, Strugaccy A. i B Trudno byc bogiem (SCAN dal 683 

[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Niosę właśnie w tej sprawie raport na piśmie.- Co za ohydny smród - wstrząsnął się Rumata.- Tak, okropny - przyznał don Tameo zakręcając flaszę.- Za to jak swobodnie się oddycha w odrodzonym Arkanarze! l ceny na wino spadły o połowę.Nim dotarli na miejsce, don Tameo opróżnił flaszę do dna, cisnął ją precz i wpadł w niezwykłą euforię.Dwukrotnie się wywalił, przy czym za drugim razem nie chciał się oczyścić twierdząc, iż jest wielkim grzesznikiem, nieczystym z natury i pragnie w takim stanie zjawić się w kancelarii.Wciąż na nowo zaczynał cytować wielkim głosem wyjątki ze swego raportu."Mocno powiedziane! -wykrzykiwał.- Weźcie na przykład to zdanie, szlachetni panowie: ażeby śmierdzące chłopstwo.hę? Co za idea!" Gdy znaleźli się na tyłach kancelarii, rzucił się na pierwszego spotkanego mnicha i zalewając się łzami jął go błagać o odpuszczenie grzechów.Na wpół zduszony mnich bronił się zaciekle, próbował gwizdem wzywać pomocy, lecz don Tameo chwycił go za sutannę i obaj runęli na kupę odpadków.Rumata zostawił ich, oddaliwszy się długo jeszcze słyszał żałosny urywany gwizd i okrzyki: ,,Ażeby śmierdzące chłopstwo!.Bło-go-sławieństwa!.Z całego serca!,.Czułość żywiłem, czułość, rozumiesz, ty chamska mordo?"Na placu przed wejściem, w cieniu kwadratowej Wesołej Wieży, rozłożył się oddział pieszych mnichów uzbrojonych w groźne sękate maczugi.Zwłoki już uprzątnięto.Poranny wiatr wzbijał żółte, wirujące kłęby kurzu.Pod szerokim, stożkowatym dachem jak zwykle wrzeszczały i kłóciły się wrony - tamże dyndały na występach belek ciała powieszonych głową w dół.Dwieście lat temu praszczur zmarłego króla kazał zbudować tę wieżę wyłącznie dla celów wojennych.Stała na mocnych dwukondygnacyjnych fundamentach, w których ongiś przechowywano zapasy żywności na wypadek oblężenia.Później wieżę zamieniono na więzienie.Jednakże wskutek trzęsienia ziemi zawaliły się w niej wszystkie stropy i więzienie trzeba było przenieść w podziemia.W swoim czasie jedna z królowych arkanarskich poskarżyła się swemu panu i władcy, że krzyki torturowanych, napełniające całą okolicę, psują je; zabawy.Najjaśniejszy małżonek wydał rozkaz, by w wieży od rana do nocy przygrywała orkiestra wojskowa.Stąd też wywodzi się obecna jej nazwa.Od dawna już z wieży pozostał tylko pusty kamienny szkielet, od dawna już cele śledcze przeniesiono na świeżo wykopane najniższe kondygnacje, od dawna nie przygrywała tam żadna orkiestra, a mieszkańcy wciąż nazywali tę wieżę Wesołą.Zazwyczaj wokół Wesołej Wieży było pusto.Dziś natomiast panowało tu wielkie ożywienie.Prowadzono do niej, ciągnięto, wleczono po ziemi szturmowców w podartych szarych mundurach, zawszonych włóczęgów w łachmanach, półnagich, zastrachanych mieszczan, przeraźliwie wrzeszczące dziewki, pędzono całe bandy ponuro rozglądających się oberwańców T nocnej armii, l równocześnie z jakichś potajemnych wyjść wywlekano hakami trupy, zwalano na furgony i wywożono za miasto.Stojący na końcu tasiemcowej kolejki do drzwi kancelarii szlachcice oraz zamożni mieszczanie z paniczną trwogą spoglądali na tę koszmarną krzątaninę.Do kancelarii wpuszczano wszystkich, niektórych nawet przeprowadzano pod konwojem.Rumata przepchnął się do środka.Panował tam zupełnie taki sam zaduch, jak na zsypisku.Przy szerokim stole, obłożony spisami, siedział urzędnik z szarożółtą twarzą i długim gęsim piórem za uchem, Kolejny petent, szlachetnie urodzony don Keu, butnie strasząc wąsy, wymienił swoje nazwisko.- Proszę zdjąć kapelusz - odezwał się bezbarwnym głosem urzędnik nie odrywając wzroku od papierów.- Ród Keu posiada przywilej noszenia kapelusza nawet w obecności króla - dumnie obwieścił don Keu.- Nikt nie posiada przywilejów w obliczu Zakonu - głos urzędnika brzmiał tak samo bezbarwnie.Don Keu sapnął, twarz mu spurpurowiała, ale kapelusz zdjął.Urzędnik wodził długim, żółtym paznokciem wzdłuż listy.- Don Keu.don Keu.- mruczał - don Keu.Ulica Królewska dwanaście?- Tak - chrapliwym z irytacji głosem odpowiedział don Keu.- Numer czterysta osiemdziesiąt pięć, bracie Tibak.Brat Tibak, siedzący przy sąsiednim stole, otyły, pąsowy z gorąca, poszperał w papierach, otarł pot z łysiny i podniósłszy się, odczytał monotonnie:- "Numer czterysta osiemdziesiąt pięć, don Keu, Królewska dwanaście, za znieważenie imienia jego Przewielebności biskupa don Reby, które miało miejsce na balu dworskim przed dwoma laty, naznacza się trzy tuziny rózeg w gołe miękkie części ciała z całowaniem trzewika Jego Przewielebności".Brat Tibak usiadł.- Proszę tym korytarzem - powiedział bezbarwnie urzędnik.- Rózgi na prawo, trzewik na lewo.Następny.Ku wielkiemu zdziwieniu Rumaty, don Keu nie protestował.Widocznie napatrzał się na różne różności stojąc w kolejce.Chrząknął tylko, z godnością podkręcił wąsa i wyszedł na korytarz.Następny, olbrzymi don Pifa, istna góra trzęsącego się sadła, stał już bez kapelusza.- Don Pifa.don Pifa.- zamruczał urzędnik wodząc palcem po liście.- Ulica Mleczarzy dwa?Don Pifa wydał gardłowy pomruk.- Numer pięćset cztery, bracie Tibak.Brat Tibak znów otarł pot i wstał.Numer pięćset cztery, don Pifa, ulica Mleczarzy dwa, bez zarzutu wobec Jego Przewielebności - a więc czysty.- Don Pifa - oświadczył urzędnik - otrzyma pan znak oczyszczenia [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • anikol.xlx.pl