, Suzanne Young Plaga samobojcow (2) 

[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Chłopaki zareagowały drwinami, jednak żart spełnił swoją funkcję: napięcie przy stolezauważalnie zmalało.– Chodź – odezwał się Realm, pomagając mi wstać.Było mi tak wstyd, że nie miałam odwagi spojrzeć chłopakom w oczy i tylko kryłam twarz w koszuli Realma.– Na dzisiaj koniec gry.– Jak to? – zawołał Derek, a po chwili usłyszałam, jak rzuca karty na stół.Realm bez słowa wyprowadził mnie na korytarz, po czym skierowaliśmy się do jego pokoju.Nim stanęliśmy pod drzwiami, łzy zniknęły z moich policzków.Czułam się nieco pewniej, choć nadal nie opuszczało mnie wrażenie wewnętrznej pustki.– Posiedzimy u mnie? – zaproponował, a gdy skinęłam głową, z uśmiechem uchylił drzwi i pozwolił mi wemknąć się do środka.* * *Siedziałam rozparta w fotelu obok jego łóżka, Realm zaś zajęty był układaniem kolejnego pasjansa.Minęła już dwudziesta trzecia, jednak wciąż nie zajrzała do nas pielęgniarka z poleceniem, bym wracała do siebie.Realm pojawił się trzy dni temu, a mnie wolno było teraz każdą noc spędzać w jego pokoju.Było to dziwne.Nie wiedziałam, czy powinnam się martwić czy może raczej odczuwać wdzięczność.Jedno nie ulegało wątpliwości – nocowanie u niego było lepsze niż samotność.– Dlaczego siedzimy tu sobie spokojnie i nikomu to nie przeszkadza? – spytałam.– Nie wierzę – jęknął Realm, odkładając na bok karty.– Jakim cudem przegrywam, skoro gram z samym sobą?– Czemu ani razu nie odesłali mnie do swojego pokoju? – powtórzyłam.Realm przeciągnął się, unosząc ramiona nad głowę.– Może uważają, że fajna z nas para.– Mówię poważnie – stwierdziłam.– A ja nie mam siły na poważne rozmowy, padam z nóg – powiedział, wpatrując się we mnie swoimi ciemnymi oczami.– Prześpisz się tutaj ze mną?Spojrzałam niepewnie na drzwi, wyobrażając sobie drogę, jaką będę musiała pokonać, żeby dostać się do siebie.Decyzję ułatwiło położenie stóp na podłodze: jej chłód natychmiast przeniknął przez cienkie kapcie.Odechciało mi się wracania do własnego łóżka.– Na to wygląda – odparłam takim tonem, jakbym nie miała na to specjalnej ochoty.Realm przewrócił oczami, ale po chwili zapraszająco uniósł kołdrę, a wtedy ułożyłam się obok niego.Objął mnie ramieniem i westchnął, gdy się do niego przytuliłam.Powtarzało się to, odkąd wrócił.Pozwalał mi zostawać na noc i spać przytulonej.Było to miłe.– I co, wspólne spędzanie nocy nie jest takie straszne, prawda? – odezwał się.– Mogliśmy trafić gorzej.– Jesteśmy pacjentami ośrodka należącego do Programu – przypomniałam mu.– Wątpię,żeby istniało gorsze miejsce.Realm odgarnął mi włosy z oczu i delikatnie dotknął szyi.Jego palce łaskotały lekko, gdy sunęły w dół, wzdłuż mojego kręgosłupa, cały czas pieszcząc mnie przez materiał szpitalnej koszulki.Po chwili podjęły wędrówkę z powrotem ku górze.– Zawsze może być gorzej – odezwał się, dotykając blizny na moim nadgarstku, po czymuniósł moją dłoń do ust i złożył na niej pocałunek.Przełknęłam głośno ślinę.To, co zrobił, było miłe.A nawet podniecające.Realm położył mi dłoń na plecach i przyciągnął do siebie.Następnie pocałował wewnętrzną stronę przedramienia i bark.– Czuję, że zupełnie straciłbym dla ciebie głowę, Sloane – szepnął mi do ucha.– Nie byłabyś sama.Kiedyś kogoś kochałaś, powiedział któregoś razu Roger.Co niby miało to znaczyć?Czyżbym była z kimś związana przed przyjściem do placówki Programu?Usta Realma znalazły się teraz blisko moich, jednak zatrzymał się i spojrzał mi w oczy, jakby prosił o pozwolenie.Jego uczucia były tak jednoznaczne.Ja za to nie miałam pewności, co właściwie czuję w tej chwili.Wiedziałam tylko, że jestem samotna.I to wystarczyło, bym nachyliła się i go pocałowała.Wargi Realma, choć miękkie, wydały mi się obce.W dotyku były ciepłe, lecz nie czułam ich żaru.Moje dłonie powędrowały do jego twarzy, ale nie śmiały jej dotknąć.Kiedy nasze języki się zetknęły, uświadomiłam sobie, że nie kieruje mną pożądanie, ani też ból czy gniew.Nie było we mnie ani miłości, ani wstrętu.Czułam jedynie… smutek i żal.Chwycił mnie za uda, tak bym oplotła go nogami w pasie.Moglibyśmy w tej chwili pójść na całość i nikt by nam nie przeszkodził.Realm ułożył mnie na plecach, a sam rozciągnął się między moimi nogami i obsypywał pocałunkami szyję.Po chwili jego dłoń zanurzyła się w moich włosach i wyszeptał, że jestem piękna.Ja jednak nie czułam nic poza smutkiem.Gdy wsunął mi rękę pod koszulę, jego dotyk wydał mi się chłodny.Musnął mój brzuch i po chwili dotarł do stanika.I w tym samym momencie szybko otworzyłam oczy, czując nagły przypływ wyrzutów sumienia.Ogarnęło mnie przemożne poczucie, że robię coś złego.Było ono tak potężne, że odtrąciłam dłoń Realma i wysunęłam się spod niego.– Nie – powiedziałam, wstając z łóżka.Próbowałam złapać oddech, a równocześnie dłońmi starałam się wygładzić ubranie.– Nie mogę… Nie umiem…– Nie powinienem był… – rzekł szybko Realm, a jego twarz oblał rumieniec.– Tak miprzykro.Proszę, nie odchodź.Potrząsnęłam głową, odsuwając się od łóżka na odległość kilku kroków [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • anikol.xlx.pl