, Ahern Jerry Krucjata 5 Pajecza siec (SCAN dal 1098) 

[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Pod­szedł do Rosjanina i powiedział:- Jestem osłabiony.Nie mam zbyt wiele sił.Podważaj ło­mem, a ja go wyciągnę.- Dobrze - przytaknął oficer.Oficer, major - jak zauważył Rourke - oparł się na metalo­wym pręcie.John uklęknął obok niego na ulicy.Ranny leżał pod przewróconym jeepem.Był to starszy człowiek w stopniu sierżanta.John chwycił go za ramiona.- Teraz, majorze - powiedział widząc, jak jeep unosi się.Sły­szał jęk oficera.Rourke wsunął prawe ramię pod samochód.Wycofał się wraz ze starszym człowiekiem i jeep opadł.- Nie utrzymałbym go dłużej.Doktor nie zwracając uwagi na oficera, popatrzył na ranne­go.- Potrzebuje pomocy i to szybko.- Mamy helikoptery.Użyjemy ich do transportu rannych.- Zabierzcie go stąd szybko - rzucił Rourke.- Wkrótce całe miasto wybuchnie.- Co robisz?Major chwycił go za rękę.John odrzucił jego dłoń i otworzył skórzaną apteczkę Marthy Bogen.- Morfina - powiedział.- To przyniesie mu ulgę.Jestem le­karzem.Zrób mu kompres na prawą nogę.Nie zakładaj opaski uciskowej, jeśli chcesz, żeby nie stracił nogi.Opiekuj się nim jak dzieckiem, majorze.Rourke wstał.Sowiecki oficer poruszył prawą ręką, więc John sięgnął po pistolet, jednak ręka majora wyciągnęła się ku niemu.Doktor uścisnął ją.- Powinienem cię aresztować lub zastrzelić.- Jeśli chodzi o to drugie - uśmiechnął się Rourke - to miałem podobny zamiar względem ciebie.Ale zrezygnuję z tego.John puścił rękę sowieckiego majora, odwrócił się i odszedł.Istniało prawdopodobieństwo, że oficer wyciągnie pistolet i strzeli mu w plecy.Postanowił jednak nie brać pod uwagę takiej możliwości.Dosiadł Harleya, zapalił go i złożył stopkę.Major patrzył na swego rannego sierżanta.Rourke ruszył przed sie­bie.Był już na skraju miasta.Jedyna droga prowadząca w góry rozciągała się przed nim.Eksplozje rozerwały ziemię wokół niego, a za nim pozostało morze płomieni zbliżających się już do lasu otaczającego dolinę.Spojrzał jeszcze raz na miasto Bevington.- Przykre - wymamrotał i ruszył pod górę.Droga była stroma.Po prawej stronie osuwały się niektóre skały.Koncen­trował uwagę na omijaniu głazów, które tarasowały drogę.Poprzez huk eksplozji i trzask płomieni przedostał się znajo­my dźwięk.John spojrzał w niebo i zobaczył helikoptery.- Oto moja nagroda za samarytańską pomoc - rzucił, ze zło­ścią kręcąc głową.Ale nie winił majora ani rannego sierżanta.Jak to zwykle w życiu, pomyślał, nie było nikogo, komu można by przypisać winę.Przyśpieszył jeszcze bardziej, zostawiając za sobą kłęby dymu.Śmigłowce były tuż nad nim.Nie wiedział dlaczego.“Może KGB, ale co mieliby do roboty w Bevington, w stanie Kentucky?” - pomyślał.Odbezpieczył CAR-15.Dostrzegł ostry wiraż i wziął go na pełnej szybkości.Musiał wychylać się mocno w lewo, gdyż połowa drogi była zawalona głazami.Usłyszał dud­nienie, które dochodziło z lewej strony.Spojrzał w tym kierun­ku.Wielka skała oderwała się i toczyła równolegle do drogi, ciągnąc za sobą lawinę kamieni i ogromnych głazów.- Kurwa! - rzucił Rourke spoglądając na helikoptery.Usły­szał terkot, nie musiał patrzeć ponownie.Karabin maszynowy.Droga opadała nagle w dół.John przyśpieszył na pochyłości.Staczające się skały mijały go niebezpiecznie blisko.Po prawej stronie rósł gęsty las.Ogień zaczynał już go ogarniać.Rourke skręcił ostro w lewo, potem w prawo, unikając w ten sposób zderzenia z jeleniem uciekającym z płonącego lasu.John dodał gazu.Serie z karabinu ryły ziemię wokół niego, a kule odbijały się rykoszetem od skał po lewej stronie.Droga przed nim skrę­cała nagle w lewo.Rourke wziął zakręt bardzo umiejętnie.Gdy był już na prostej, wycelował z karabinu w najbliższy z helikopterów.Oddał sześć strzałów w dwóch krótkich seriach.Śmigło­wiec wzniósł się do góry.Rourke przewiesił karabin przez ra­mię i mocniej chwycił kierownicę Harleya.W odległości około mili ujrzał przed sobą krawędź doliny.Żwir i mniejsze kamie­nie obsypywały go [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • anikol.xlx.pl