, Ziemkiewicz Rafał Polactwo 

[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Co naj-wyżej, podczas kolejnej wizyty w Paryżu Jaruzelowi znowu kazano bywchodzić do pałacu prezydenckiego kuchennymi drzwiami.Dalej: wbrew temu, co w roku 1988 wydawało się takim misiom jakja, opozycja była głęboko podzielona.Właściwie od zawsze trwała wniej konkurencja pomiędzy tymi, którzy socjalizm kontestowali nieja-ko od wewnątrz, byli jego wychowankami i zbuntowali się przeciwkonierealizowaniu przez komunistów tego, co komunistyczna ideologiaobiecywała - a niedobitkami polski przedwojennej, którzy widzieli wkomunizmie narzędzie sowieckiej okupacji i domagali się niepodle-głości.Czyli pomiędzy, nazwijmy to tak na użytek naszej rozmowy, rewizjonistów i  niepodległościowców.W tej cichej, zawziętej wal-ce, toczonej głęboko pod ziemią,  rewizjoniści zdecydowanie wygry-wali.Z wielu względów.Byli lepiej zorganizowani, bardziej energicz-ni, sprawniejsi w osiąganiu celów.Umieli dla swych inicjatyw pozy-skiwać ludzi.Jeśli Michnik dostrzegał kogoś, kto się wybijał, liczył, da-wał nadzieję na przyszłość, to przede wszystkim starał się z nim spo-tkać - on, albo któryś inny z ważnych  rewizjonistów - przekonać,oczarować i włączyć do swojej grupy.Dopiero jeśli osoba okazywa-ła się na to odporna, zarządzano wobec niej towarzyski ostracyzm,przestawano o niej i jej środowisku informować w  Tygodniku Ma-zowsze i rozpuszczano plotki, że  rozbija podziemie albo coś jesz-cze gorszego.Natomiast  niepodległościowcy już wtedy porażeni bylisekciarską chorobą, którą w takim rozkwicie mogliśmy obserwowaćpodczas cyrku  integrowania centroprawicy w latach dziewięćdzie-siątych.Pozyskiwanie, przekonywanie,  wkręcanie się w nowe środo-wiska i przerabianie ich na swoją modłę, tak typowe dla lewicy, duszykatolicko-narodowej jest najgłębiej obce.W tym środowisku, właśnieodwrotnie, króluje postawa sekciarska: stale trzeba rozwijać czujnośćw wyszukiwaniu tych, którzy nie pasują, odstają, są nie dość prawo-myślni, i od których należy się zdecydowanie odciąć.  Rewizjoniści byli dużo chętniej widziani przez zachodnie media,zdominowane przecież przez lewicę, dla której  polski patriota zna-czyło dokładnie tyle samo, co  polski nacjonalista , a ten ostatni ozna-czał pogrobowca faszyzmu, kogoś znacznie gorszego niż komuna.Mi-krofony i kamery zachodnich korespondentów kierowały się zatemgłównie ku  opozycji demokratycznej , a to sprawiało, że w oczachzwykłego Polaka, mającego o ideologicznych i personalnych niuan-sach w łonie opozycji pojęcie dokładnie zerowe, Michnik, Kuroń i Ge-remek przyćmiewali Moczulskiego, Czumę czy Niesiołowskiego bezreszty.To sprawiało również, że głównie właśnie do  opozycji demo-kratycznej szła kasa, maszyny drukarskie i innego rodzaju pomoc.Znacząca część tej pomocy pochodziła, na przykład, od zachodnio-europejskich trockistów - trudno by się spodziewać, żeby chcieli onipomagać przyszłym twórcom ZChN.Ale i Amerykanie, zgodnie zopiniami swych analityków, uważali za bardziej wartą wsparcia raczej demokratyczną , niż  niepodległościową część podziemia.Przedmiot rywalizacji zmieniał się.W pewnym momencie sprawąkluczową było to, kto będzie w imieniu całej antypeerelowskiej opo-zycji kontaktował się z wolnym światem.Potem - kto zyska wpływna  Solidarność , a tak prawdę mówiąc, kto będzie bliżej Wałęsy i bę-dzie mu suflował posunięcia oraz odzywki.A w końcu - kto w imieniuspołeczeństwa będzie prowadził negocjacje z komuną.Bo to, że jedy-nym wyobrażalnym uwieńczeniem wszystkich starań opozycji mogąbyć tylko jakieś negocjacje, w których da się na czerwonym wymusićbliżej nieokreśloną  finlandyzację , wydawało się oczywiste.Co nibymogło się, w najśmielszych snach, zdarzyć innego? Zwycięskie po-wstanie? Upadek Związku Sowieckiego? No, proszę bardzo, pożartuj-my sobie jeszcze.W każdym razie, we wszystkim, co stanowiło przedmiot rywalizacji, rewizjoniści wygrywali.W pewnym momencie praktycznie zmono-polizowali kanały informacyjne wiodące na Zachód i  niepodległo-ściowcy mogli się najwyżej pozżymać nad wierszykiem Szpota  Ko-stuś i pan Karol o tym, jak różny, choć niby podobny, jest los Niesio-łowskiego i Modzelewskiego.Potem uzyskali znaczny wpływ na Wa- łęsę, zbudowali informacyjną siłę  Tygodnika Mazowsze , po latachprzekształconego w  Gazetę Wyborczą.A wreszcie - najpierw spryt-nie szantażując  niepodległościowców , że kto gada z czerwonym, tenzdrajca, a potem w odpowiedniej chwili zasiadając do takich rozmówsami, uzyskali dla siebie decydujący głos po  społecznej stronie Okrą-głego Stołu i będącego jego skutkiem,  kontraktowego parlamentu.O tych wszystkich wewnętrznych napięciach, walkach i konfliktachambicji oraz celów w łonie opozycji nikt nie wiedział lepiej, niż ko-munistyczna ubecja.Ale miała ona i dalsze przewagi.Specsłużby skła-dały się nie tylko z biurokratów, mięśniaków i fachowych morderców,miały także na swe usługi doskonałych psychologów.Specjalistów odłamania charakterów, od manipulowania ludzmi.Znawców ludzkichsłabości.W tym czy innym okresie miały też większość opozycjoni-stów w więzieniach, mogły stosować wobec nich przeróżne środki na-cisku, niekoniecznie po to, by ich złamać.No, i wreszcie sprawa najważniejsza: komuniści dysponowali infor-macjami o szykującym się dramatycznym przełomie nie tylko dla Pol-ski, a dla całej światowej polityki.Przez całe lata osiemdziesiąte szer-mowali dla uzasadnienia swojej władzy argumentem geopolitycznym:jesteśmy skazani na sojusz z ZSRR, nie ma wyjścia.Właściwie, sowiec-kie dywizje pozostały ostatnim uzasadnieniem ich władzy.A pod ko-niec lat osiemdziesiątych dostali z Kremla tajny, ale jednoznaczny pri-kaz: radzcie sobie sami.Związek Radziecki już wam nie pomoże.Animilitarnie, ani gospodarczo, ani w żaden inny sposób.Władimir Bukowski opisuje w  Moskiewskim procesie , na podsta-wie protokołów z posiedzeń sowieckiego politbiura, jaki cyrk pocią-gnęła za sobą złożona nieopatrznie przez Breżniewa obietnica wspar-cia po stanie wojennym  bratniej Polski ilomaś tam tonami mięsa.Jakich cudów musiało dokonywać światowe mocarstwo, dysponują-ce dwudziestoma tysiącami głowic atomowych, jak się naprężać, żebyznalezć na swym bezkresnym terytorium to mięso - które i tak w koń-cu okazało się głównie łojem i kośćmi.Jest to opowieść przezabaw-na [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • anikol.xlx.pl