, Alex Joe Cicha jak ostatnie tchnienie 

[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.— Pójdę i sprawdzę, a komisarz Parker zostanie tu z panią.Ruszył ku drzwiom i wyszedł na korytarz.Drzwi pokoju Dorothy były otwarte.Wszedł zamykając je cicho za sobą.Łóżko stało pod ścianą, która dzieliła ich pokoje.Joe zamarł i patrzył nie mogąc oderwać oczu od pustych oczodołów postaci leżącej na łóżku i nakrytej kołdrą, na której spoczywały jej złożone, kościane ręce!Zrobił krok ku przodowi i zatrzymał się, jak gdyby czekając, że szkielet zwróci ku niemu głowę.Jeszcze jeden krok.Stanął przy łóżku.Czaszka miała wszystkie zęby, równe i białe.Alex powoli wyciągnął rękę i odkrył kołdrę.Szkielet nie miał kości miednicowych ani nóg.Joe pochylił się niżej.Odetchnął głęboko i ujął kościste palce.Nie rozsypały się.Dopiero teraz spostrzegł, że żebra i kręgosłup miały jednakową, szarą barwę i były gładkie.Pochylił się niżej i wsunął dłoń pomiędzy żebra.Dotknął wąskiego stalowego pręta, łączącego kręgosłup z podstawą czaszki i odetchnął głęboko.Sięgnął do kieszeni, wyjął nieskalaną białą chusteczkę i otarł z własnego czoła maleńkie krople potu.Cofnął się i wyszedł, zamykając drzwi i nie gasząc światła.Dorothy nadal siedziała w fotelu z dłońmi zaciśniętymi na poręczach.Zakłopotany Parker stał obok.Uniosła głowę i lęk znowu pojawił się w jej oczach.— Czy zwariowałam? — zapytała cicho.Joe potrząsnął głową.— Nie — uśmiechnął się.— Mnie też w pierwszej chwili włosy stanęły dęba.— Jak to? — wyszeptała Dorothy zbielałymi ustami — więc on tam jest?— Tak, ale to nie jest prawdziwy szkielet.— Nie prawdziwy?…— To model anatomiczny wykonany z plastiku.Zresztą, tylko połowa, bo pod kołdrą nie ma nic.— To znaczy… to znaczy, że to był… był żart? — Dorothy wyprostowała się w fotelu.Nagły rumieniec pojawił się na jej pobladłych policzkach.— Żart… — Zacisnęła usta…— Czy domyśla się pani, kto jest tym żartownisiem? — zapytał poważnie Parker — Bez względu na to, jak oceniamy tego rodzaju dowcipy, wieczór dzisiejszy nie jest zwykłym wieczorem, jak pani wie.— Czy domyślam się? — Dorothy Ormsby spojrzała najpierw na jednego, później na drugiego z mężczyzn.— Zapewne tak.Ale… ale byłam przekonana, że ten człowiek nie jest zdolny do takich żartów… Gdybym na przykład była chora na serce, mogłabym… Zresztą, mniejsza o to! — zacisnęła usta.Później spojrzała na Alexa: — Czy mógłby pan zrobić coś dla mnie, Joe? Wiem, że panowie nie możecie teraz zajmować się głupstwami, bo popełniono tu dzisiaj zbrodnię, ale…— Słucham? — powiedział Joe spokojnie, nie spuszczając z niej wzroku.— Czy mógłby pan wziąć… — rozejrzała się szybko — ten koc, zawinąć to paskudztwo i wynieść z mojego pokoju? Powinna to zrobić sama, ale nie chciałabym znowu na to spojrzeć… — spuściła oczy — Przestraszyłam się… Może to przez tę zbrodnię i legendę o tym duchu… Nie wierzę w duchy, ale dziś wszystko jest jakieś inne…— To prawda — powiedział Parker.— Zostań z panią, Joe, a ja się tym zajmę.Chciałbym się przyjrzeć temu kościotrupowi.Zdjął z łóżka kapę i wyszedł.Alex pochylił się i oparł dłonią o plecy fotela.— Kto to zrobił, Dorothy?W milczeniu postrząsnęła głową.— To dziwna zbrodnia — powiedział Joe.— Nie rozumiem jej, Wszystko tu może być ważne.Ormsby uniosła głowę i spojrzała mu w oczy.— Nie chciałabym mówić o tym przy pańskim przyjacielu, chociaż to podobno wspaniały człowiek.Czy mogę panu zaufać, Joe?— Może pani.I wyjaśnimy przy tym jedną sprawę.Rano wyczułem, że pani się czegoś boi… Dlatego zamknęła pani drzwi na klucz.Była pani przestraszona.Czy chodziło o tego samego człowieka?Dorothy skinęła głową.— W dniu, kiedy rozstawaliśmy się, powiedział do mnie, że może kiedyś zatrzyma mnie na zawsze… jako eksponat w swoim muzeum!— W muzeum zbrodni?Dorothy wzruszyła lekko ramionami.— Już pan wie, prawda? Chciał, żebym została jego żoną.A ja nie chcę być żoną, ani jego, ani kogokolwiek innego… Pociągnęło mnie do niego to, że jest taki niesamowity… Zaprosił mnie kiedyś z paroma innymi osobami na przyjęcie… wie pan, on robi takie przyjęcia dla rozmaitych ludzi, którzy mają podobne zainteresowania…Joe w milczeniu przytaknął ruchem głowy.— A później to trwało przez pewien czas… i skończyło się… Lękam się go w jakiś sposób.Nie wiem, czy żartował mówiąc o tym, że chciałby mnie zatrzymać w swojej kolekcji.Ale nie spodziewałam się po nim takiego nikczemnego żartu… Jeżeli to miała być zemsta… Myślałam, że jest gentelmanem!Alex dostrzegł ze zdziwieniem, że Dorothy ma łzy w oczach.Wszedł Parker.— Wszystko jest już w porządku — powiedział [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • anikol.xlx.pl