, John Grisham Raport Pelikana (2) 

[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Larry i ten drugi czempion wagi ciężkiej usiedli z przodu kabiny i zaczęli przerzucać pisma, nie zwracając na niego uwagi.Po półgodzinnym locie lear zmniejszył pułap.Przed Barrem stanął Larry.- Załóż to - polecił, rzucając mu na kolana grubą czarną przepaskę na oczy.Każdy żółtodziób spanikowałby w takiej chwili.Amator zacząłby zadawać pytania.Ale Barr nie po raz pierwszy podróżował z przepaską na oczach i mimo wielu wątpli­wości co do celowości tej misji spełnił żądanie Larry’ego.Człowiek, który zdjął mu przepaskę, przedstawił się jako Emil, sekretarz pana Mattiece’a.Był niewysokim, żylastym typem o ciemnych włosach.Nad górną wargą miał cienkie, wypomadowane wąsy.Siedział na krześle cztery stopy dalej i palił papierosa.- Podobno ma pan jakieś pełnomocnictwa - rzucił z przyjaznym uśmiechem.Barr rozejrzał się po pokoju.Pomieszczenie nie miało ścian; zastępowały je okna składające się z małych szybek.Jaskrawe słońce zakłuło go w oczy.Na zewnątrz rozciągał się bajkowy ogród, otaczający kaskadowe fontanny i kilka basenów.Znajdowali się na tyłach olbrzymiej rezydencji.- Jestem tutaj z upoważnienia prezydenta - oznajmił Barr.- Nie wątpię.- Emil kiwnął głową.Musiał być Cajunem.- Czy mogę zapytać, kim pan jest?- Nazywam się Emil i to powinno wystarczyć.Pan Mattiece nie czuje się zbyt dobrze.Występuję w jego imieniu.- Polecono mi rozmawiać wyłącznie z nim.- Domyślam się, że zlecił to pan Coal.- Emil nie prze­stawał się uśmiechać.- Owszem.- Rozumiem.Widzi pan, ktoś taki jak pan Mattiece nie zawsze ma ochotę na rozmowy z obcymi.Zatrudnia do tego celu różnych ludzi, między innymi mnie.Barr pokręcił głową.Nie potrafił przewidzieć, jak po­toczą się sprawy.Gdyby Emil postawił wszystko na ostrzu noża, musiałby rozmawiać z nim, ale jeszcze nie teraz.- Upoważniono mnie do przeprowadzenia rozmowy z panem Mattiece’em i tylko z nim - stwierdził służbiście.Uśmiech zaczął znikać z twarzy Emila, który wskazał ręką na duży pawilon z wielkimi oknami i szerokimi ta­rasami, stojący w pewnej odległości od basenów i fontann.Willę otaczały rzędy idealnie przystrzyżonych krzewów i grządki kwiatów.- Pan Mattiece jest na tarasie.Proszę za mną.Wyszli z nasłonecznionego pokoju i ruszyli spacerowym krokiem wzdłuż brodzika z błękitną wodą.Barr poczuł ssanie w żołądku, szedł jednak dalej za swym przewod­nikiem, jakby codziennie spotykał się z miliarderami mor­dującymi ludzi.W całym ogrodzie rozlegał się szmer wody.Do pawilonu widokowego prowadził wąski chodniczek.Za­trzymali się przed drzwiami.- Obawiam się, że musi pan zdjąć buty - powiedział z uśmiechem Emil.Barr dopiero teraz zauważył, że mały Cajun jest bosy.Rozwiązał sznurówki i postawił buty obok drzwi.- Proszę nie deptać ręczników - powiedział poważnie Emil.Otworzył drzwi i wpuścił Barra do środka.Pokój był idealnie okrągły i miał jakieś pięćdziesiąt stóp średnicy.Pośrodku stały trzy krzesła i sofa, przykryte białymi prześcieradłami.Na podłodze leżały grube bawełniane ręczniki, tworzące wąskie dróżki biegnące w różnych kierunkach.Przez świetliki w suficie wpadało jaskrawe słońce.Otworzyły się jakieś drzwi i z niewielkiego ciemnego pomie­szczenia wyszedł Victor Mattiece.Barr zamarł i spojrzał z niedowierzaniem na mężczyznę.Mattiece był szczupły, nawet wychudzony, miał długie, się­gające ramion siwe włosy i zmierzwioną brodę.Jego je­dynym odzieniem były białe gimnastyczne szorty.Stąpał ostrożnie po ręcznikach, nie patrząc na Barra.- Usiądź tam - polecił, wskazując krzesło.- I nie depcz ręczników!Barr ominął bawełniane ścieżki i zajął miejsce na krze­śle.Mattiece stał odwrócony do niego plecami i wyglądał przez okno.Miał pomarszczoną, spaloną na brąz skórę.Na łydkach i wokół kostek widniały grube węzły żylaków.Żółtych paznokci u nóg nie obcinał zapewne od pół roku.“Czubek! Popierdolony do cna!” - pomyślał Matthew Barr.- Czego chcesz? - zapytał Mattiece, zapatrzony wciąż w widok za oknem.- Przysyła mnie prezydent.- Nie kłam! Przysyła cię Fletcher Coal.Wątpię, czy prezydent w ogóle o tobie słyszał.Może nie był rąbnięty? Gdy mówił, jego ciało pozosta­wało nieruchome.- Pan Fletcher Coal jest szefem gabinetu prezydenta i istotnie wysłał mnie do pana.- Wiem, kim jest Fletcher Coal! I wiem, kim jesteś ty! I wiem, co robicie w tej waszej delegaturze! Przejdź do rzeczy i powiedz, czego chcesz.- Potrzebujemy informacji.- Nie igraj ze mną, chłopcze! Pytam po raz ostatni: czego chcesz?- Czy znany jest panu dokument określany jako raport “Pelikana”? - spytał Barr.Wychudzone ciało ani drgnęło.- Czytałeś go?- Tak - odparł szybko Barr.- Uważasz, że mówi prawdę?- Nie wiem.Dlatego tu jestem.- Dlaczego pan Coal martwi się raportem “Pelikana”?- Dowiedziała się o nim prasa.Paru reporterów zwę­szyło sensację.Musimy wiedzieć, czy to, co w nim napi­sano, jest prawdą.Niezwłocznie.- Kim są ci reporterzy?- Martwi nas głównie Gray Grantham z “Washington Post”.Pierwszy dowiedział się o sprawie i mamy powody przypuszczać, że wie więcej od innych.Pan Coal uważa, że w najbliższym czasie Grantham może opublikować ar­tykuł na ten temat.- Możemy zająć się Granthamem, prawda? - powiedział Mattiece [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • anikol.xlx.pl