, Vinge Joan D Królowe 02 Królowa Lata Zmiana 

[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Hegemonia nadejdzie i zacznie w ślepej żądzy pogrom merów.(Ale dlaczego.?) zapytała umysł sybilli, niewidzialne Inne, które musiało ich zewsząd otaczać.(Czemu torozpoczęłam, skoro nigdy nie miałam dość czasu na dokończenie.?)(Nadal przecież jesteś Królową.A ja będę Głównym Sędzią) odpowiedział jej BZ, jego słowaprzypominały światło spadających gwiazd.(Ufaj temu, co już zrobiłaś, ufaj mi.Wierzę teraz w to, w cozawsze wierzyłaś, że stoi za tym jakaś przyczyna, że nasze życie ma jakiś cel.Nie oznacza to, żezwyciężymy, ale że mamy szansę.Moon, gdy opuszczałem Tiamat, zdawało mi się, że jestem ćmąuchwyconą przez płomień.Od tego czasu tylko dlatego zaszedłem tak daleko, podążając ścieżkamidziwniejszymi, niż mogłem wyśnić, że coś nas łączyło.)(Tak) pomyślała czując, jak czyste niebo nagle rozjaśnia jej duszę.(Tak, ze mną jest tak samo.Niczego bym nie dokonała, przez wszystkie te lata, gdybym nie robiła tego dla ciebie.I bez ciebie wszystko skończy się niczym.)(Ciągle.jesteś ze Sparksem?)(Tak) powtórzyła i zapadło mroczne milczenie.(BZ, nie wiesz jednego) ciągnęła, wymuszając światło(o Tiamat, o merach.Czegoś znacznie ważniejszego niż ty czy ja, znaczącego o wiele więcej, niż możeszsobie wyobrażać.Mery są rozumne.)(Co?) mruknął.(Nie.jak to możliwe?)(Hegemonia wiedziała o tym - musiała wiedzieć na jakimś poziomie, ponieważ tę prawdę znająsybille.Hegemonia od wieków wyrzyna inteligentny gatunek.)(Ależ to bez sensu.) zaprotestował.(Mery są owocem eksperymentu dokonanego przez StareImperium; to tylko zwierzęta.Niemożliwe, żeby Hegemonia świadomie.)(Zapytaj, a się przekonasz.)(Ale dlaczego? Po co obdarzać mery inteligencją, a potem porzucać je na takim zagubionym świeciejak Tiamat? Jakiż cel mógłby się za tym kryć?)(Najważniejszy z możliwych do wyobrażenia sobie celów, BZ, który zostanie zaprzepaszczony,zniszczony, jeśli pozwoli się Hegemonii znowu zabijać mery.Bo.bo one.) Uświadomiła sobie, żelśniąca muzyka światła zaczyna przygasać, że fale płynnych dzwięków załamują się w szum, zmieniają wnapływ gwałtownych, migoczących, geometrycznych wzorów zagubionego obrazu.(BZ.)(Tracę cię.Kończy się.)(BZ.mery, zapytaj.BZ.) Odpowiedziało jej tylko milczenie, poczuła, jak znowu spada, wraca przezobwody nocy.Wracając do rzeczywistości, wiedziała, że będzie zaciskać krawędz zimnego marmurowego stołu, żeniby owada oślepi ją sztuczne światło gabinetu.Stopniowo odzyskiwała wzrok, wreszcie dostrzegłazatroskaną twarz męża, przyglądającego się jej poprzez zasłane papierami biurko.- Moon? - mruknął Sparks.- Dobrze się czujesz?Przytaknęła, pochylając się do przodu, oparła głowę na dłoniach.- Tak.- Przekaz? - zapytał z rzeczowością tonu nie popartą całkowicie przez jego minę.Kiwnęła głową, uniosła ją znowu, gdy zaczęła odzyskiwać siły.Pobyt w bezimiennym gdzie indziejwyczerpał ją bardziej niż zwykły Przekaz.Pomyślała, że połączenie mogło zostać przerwane, bo ich ciała- lub psychiki - znalazły się już na krawędzi wytrzymałości.- Jak długo - to trwało?Sparks zrobił niepewną minę.- Jakieś pięć minut.Poczuła przelotne zwątpienie.- Tak krótko? Czy coś mówiłam?Spojrzał na nią ze zdziwieniem.- Nie.Przypominało to trans.Ani razu się nie poruszyłaś.- Przez jego twarz przemknęło cośpodpowiadającego, że czekanie nie było dlań łatwe.Moon przez chwilę siedziała w milczeniu, w tym czasie ściągała do świadomości wszystko, czegodoświadczyła i doznała.- Sparks, wezwał mnie BZ Gundhalinu - szepnęła.- Kto? - zapytał ze zdumieniem.Po chwili jego twarz zmieniła wyraz.- On - oznajmił dziwniebezbarwnym głosem.- Czemu.?- Powiedział mi, że Hegemonia odnalazła zródło plazmy napędu gwiezdnego - odpowiedziałasłowami padającymi między nimi jak kamienie.Wstała, naraz poczuła zbyt wielki niepokój, by dalejsiedzieć.- Co? - Sparks wybuchnął śmiechem, nie uwierzył w nowinę.- To niemożliwe.W promieniu tysiącalat świetlnych nie ma zródeł plazmy napędu gwiezdnego.- Powiedział, że wypełnia Ogniste Jezioro.- Ogniste Jezioro? Słyszałem o nim.Ale to.- Potrząsnął głową, znowu spojrzał na żonę.- Toprawda?Moon kiwnęła przytaknęła, splotła ręce na brzuchu.- Hegemonia buduje statki gwiezdne.Wzdrygnął się jak dzgnięty.- Mogą więc tu wrócić. - Tak.- Kiedy?Opuściła ręce.- Uważa, że najpózniej za trzy, cztery lata.- Trzy, cztery lata.? - Jego twarz wypełnił taki sam uparty brak wiary, jaki przed paroma chwilamirozrywał sam środek jej duszy.Ciągle się w nią wpatrywał, lecz jego oczy długi czas zdawały się niczegonie dostrzegać.- Myślałem, że jesteśmy bezpieczni.- Odwrócił wzrok.Myślałem, że jesteśmy bezpieczni.Moon spojrzała na swe dłonie, zobaczyła, jak zbielałe ściskająskraj zarzuconego rzeczami stołu [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • anikol.xlx.pl