, Weber Ringo tom 1 Marsz w glab ladu 

[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Dostałem tu takiego szoku kulturowego, że czuję się, jakbym wsadził fiuta wkulturowe gniazdko.* * *Roger, przechodząc, poklepał starszego szeregowego Gelerta po ramieniu.Marineuśmiechnął się do niego w odpowiedzi i zarzucił na ramię włócznię.Najwyrazniej jeszcze siędo niej nie przyzwyczaił.Cała kompania została wyposażona w mardukańską broń.Marines mogli wybieraćspośród tysięcy sztuk, które zostały po Kranolta, zresztą siły Nowego Voitan również niepróżnowały; natychmiast uruchomiono pierwsze kuznie.Voitańczycy nie byli jeszcze wstanie wytwarzać broni na zamówienie, mogli jednak zmodyfikować większość tego, coznalezli ludzie, na ich rozmiar.Kompania została uzbrojona w krótkie miecze  wedługMardukan długie sztylety  i okrągłe tarcze, a dodatkowo każdy marine niósł przynajmniejjeden oszczep lub włócznię.Podczas trzytygodniowego odpoczynku żołnierze zaczęli ćwiczyć posługiwanie się nowąbronią.Nie mogli równać się z Mardukanami, którzy praktycznie rodzili się z włócznią wrękach, w przeciwieństwie jednak do tubylców byli żołnierzami, a nie wojownikami.Ichszkolenie kładło nacisk na działanie zespołowe i współpracę, a nie indywidualną,nieskoordynowaną sprawność.Wystarczyło, by jeden pluton zdołał postawić i utrzymaćścianę tarcz  o której Mardukanie chyba nawet nie słyszeli  na tyle długo, by reszta zdążyławyciągnąć prawdziwą broń.Roger uśmiechnął się do szeregowego i machnął ręką, kciukiem wskazując wiszący najego plecach miecz.Cała kompania wyglądała znacznie lepiej, chociaż kilku najciężejporanionych musiało jechać na flar-ta.Książę zasalutował kapral D Estrees.Była jednym z najcięższych przypadków poparzeń iDobrescu był zmuszony w końcu amputować jej lewą rękę w łokciu.Marine pomachała Rogerowi różowym kikutem i podrapała rosnące wybrzuszenie regenerującej się tkanki.Blizna potwornie swędziała, ale za jakiś miesiąc kapral miała wrócić do służby.Książę dotarł w końcu do zwierzęcia, na którym miał jechać Cord.Szaman wskazałprzytrzymującą go uprząż. To strasznie upokarzające.Roger pokręcił głową i wyciągnął rękę w stronę rzędu mogił pod lasem.Widać tam byłoporuszające się postacie, ścinające drzewa do dymarek i oczyszczające dawne drogi. Ciesz się, że nie jesteś jednym z nich. Cieszę się  chrząknął Cord. Ale to i tak strasznie upokarzające.Roger znów pokręcił głową.Z przeciwka podszedł Pahner. I jak, kapitanie, jesteśmy gotowi? Na to wygląda, Wasza Wysokość  powiedział marine.Do obu oficerów zbliżyła się delegacja Mardukan z T Leen Targiem i T Kal Vlanem naczele. Zostawiamy za sobą wielu dobrych ludzi  mruknął Roger.Jego uśmiech nieco zbladł, kiedy spojrzał na wejście do katakumb. Tak  zgodził się Pahner. Ale zostawiamy ich w dobrym towarzystwie.I prawdęmówiąc, Wasza Wysokość, myślę, że tak jest lepiej.Wiem, że to tradycja marines zabierać zesobą swoich poległych, ale ja zawsze uważałem, że żołnierz powinien być pochowany tam,gdzie padnie.Kapitan pokręcił głową i również popatrzył na katakumby.Jego oczy przybrałynieobecny wyraz. Tak chciałbym skończyć  powiedział cicho. Być pochowanym tam, gdzie padnę, zmoimi towarzyszami.i moimi wrogami.Roger spojrzał na niego, zaskoczony, ale nie tak bardzo jak byłby przed przeczytaniem Listu do syna albo tuzina innych wierszy Kiplinga, które miała w swoim tootsie Eleanora.Kapitan krył w sobie sekrety, których dawny książę nigdy by się po nim nie spodziewał.anowy szanował na tyle, by nie rozmawiać o tym głośno. Będę o tym pamiętał, kapitanie, kiedy przyjdzie co do czego  powiedział wesoło.Tylko niech panu nie przychodzą do głowy głupie pomysły! Ma pan absolutny zakazumierania, dopóki nie dostarczy pan mojego cesarskiego tyłka do domu.Jasne? Tak jest, panie pułkowniku  wyszczerzył się Pahner. Będę o tym pamiętał. To dobrze!  powiedział Roger, po czym obaj odwrócili się do nadchodzącej delegacji. To chyba komitet pożegnalny  zauważyła Kosutic, wychodząc zza flar-ta.Pokazałagrupki żołnierzy, ustawiających się po obu stronach prowadzącej do bram drogi. Chybaszykują się do pożegnania nas z honorami  dodała, drapiąc się po różowej bliznie. Może powinienem założyć większy kapelusz?  zażartował Roger i strzepnął zkombinezonu kawałek liścia. Mundur w kilku miejscach był już trwale poplamiony, ale ogólnie zachował do pewnegostopnia właściwości samoczyszczące, no i był cały.Kombinezony wielu marines były wstrzępach, porozcinane w trakcie udzielania pierwszej pomocy. Jeśli pan jakiś znajdzie, może go pan założyć  powiedział spokojnie Pahner. Uprzejmie dziękuję za pozwolenie, sir  uśmiechnął się książę. Mam iść poszukać? Proponowałabym przełożyć to na kiedy indziej, Wasza Wysokość  powiedziałacierpko O Casey.Drobna naczelniczka świty podkradła się do nich tak cicho, że kiedy sięodezwała, Roger aż podskoczył. Chyba powinniśmy podziękować naszym dobroczyńcom. Być może  stwierdził przekornie książę. Oczywiście, uratowali nam szynki, alewyrżnęliśmy dla nich Kranolta  zauważył, a Pahner znów się uśmiechnął. Nie da się ukryć  powiedział.Pożegnania trwały godzinę.W końcu kompania uwolniła się z objęć braci broni pogłębokich zapewnieniach o wieczystej przyjazni i wzajemnym oddaniu, i zaczęła długąpodróż ku morzu.Maszerując w głąb lądu. ROZDZIAA CZTERDZIESTY PITYPosłaniec leżał na podłodze przed tronem.Zastanawiał się, czy w tym, co ma dopowiedzenia, jest coś, co można by uznać za złą wiadomość, ale tak naprawdę nie miało toznaczenia.Jeśli król był w złym humorze, posłaniec mógł pożegnać się z życiem, niezależnieod tego, jaki był ważny. A więc, Zwiadowco  chrząknął drwiąco władca  mówisz, że ludzie wyjdą z lasu postronie Pasule? Tak, o królu.Idą starym szlakiem handlowym z Voitan. Upewnij się, że ominą Pasule. Monarcha pogładził ozdobną poręcz tronu. Musząnajpierw trafić do Marshadu. Tak, o królu  powiedział posłaniec.Teraz musiał wymyśleć, jak to zrobić. Możesz odejść, Zwiadowco  rzekł król. Przyprowadz ich tu.Przyprowadz ich domnie albo zabij się, zanim dostaniemy cię w Nasze ręce. Będzie, jak rozkażesz  powiedział posłaniec, pełznąc tyłem do drzwi.Znów udało się oszukać śmierć, pomyślał.* * * Znów udało się oszukać śmierć. Julian odetchnął, kiedy kompania wyszła spomiędzyostatnich drzew na najwyrazniej zamieszkałe tereny. Tak  powiedziała Despreaux. Cieszę się, jak cholera, że już wyszliśmy z tej dżungli.Podróż przez wzgórza za Voitan nie była taka straszna [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • anikol.xlx.pl