach.Wijące się ścieżki na przemian pogrążały się to w słońcu, to xv cieniu, co sprawiało, że raz były ogrzewane, a raz ochładzane.Wybierali dróżki na chybił trafił.Nie chodziło im o to, aby dotrzeć do serca labiryntu.Ważne było to, że byli w ruchu.Po pewnym czasie znaleźli się na skraju polany.O tej porze roku trawa była brązowa i zwiędnięta.Latem byłoby to bujne, spokojne i przyjemne miejsce do leniuchowania w słońcu.W centralnych punktach ustawiono cztery kamienne bloki, które miały służyć jako siedzenia.Dodger podszedł do ławki ciągle ogrzewanej przez słońce i wyciągnął się na niej.Była na tyle długa, że tylko jego stopy wystawały poza nią.Sam podszedł do ławki i przykucnął.- Co o tym myślisz?- Popularne miejsce do obserwacji krajobrazu?- Nie.Pytam o te symbole.Coś wyżłobiono wzdłuż boku tego głazu.Dodger przeturlał się xx stronę Sama i dotknął żłobienia.- Hmmm.Pismo.Większość liter wygląda na romańskie, jednak częstotliwości i zestawienia nie są angielskie.To żaden ze znanych mi języków.Sam przyglądał się słowom; jeżeli można je tak nazwać.Większość liter była znajoma, ale nie układały się one w znane mu wyrazy.Po cichu spróbował wypowiedzieć sylaby.Był w nich jakiś rytm, miarowość.Przypominało to czarodziejskie zaklęcie, którego nauczyła go Sally.- Czyż nie mówiłeś mi kiedyś, że wszystkie rezydencje maja sekretne przejścia?Dodger parsknął.- Nie sądzisz chyba, że to jakieś ukryte wejście do kompleksu podziemnych tuneli, w których Glover i jego kumple planują pozbycie się wszystkich, którzy staną im na drodze do odbudowy Imperium Brytyjskiego? Wypowiesz zaklęcie i głaz się podniesie?- Dlaczego nie, skoro tak to odbierasz.- To nie jest jakaś tam bajeczka.- Jednak tam naprawdę jest szczelina.Tak, jakby wierzch głazu był pokrywą.Dodger zsunął się z kamienia i przyjrzał się cieniowi, który wskazał Sam.- Może masz rację.- Pomóż mi to podnieść.Nie udało się jednak ani podnieść, ani też popchnąć, czy obrócić głazu.Sam przyklęknął przed kamieniem i obserwował go przez jakiś czas.Dodger usiadł na trawie, opierając się na rękach.- Złudzenie optyczne.Rysa w skale.- Spróbuję coś zrobić - powiedział Sam.Wpatrywał się w symbole, starając się odsunąć od siebie wszelkie zmartwienia.Skoncentrował swoją energię magiczną, używając rytmu, za pomocą którego przypomniał sobie kontrę do zaklęcia Sally.W ten stały rytm uplótł rytm odkryty w tajemniczych symbolach na kamieniu.Nic się nie zmieniło.Spróbował ponownie, uspokajając tok swoich myśli i łącząc je z zaklęciem.Tym razem poczuł, że w kamieniu coś drgnęło.Niepewnie wyciągnął rękę i nacisnął górną część głazu, która lekko odsunęła się, ukazując ciemną dziurę na szerokość palców [ Pobierz całość w formacie PDF ] |
Archiwum
|