, (25) Niemirski Arkadiusz Pan Samochodzik i ... Skarby wikingów tom 2 

[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.-Ale o wszystkim przeczytacie w mojej książce.- Z pewnością będzie to bestseller - powiedziałem.- Dam panu autorski egzemplarz z autografem.- Aha, jeszcze jedno - zmieniłem temat.- Niech mi pan powie, kto wpadł na pomysłrozpoczęcia operacji  Skarby wikingów od penetracji Zalewu Wiślanego? Przecież wzałożeniu miała być to operacja wybitnie morska.W ostatniej chwili zmieniono plany i szefuważa, że to pańska sprawka.- Moja sprawka? - otworzył szeroko oczy ze zdziwienia.- O czym pan mówi? Topomysł Jorgensena.Ależ tak! Na pewno jego! Ja tylko nie protestowałem.No wie pan, jakośtak samo wyszło, że dobrze by było popłynąć i zrobić dla telewizji show na tle katedry.Samjuż nie wiem, skąd się wziął ten Zalew.Otarł spocone czoło i machnął ręką na znak, że nie chce już o tym rozmawiać.Dołączyliśmy do grupy na parterze i statkiem przepłynęliśmy kanał.Rozpogodziło się na dobre i gdańskie ulice zaroiły się od ludzi.Kawiarniane stolikiuginały się od zalewu kolorowo ubranych turystów z całej Europy, sklepiki na pasażu znówprzeżywały czas prosperity.Zosia ze Stefanem zaproponowali lody, więc wolnym krokiemruszyliśmy wzdłuż pasażu.Mijając bramę nad Starym %7łurawiem intuicyjnie odwróciłemgłowę w prawo.W jej prześwicie stał zaparkowany w głębi ulicy biały polonez.Niecałedwadzieścia metrów za rogiem budynku administracyjnego muzeum, naprzeciwko jubilera.To był przecież samochód Pana Incognito!Dyskretnie odłączyłem od grupy.Moim celem było zapolowanie na Pana Incognito.Cofnąłem się za hotel  Henza i z największą ostrożnością obszedłem od tyłu budynkiCentralnego Muzeum Morskiego.Teraz widziałem lewy bok poloneza.W środku nie byłonikogo.Minęło piętnaście minut, a Pan Incognito się nie pokazywał.Cofnąłem się bliżejhotelu i usiadłem na krawędzi chodnika tuż przed parkującym nissanem.W takiej pozycji byłem mniej widoczny i miałem poloneza na oku.Kątem oka widziałem dwóch mężczyzn wychodzących z hotelu, ale nieprzypatrywałem się im dokładnie.Usłyszałem kroki, a następnie trzask zamykanychdrzwiczek samochodowych.Wreszcie spojrzałem w tamtą stronę i ujrzałem plecy magistraRzepki.Rozmawiał z mężczyzną w samochodzie opierając lewą rękę o dach toyoty.Z wrażenia przestałem oddychać.Zasłonięty przez Rzepkę kierowca wyrzucił przez szybę niedopałek, ruszył z miejsca inatychmiast skręcił w boczną uliczkę.A magister Rzepka wolnym krokiem ruszył w stronęmuzeum.Przyssałem się do ziemi tuż za lewym przednim kołem nissana, aby mnie niezauważył i odczekałem, aż znikł za rogiem.Wiedziony instynktem podszedłem do miejsca, w którym niedawno stała toyota.Wbiłem wzrok w tlący się jeszcze niedopałek wyrzucony przez kierowcę.Schyliłem się ipodniosłem go.To był chesterfield.I znowu obszedłem od północnej strony hotel  Henza , aby po chwili znalezć się przykanale Motławy z przepięknym widokiem na Długie Pobrzeże.Widziałem naszych opartych obarierkę i wypatrujących mnie w bramie nad Starym %7łurawiem.Wśród nich był już magisterRzepka, który znowu nadskakiwał Annie.Czy to możliwe, aby to nasz poczciwy kolega zfundacji był szpiegiem Batury? Może to nie Anna, a właśnie on? Bo jak wytłumaczyć takt, żeznał człowieka palącego chesterfieldy? Jeśli tym człowiekiem był albinos, to znaczyło, żeRzepka współpracował z Baturą oraz  wikingami.A telefon do przebywającego w domkualbinosa był sygnałem do ucieczki.- Gdzie pan tak długo był? - zapytała Anna, gdy dotarłem do grupy.Wytłumaczyłem się jakoś obserwując jednocześnie magistra.- Co pan tak na mnie patrzy? - zaniepokoił go mój wzrok.Zdałem sobie sprawę, że zbyt ostentacyjnie mu się przyglądam, co mogło wzmóc wnim podejrzliwość.- Wydaje się panu - odpowiedziałem na odczepnego.- A co słychać w fundacji?- Popierają wszystkie nasze ustalenia - odparł wymijająco.Mieliśmy dużo czasu do wieczora, więc zaproponowałem spacer po Długim Targu, asam pod pretekstem załatwienia noclegu wymknąłem się [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • anikol.xlx.pl