, Vonnegut Kurt Galapagos (SCAN dal 688) (3) 

[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Żadna lwica morska ani foka nie zostały zapłodnione przez Kamikaze i w pewnym sensie trochę szkoda, że tak się nie stało.Wówczas ewolucja ludzkości mogłaby trwać o wiele krócej niż milion lat.A z drugiej strony: Po diabła się z tym spieszyć?* Kapitan otworzył oczy i powiedział do * Mary:— Dlaczego się stąd nie wyniosłaś?— Och, nie przejmuj się mną — odparła.— Jestem jedynie kobietą, z którą przeżyłeś dziesięć lat.W tym właśnie momencie Lira, jedna z Kanka-bonek, krzyknęła z zewnątrz do Akiko, że Orion, jej czteroletni syn, złamał sobie rączkę i że powinna w związku z tym natychmiast udać się do domu.Lira nie zbliżała się do domu * Kapitana, ponieważ wierzyła, że może paść na nią zły urok.Zatem Akiko poprosiła * Mary, aby zastąpiła ją przy * Kapitanie.Obiecała wrócić tak szybko, jak tylko to będzie możliwe.— Bądź grzecznym chłopcem — powiedziała do * Kapitana.— Zgoda?Zgodni się zrzędliwie.Na prośbę Akiko * Mary zabrała ze sobą * Mandaraxa, w nadziei, że być może uda się przy jego pomocy ustalić, co spowodowało, iż * Kapitan w ciągu ostatniej doby zapadał kilkakrotnie w stan śpiączki, zbliżonej do śmierci.Lecz kiedy pokazała mu instrument, * Kapitan — zanim jeszcze zdążyła zadać pierwsze pytanie — uczynił zdumiewającą rzecz: Wyrwał jej * Mandaraxa z rąk i zerwał się na równe nogi tak raźno, jakby nic mu nie dolegało.— Nienawidzę tego małego sukinsyna tak, jak niczego innego na całym świecie — powiedział i trzęsąc się ruszył w stronę brzegu.Następnie, z trudem, zanurzył się po kolana w wodzie.Biedna * Mary usiłowała go dogonić, choć oczywiście nie była w stanie powstrzymać tak dużego i silnego mężczyzny.Obserwowała bezsilnie, jak wrzucił * Mandaraxa do oceanu, w miejscu, w którym, jak się okazało, znajdował się uskok o głębokości około trzech metrów.Mielizna w tym miejscu opadała stromo jak grzbiet morskiej iguany.* Mary była w stanie dostrzec leżący na dnie instrument.Był tam — bezcenne dziedzictwo, które przyrzekła Akiko w spadku po swojej śmierci.A zatem dzielna staruszka postanowiła go odzyskać.Miała go już nawet w ręku, lecz wtedy właśnie wielki biały rekin pożarł i ją, i Mandaraxa.* Kapitan doznał właśnie zaniku pamięci, więc nie wiedział, co spowodowało, że woda spieniła się krwią.Nie wiedział nawet, w jakiej części świata się znajduje.Najbardziej przerażającym go zjawiskiem był atak, jaki przypuściły na niego ptaki.Były to, przywabione jego odleżynami, nieszkodliwe łuszczaki-wampiry, jedne z najpospolitszych ptaków na wyspie.Dla niego jednak były czymś nowym i przerażającym.Opędzał się od nich jak mógł i wzywał pomocy.Nadlatywało coraz więcej i więcej ptaków, aż * Kapitan, przekonany, że chcą go zabić, wskoczył głębiej w wodę i został pożarty przez rekina o głowie przypominającej młot.Oczy tego zwierzęcia znajdowały się na obu końcach trzonka — model udoskonalony przez Prawo Doboru Naturalnego wiele, wiele milionów lat wcześniej.Zwierzę to stanowiło idealny element mechanizmu wszechświata.Nie było w nim niczego takiego, co należałoby jeszcze udoskonalić.A z pewnością nie był mu potrzebny większy mózg.Cóż miałby począć z większym mózgiem? Skomponować IX Symfonię Beethovena?A może napisać takie słowa:Caly świat to teatrWszyscy mężczyźni i wszystkie kobietySą aktorami — wchodzą i znikają.I różne człowiek gra kolejno role (.)?[13]William Szekspir (1564-1616)14Piszę te słowa w powietrzu — czubkiem wskazującego palca lewej ręki, która również jest powietrzem.Jestem leworęczny, tak samo jak moja matka.Teraz już nie ma leworęcznych ludzi.Wszyscy używają swych płetw z idealną symetrią.Moja matka była rudowłosa, podobnie jak Andrew MacIntosh, jednakże ich dzieci, to jest Selena i ja, nie odziedziczyły rdzawych czupryn.Nie ma ich dzisiaj nikt, nie może mieć.Rude włosy należą do przeszłości.Nigdy nie poznałem osobiście żadnego albinosa, a teraz nie ma już i albinosów.Trafiają się od czasu do czasu, ale tylko wśród fok.Ich futra byłyby w wielkiej cenie u kobiet sprzed miliona lat jako materiał na wdzianko, w którym można wybrać się do opery albo na bal charytatywny.Czy z futer dzisiejszych ludzi dałoby się zrobić eleganckie okrycia dla ich przodków z dawnej epoki? A dlaczego by nie?Czy bardzo dokucza mi świadomość tego, jak bardzo ulotna jest moja twórczość, zapisywana w powietrzu przy pomocy powietrza? No cóż, moje słowa będą równie trwałe jak to, co napisał mój ojciec albo Szekspir, albo Beethoven lub Darwin.Okazuje się, że wszyscy oni pisali powietrzem w powietrzu, a ja właśnie teraz wyskubuję z balsamicznej atmosfery tę oto myśl Darwina:Postęp jest daleko bardziej powszechny niż regresja.To prawda, prawda.Na początku mojej opowieści wydawało się, że ziemska część mechanizmu wszechświata znajduje się w okrutnym niebezpieczeństwie, ponieważ pewne jej elementy, to znaczy ludzie, w niczym się już nie zgadzają i niszczą zarówno wszystko dokoła, jak i siebie.Skłonny byłem wówczas twierdzić, że owe zniszczenia są nieodwracalne.Nic z tego!Dzięki pewnym przeróbkom w konstrukcji ludzkiej istoty, nie widzę żadnego powodu, dla którego ziemska część mechanizmu wszechświata nie miałaby już zawsze tykać tak, jak teraz.Jeżeli fakt, że ludzkość żyje dziś w harmonii z sobą samą i z resztą Natury, jest dziełem jakichś nadprzyrodzonych istot czy też ludzików z latających talerzy — pieszczochów mojego ojca — to ja nic o tym nie wiem.Jestem natomiast gotów zeznać pod przysięgą, że to Prawo Doboru Naturalnego wykonało ten kawał roboty bez jakiejkolwiek pomocy z zewnątrz.W wodnym środowisku archipelagu Galapagos przetrwali przede wszystkim najlepsi rybacy.Ci, których ręce i stopy najbardziej przypominały płetwy, byli najlepszymi pływakami.Wysunięte szczęki bez porównania lepiej nadawały się do chwytania i przenoszenia ryb niż ręce.A spośród rybaków, spędzających coraz więcej i więcej czasu pod wodą, bardziej efektywni byli ci, którzy mieli bardziej opływowe, bardziej przypominające pocisk kształty — ci, którzy mieli mniejsze czaszki.I to już właściwie koniec mojej historii, choć winien jestem kilka uzupełnień, dotyczących niezbyt istotnych szczegółów, jakie pominąłem gdzie indziej.Podam je teraz w dość dowolnej kolejności, ponieważ muszę pisać w pośpiechu.Ojciec i błękitny tunel mogą zjawić się w każdej chwili.Czy ludzie dzisiaj wciąż zdają sobie sprawę z tego, że umrą prędzej lub później? Nie.Tak się szczęśliwie złożyło, moim skromnym zdaniem, że zapomnieli już o tym.Czy rozmnożyłem się, będąc jeszcze żywy? W Santa Fe, na krótko przedtem, nim wstąpiłem do piechoty morskiej, zapłodniłem przypadkiem pewną dziewczynę.Jej ojciec był dyrektorem szkoły średniej, do której uczęszczała, i ani ona mnie, ani ja jej specjalnie nie lubiłem.Straciliśmy po prostu głowę, jak to się zdarzało młodym ludziom.Ona poszła na skrobankę, za którą zapłacił jej ojciec.Nigdy się nie dowiedzieliśmy, czy to był chłopiec, czy dziewczynka.Z pewnością czegoś mnie to nauczyło.Od tego czasu zawsze zwracałem uwagę na to, abym ja lub moja partnerka używała jakiegoś środka antykoncepcyjnego.Nigdy się nie ożeniłem [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • anikol.xlx.pl