, Turtledove Harry Zaginiony Legion 

[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Muszę powiedzieć, że postępujesz właściwie.Działając zbyt zdecydowanie i zbyt szybko tylko byś ją do siebie zniechęcił.Te śliwki w miodzie, które przyniosłeś dla jej chłopca; tak, to jest przebiegłe posunięcie.Jeśli ten skrzat polubi cię, jak nie mogłaby polubić cię jego matka? A prosząc Soteryka, by je mu przekazał sprawiłeś, że on również pomyśli o tobie lepiej, co z pewnością nie zmniejszy twoich szans.- Och, przestań pleść, dobrze? Jeśli Helvis tam nie było, to komu miałem przekazać słodycze, jak nie jej bratu? - Lecz choć wykręcał się ze szczegółów, wiedział, że w ogólnym zarysie Celt ma rację.Czuł nieodparty pociąg do Helvis, ale całą sprawę komplikowało poczucie winy, wynikające z roli - choć tak przypadkowej - jaką odegrał w śmierci Hemonda.Jednak w ciągu tych kilku razy, kiedy spotykał się z nią od tamtego fatalnego dnia, wciąż potwierdzała, że nie ma mu tego za złe.A Soteryk, ze swej strony, musiałby chyba stracić wzrok, żeby nie zauważyć uwagi, jaką Skaurus darzy jego siostrę, a przecież nie wyrażał żadnych sprzeciwów - co było obiecującym znakiem.To, że jego uczucia stały się powszechnie znane, że być może - nie, z pewnością - były przedmiotem plotek krążących wśród wojskowej społeczności Videssos, mogło tylko przerazić trybuna, który nie chciał odsłaniać się przed kimkolwiek z wyjątkiem swoich przyjaciół.Odetchnął z ulgą, kiedy Gajusz Filipus powrócił do pierwotnego tematu ich rozmowy.- Wystarczy wzmocnić własną linię pikarzami i poczęstować ich gęstą salwą pilą, gdy tylko znajdą się w zasięgu, a nasi wspaniali namdalajscy koniarze przeżyją naprawdę gorące chwile.Konie mają więcej rozumu w głowie, niż biec na cokolwiek ostrego.Viridoviks spojrzał na centuriona z rozdrażnieniem.- Niech cię wszyscy diabli wezmą za to, że upierasz się przy najbardziej bezsensownym pomyśle, jaki kiedykolwiek słyszałem.Mogliśmy sprawić, że wiłby się jak robaczek w kuflu piwa, a ty dalej bajdurzysz o biednych konikach, oby je Epona miała w swojej opiece.- Wymierni imię głównej galijskiej bogini, opiekunki koni.- Któregoś dnia, być może, to ty wpadniesz do kufla z piwem - rzekł Gajusz Filipus, spoglądając mu w oczy.- Wówczas zobaczymy, czy ucieszysz się, gdy zmienię temat.Kiedy Mavrikios przygotowywał swój atak, by raz na zawsze skończyć z Yezd, zachodni wróg Imperium nie pozostawał bezczynny.Jak zawsze potok dzikich koczowników spływał stepem; znad rzeki Yegird, i dalej do północnozachodnich prowincji kraju zwanego niegdyś Makuranem.W taki to właśnie sposób przed pięćdziesięciu laty Yezda wkroczyli do tego kraju.Khagan Wulghash, dla Marka nie ulegało to wątpliwości, nie był głupcem.Zamiast pozwalać przybyszom na osiedlanie się i sianie zamętu we własnym państwie, pchał ich dalej na wschód przeciwko Videssos, nęcąc obietnicami walki, łupów i wsparcia armii Yezd.Koczownicy, ruchliwsi od swych przeciwników, przemykali przez górskie doliny Vaspurakanu i wdzierali się na leżące za nimi żyzne równiny, niosąc ze sobą okrucieństwo i grabieże, pozostawiając zabitych i okaleczonych.Najeźdźcy byli jak woda; gdy zatkało się jeden przeciek, przeciskali się innym, zawsze wyszukując słabe miejsca i aż nadto często znajdując je.A na ich czele stał Avshar.Marek przeklinał, a Nephon Khoumnos przysięgał, że pierwsze doniesienia o nim są kłamstwami, lecz szybko musieli uznać je za prawdziwe.Zbyt wielu uciekinierów przybywających do Videssos z tym tylko, co zdołali unieść, opowiadało rzeczy, które nie pozostawiały miejsca na wątpliwości.Wódz-czarodziej z Yezd nie próbował ukryć swej obecności.Przeciwnie, chełpił się nią, by jeszcze bardziej przerazić swych wrogów.Pozostając wiernym białym szatom, jakie zawsze nosił, na wierzchowca wybrał sobie ogromnego, czarnego rumaka, o połowę większego od stepowych kuców swych podwładnych.Jego miecz zrąbał tych paru na tyle odważnych, by mu się przeciwstawić, a jego potężny łuk słał strzały śmierci, dolatujące dalej niż strzały, które jakikolwiek normalny człowiek -jakikolwiek człowiek z krwi i kości - zdołał wystrzelić ze swego łuku.Powiadano, że każdy, kogo trafią te strzały, musi umrzeć, choćby był tylko draśnięty.Powiadano też, że żadna strzała ani dzida nie mogą go zranić i że sam jego widok pozbawia odwagi nawet największego bohatera.Pamiętając czar, jaki odparowało jego wspaniałe galijskie ostrze, Marek z łatwością mógł uwierzyć w to ostatnie.Zbliżała się pełnia lata, a Imperator wciąż gromadził wojska.Na zachodzie miejscowe oddziały walczyły z Yezd bez wsparcia armii, którą koncentrowano w stolicy.Żaden z Rzymian nie potrafił zrozumieć, dlaczego Mavrikios, z pewnością człowiek czynu, nie wyruszył jeszcze w pole.Kiedy Skaurus zapytał o to Neilosa Tzimiskesa, ów odpowiedział: - Zbyt szybko może okazać się gorsze niż zbyt późno, rozumiesz.- Sześć tygodni temu - nawet trzy tygodnie temu - odpowiedziałbym na to „tak".Lecz jeśli szybko nie weźmiemy się do roboty, to niewiele pozostanie z Imperium do uratowania.- Uwierz mi, przyjacielu, sprawy nie przedstawiają się tak prosto, jak to się wydaje [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • anikol.xlx.pl