, A.Sapkowski Bozy Bojownicy 

[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Czy rozpoznałaś go? Czy był wśród napastników? - Nie!Oczywiście, że nie.- Dlaczego oczywiście?- Bo.Bo on.- dziewczyna zająknęła się, błagalnie spojrzała na Tybalda.- On wszak niemógłby.Mości Raabe.O Reinmarze z Bielawy.Krążą plotki.Jakoby.skrzywdził.córkę pana Bibersteina.Mości Raabe! To nie może być prawda! Fascynacja, pomyślałżelaznooki, powstrzymując grymas.Fascynacja brzyduli, zakochanej w marzeniu, w obrazku,w strofie z Tristana czy Ereka.Jeszcze jedna, zapatrzona w tego Bielawę.Jeszcze jedna dokolekcji.Co one w nim widzą? Diabła zje, kto zrozumie kobiety.- A więc nie było - upewniłsię - Reinmara z Bielawy pośród napastników? - Nie było.- Na pewno?- Na pewno.Poznałabym.- Czy napastnicy nosili czarne zbroje i płaszcze? Czy wołali: "Adsumus", czyli "Jesteśmy"? -Nie.- Nie?- Nie. Milczeli.Któryś z nędzarzy zaczął nagle płakać.Akającego uspokajała opiekunka, tęgamniszka w habicie klaryski.%7łelaznooki nie odwrócił głowy.Ani oczu.- Panno Elenczo.Czy twoja matka.Macocha.Czy wdowa po ojcu wie, że tu jesteś?Dziewczyna zaprzeczyła ruchem głowy, usta drgnęły jej zauważalnie.%7łelaznooki wiedział, wczym rzecz, Tybald Raabe doszperał się i doszedł prawdy.Owego feralnego dla siebie dniarycerz Hartwig Stietencron wiózł córkę do mieszkających w Bardzie krewnych.Wiózł ją tam,zabrawszy z własnych - biedniutkich zresztą - włości, by uwolnić od zawistnej i złośliwejtyranii macochy, swej drugiej żony.By zabrać z zasięgu spoconych łap dwóch synówmacochy, nicponiów i pijusów, którzy po zerżnięciu wszystkich lokalnych i okolicznychdziewek służebnych zaczynali już kierować wymowne spojrzenia ku Elenczy.- Nie myślałaśo powrocie?- Mnie tu dobrze.Jej tu dobrze, powtórzył w myśli.U krewniaków, do których dotarła po ucieczce i tułaczce,nie pobyła długo.Nie zdążyła się ani zadomowić, ani przyzwyczaić, o polubieniu niewspominając.Już w grudniu Bardo zdobyli, złupili i spalili husyci, hradeckie SierotkiAmbroża.Krewni, oboje, mąż i żona, zginęli w rzezi.Pech prześladuje tę dziewczynę.Fatum.Zły los.Ze spalonego Barda Elencza trafiła do przytułka w Ziębicach.Została na długo.Z początkujako pacjentka pogrążona w głębokiej, graniczącej ze stuporem apatii.Potem, powyzdrowieniu, jako opiekunka innych chorych.Ostatnio - wszędobylski i dociekliwy TybaldRaabe wywiedział się i tego - zainteresowały się nią strzelińskie klaryski, a Elencza całkiempoważnie rozważała nowicjat.- A więc - skonkludował żelaznooki - pozostaniesz tu.- Pozostanę.Pozostań, pomyślał żelaznooki.Pozostań.Sporo zależy od tego, byś pozostała.ElenczoStietencron.- Brat Andrzej Kantor?- Ja.- diakon od Podwyższenia Krzyża podskoczył, słysząc niespodziewany głos zzaplecami.- Jam jest.Och.Matko Boska! To wy! Stojący za nim mężczyzna był cały wczerni, czarny miał płaszcz, czarny wams, czarne spodnie, czarne sięgające ramion włosy.Ptasią twarz, nos jak ptasi dziób.I wejrzenie diabła.- To my - potwierdził z uśmiechem, a widok tego uśmiechu zmroził diakonowi krew wżyłach.- Dawnośmy się nie widzieli, Kantor.Wpadłem do Frankensteinu, by się dowiedzieć,czy.Diakon przełknął ślinę.- Czy nie wypytywał - dokończył Pomurnik - o mnie ktoś ostatnio? Było ściśleprzestrzeganym zwyczajem, że jeśli Konrad z Oleśnicy, biskup Wrocławia, przybywał naotmuchowski zamek zabawić się, drzwi do biskupiej sypialni strzeżono pilnie, absolutnie niktnie mógł ich otworzyć ani przez nie przejść.Biskup osłupiał zatem, gdy znienacka drzwiotwarły się z hukiem i do sypialni wtoczył się kłąb złożony z kilku ludzi.Biskup zakląłniezwykle brzydko.Jedna z mniszek, piegowata, ruda i krótko ostrzyżona, wyskoczyła zpiskiem spomiędzy jego ud.Druga zakonnica, również całkiem naga, skryła głowę itożsamość pod pierzyną, wystawiając przy tym na widok publiczny rzecz znacznie odtożsamości ciekawszą.Kłąb na podłodze rozdzielił się tymczasem na Kuczerę von Hunta,biskupiego ochroniarza, dwóch otmuchowskich strażników i Birkarta Grellenorta.- Waszadostojność.- wydyszał Kuczera von Hunt.Próbowałem.- Próbował - potwierdziłPomurnik, plując krwią z przeciętej wargi.- Ale sprawa, z którą przybywam, nie cierpizwłoki.Powiedziałem mu to, ale nie chciał słuchać.- Wyjść! - ryknął biskup.- Wszyscywyjść! Grellenort zostaje! Strażnicy, kulejąc, wyszli za Kuczerą von Hunter.Za nimi,klaszcząc bosymi stopami, pobiegły obie zakonnice, starając się okryć habitami i koszulamijak najwięcej ze swych wdzięków.Pomurnik zamknął za nimi drzwi.Biskup nie wstał z łoża, leżał rozwalony, okrył tylko samo sedno, to, nad którym niedawno ofiarnie pracowała rudamniszka.- Oby to naprawdę było pilne, Grellenort - uprzedził złowrogo.- Oby to naprawdębyło ważne.Tak czy inaczej, zaczynam mieć dość twojej bezczelności.Już ci się nawet niechce oknem wlatywać ani ścian przenikać.Musisz sensacje wzbudzać.Ale niech tam.Słucham! - A nie.To ja słucham.- %7łe jak?- Czy wasza biskupia miłość - wycedził Pomurnik nie ma mi przypadkiem czegoś dozakomunikowania? - Czyś ty się szaleju opił, Birkart?- Nie taisz ty czegoś przypadkiem przede mną, ojczulku? Czegoś ważnego? Czegoś, co choćtrzymane w wielkim sekrecie, lada moment może stać się jawne całemu światu? - To są jakieśbrednie! Nie myślę tego słuchać!- Zapomniałeś Biblii, księże biskupie? Słów ewangelisty? Non enim est aliguid absconditumquod non manifestetur, nec factum est occultum sed ut in palam veniat.Nie ma nic ukrytego,co by nie miało wyjść na jaw.Uprzejmie informuję, że znalazł się świadek napadu na poborcępodatków, dokonanego opodal Barda trzynastego września Anno Domini 1425.- Proszę,proszę - wyszczerzył zęby Konrad z Oleśnicy.- Zwiadek.Się znalazł.I cóż zeznał? Kto,ciekawość, napadł na poborcę? Oczy Pomurnika błysnęły.- Wyjawienie sprawcy to tylko kwestia czasu - warknął.- Tak się bowiem składa, że tegoświadka odnalezli ludzie nam nieżyczliwi.Mając świadka, dotrą po nitce do kłębka.I rzeczsię wyda.Wyda jak złoto.Spuść tedy nieco z tonu, biskupie! Biskup Konrad czas jakiśmierzył go złym wzrokiem.Potem wygramolił się z łoża, okrył goliznę opończą.Siadł wkarle.I milczał długo.- Jak mogłeś, ojczulku - powiedział z wyrzutem Pomurnik, siadającnaprzeciw.- Jak mogłeś? Nic mi nie mówiąc? Nie informując? - Nie chciałem cię turbować -zełgał gładko Konrad.Miałeś tyle spraw na głowie.Skąd wiesz o tym świadku? - Magia.Idonosiciele.- Rozumiem.Z pomocą magii i donosicieli można będzie, jak tuszę, owego świadkawyśledzić.I, hmm, usunąć? Tak w ogóle to ja tego świadka olewam, a owych nieżyczliwychludzi osrywam.Gówno mogą mi zrobić.Ale po co mi kłopoty? Jeśli dałoby się świadkowi pocichutku skręcić kark.Hę? Birkarcie, mój synu? Pomożesz? - Mam mnóstwo spraw nagłowie.- Dobra, dobra, mea culpa - przyznał niechętnie biskup.- Nie wściekaj się.Twoja racja.Zataiłem! A co? Ty niczego przede mną nie taisz? - Dlaczego - Pomurnik wolał nieprzyznawać, że i owszem, tai - dlaczego, wyjaśnij mi, księże biskupie, zrabowałeś pieniądze,które miały jakoby posłużyć świętej sprawie? Wojnie z czeską herezją? Krucjacie, do którejwciąż nawołujesz? - Ja te pieniądze ocaliłem - odrzekł zimno Konrad.- Dzięki mnie posłużą,czemu posłużyć powinny.Będą wydane na to, na co należy [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • anikol.xlx.pl