, Wagner Karl E Wichry Nocy (SCAN dal 879) 

[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Parujące kropelki deszczu szemrały wokół nich, pluskały z niezliczonych szpar w dachu, mgiełka spowijała ich zgarbione postacie.Czekali na dzienne światło, na powrót poety.Cień strachu, który spadł na tę noc, sprawił, że wywołanie mrocznej muzy wydawało się od­ległe i nierealne.Dotknięci przez ducha ciemności, który nawie­dził te ruiny, czekali, każdy pogrążony w swych myślach.Blade światło świtu dotykało ołtarza, kiedy Kane wyrwał ich z drzemki swym okrzykiem.- Patrzcie - zawołał wskazując w kierunku jasnego kręgu.Potoki opalizującej mgły; nie był to deszcz ani blask wscho­dzącego słońca, zgromadziły się na nagich kamieniach, opryski­wane przez przejrzyste krople deszczu.Wirująca mgła zwolniła, zaczęła się skupiać.Złączyła się.Znikła.Na wypolerowanych i błyszczących od deszczu kamieniach le­żał mężczyzna.Mężczyzna, który wydawał się być pogrążony we śnie.Obok niego spoczywała naga figurka z czarnego ony­ksu.Jej rzeźbiona twarz uśmiechała się, obiecując nieznane cu­da, oczy błyszczały tajemniczym okrucieństwem.- Opyros! - zawołała Ceteol biegnąc ku niemu.Dotknęła jego ramienia.Oczy poety zabłysły.Szarpnął się w tył, strach zniekształcił je­go twarz.Jego oczy o rozbieganym spojrzeniu były zupełnie bezmyślne.- Opyros? - głos Kane'a zadrżał.Puste oczy poety patrzyły gdzieś obok Kane'a.Wysilił gardło jakby do krzyku, ale tylko jęk nieprzezwyciężonego przerażenia wydobył się z jego wykrzywionych ust.Zajęczał ponownie, a potem zaczął szlochać bezrozumnie.Kiedy usiłowali go podnieść, wyrwał się i uciekł z przerażo­nym skomleniem w zaciemniony kąt ruin.Tam wczołgał się na brzuchu ze zdumiewającą szybkością pod skalne rumowisko.Mieli olbrzymie trudności, by go stamtąd wydobyć.VOKRUTNA TAJEMNICA JEJ UŚMIECHUPrzynieśli Opyrosa z powrotem do Enseljos.Przez wiele tygodni leżał w zamkniętym pokoju w swej rezydencji, doglądany tylko przez Ceteol, bowiem jego okropne wycie przepłoszyło całą służbę.Jedynie poczucie obowiązku zdawało się zatrzymywać dziewczynę przy głównym sprawcy wszystkich nieszczęść.Tylko dzięki narkotykom, które pozostawił Kane, mógł poeta zasnąć i przez wiele dni leżał zagrzebany w brudnej i poplamionej poś­cieli, wstrząsany dreszczami i atakami płaczu.Niekiedy mamro­tał urywki słów w jakimś dziwnym, obcym języku - jeśli był to język - a raczej sylaby, których nikt nie mógł rozpoznać.Kane wsłuchał się w nie kiedyś uważnie i musiał coś zrozumieć, bo opuścił pokój wzdrygając się z lękiem.Przypuszczalnie jakikolwiek inny człowiek trwałby do końca swych dni w tym stanie bełkotliwego szaleństwa.Może świado­mość Opyrosa była bardziej odporna, a może liczne wyprawy jego wyobraźni w krainę mroku zahartowały go do pewnego stopnia i przygotowały do spotkania z grozą, która mogłaby całkowicie zniszczyć duszę innego człowieka.I choć część jego jaźni zakrywały jeszcze duszące opary obłędu, Opyros zaczął powoli dochodzić do siebie.W narkotycznych snach dręczyły go ciągle nocne zmory, ale w chwilach przebudzenia zachowywał się już spokojnie, był w stanie jeść samodzielnie i troszczyć się o siebie.Po kilku miesią­cach zaczął snuć się milcząco po swym pałacu, przerzucając książki, biorąc do ręki przedmioty, jak gdyby wspomnienia, ze­pchnięte w najgłębsze warstwy jego świadomości, z wolna wy­dobywały się na powierzchnię.Jak podróżnik, który wraca z dalekiej podróży po wielu latach i znajduje mgliście pamiętany dom dzieciństwa, oczekujący go, nietknięty przez czas, który upłynął, odkąd po raz ostatni trzymał w ręku swe zabawki.W końcu zaczął mówić, niewyraźnie wymawiając słowa, jakby po­sługiwał się obcym, czy zapomnianym językiem.Ale w miarę jak tygodnie mijały, jego bełkotliwe frazy stawały się starannie wy­mawianymi zdaniami, a w końcu normalną rozmową.Odważył się wyjść na ulice Enseljos i powitać swych starych znajomych, którzy w tajonym zatrwożeniu spostrzegli, jak bardzo ostatnie nerwowe załamanie postarzyło poetę.Tak więc, po wielu mie­siącach rekonwalescencji, Opyros na nowo objął zarządzanie swymi interesami i czynił to z większym niż kiedykolwiek przed­tem zapałem.Ale dużo wcześniej zaczął pisać.Kane powitał Opyrosa pewnej nocy, kiedy poeta złożył mu niespodziewaną wizytę na nowej kwaterze.Kane rzadko widy­wał teraz przyjaciela, gdyż od czasu swego wyzdrowienia Opy­ros zamykał się na długie godziny i dni w pracowni, w tajemni­cy pracując nad swoimi poematami.Nie przychodził już do Ka­ne'a z fragmentami wierszy i na pół ukształtowanymi ideami ­skończyły się długie nocne rozmowy - teraz pisał wyłącznie sam.Kane miał nadzieję, że żadna ukryta choroba nie drąży duszy poety.Opyros nie wyrażał żalu z powodu swych boles­nych doświadczeń, ale też nigdy o nich nie mówił.Kane nie mógł też wyczytać żadnych sekretnych myśli w oczach poety.- „Nocne Wiatry" są skończone - zadeklarował Opyros ze zmęczonym uśmiechem.Kane ciepło pogratulował przyjacielowi.- Jesteś przynaj­mniej z nich zadowolony'?Opyros zadumał się, podczas gdy Kane wręczył mu kielich.- Myślę, że tak.Moja podróż z mroczną muzą opłaciła się, Kane, znalazłem inspirację, której szukałem - choć trzeba było za to zapłacić [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • anikol.xlx.pl