, Suzanne Young Kuracja samobojcow (2) 

[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Dal​las, gdy wresz​-cie dostrze​głam ją nie​opo​dal, wyda​wała się pogrą​żona w kata​to​nicz​nym tran​sie.Miała wytrzesz​czone oczy i sze​roko otwarte usta.Agent na​dal wykrę​cał jej ręce,ale nie sta​wiała już żad​nego oporu.Wpa​try​wała się tępo w naj​lep​szego przy​ja​ciela, pogrą​żona w potwor​nym smutku.W głębi duszy opła​ki​wa​łam jej tra​ge​dię – Cas byłjedy​nym czło​wie​kiem, któ​remu naprawdę umiała zaufać, i oto kim się oka​zał.Cas domy​ślił się chyba, co się dzieje w mojej gło​wie, bo odwró​cił się w stronęDal​las.Na widok strasz​nego stanu dziew​czyny z jego gar​dła wyrwał się szloch.– Puść​cie ją! – krzyk​nął zachryp​nię​tym gło​sem.– Ona nie jest czę​ścią umowy.Twier​dzi​li​ście, że cho​dzi tylko o pigułkę.– Przy​kro mi, Casa​novo – rzekł Roger, prze​stę​pu​jąc nad nie​ru​cho​mym cia​łem Arthura Prit​charda.– Oba​wiam się jed​nak, że nasza umowa wła​śnie stra​ciła waż​-ność.Po dokład​niej​szych oglę​dzi​nach doszli​śmy do wnio​sku, że twoi przy​ja​ciele są zara​żeni.Wszy​scy zostaną zatrzy​mani.– Nie waż się do niej zbli​żać, skur​wielu – ryk​nął Cas, przyj​mu​jąc bojowąpostawę.Roger zbył jego groźbę wybu​chem śmie​chu.Chwilę potem inny agent poło​żyłdłoń na ramie​niu chło​paka, ostrze​ga​jąc go, by się nie wtrą​cał.– No chodź, maleńka – ode​zwał się Roger, bły​ska​jąc zębami w uśmie​chu.–Znamy się z Dal​las nie od dziś, prawda, skar​bie?W następ​nej sekun​dzie James i Cas obrzu​cili Rogera gra​dem naj​bar​dziej plu​ga​-wych obelg.Na myśl o sady​zmie agenta zro​biło mi się nie​do​brze.Kiedy spoj​rza​-łam na Dal​las, zamar​łam z prze​ra​że​nia.Wzrok miała utkwiony w Roge​rze.Obna​-żyła zęby i zmru​żyła oczy.Wyda​wało się, że powraca do życia, nie wia​domo jed​-nak w jakiej była for​mie.Spra​wiała wra​że​nie opę​ta​nej.Roger nie zaszczy​cił jej jed​nak spoj​rze​niem.Omiótł wzro​kiem pozo​sta​łychagen​tów.Widać było, że powoli traci cier​pli​wość.– Skon​fi​sko​wać lekar​stwo, dziew​czyny umie​ścić w dru​giej fur​go​netce – zako​-men​de​ro​wał, a zwra​ca​jąc się do Casa, dodał: – Casa​novo, dzięki za pomoc.Moją głowę i serce roz​sa​dzało mia​rowe łupa​nie.Zdra​dzono nas.Cas rzu​cił nasna pożar​cie Pro​gra​mowi.Nie mie​ściło mi się w gło​wie, jakim cudem mu zaufał,skoro wie​dział, co wycier​pie​li​śmy przez tę insty​tu​cję.W pew​nym momen​cie jeden z agen​tów pod​szedł do mnie i pomógł mi wstać.Spoj​rze​niem odna​la​złam Jamesa,który przy​pa​try​wał mi się uważ​nie.Twarz miał mokrą od łez.Wyda​wał się wykoń​-czony bez​na​dziejną sza​mo​ta​niną.A więc zawie​dli​śmy.Pro​gram znowu był górą, a my lada moment mie​li​śmy stra​-cić wszystko, o co wal​czy​li​śmy.Mój uko​chany omiótł spoj​rze​niem par​king, jakbypró​bo​wał jesz​cze szu​kać drogi ucieczki.Po chwili jed​nak jego spoj​rze​nie powró​-ciło do mnie.Wyzie​rała z niego despe​ra​cja.Skóra wokół lewego oka, tam gdzie spadł któ​ryś z wymie​rzo​nych przez agen​tów cio​sów, zaczy​nała puch​nąć.Mogłam sobie tylko wyobra​żać, jak wyglą​dała moja zakrwa​wiona twarz.W końcu posta​wiono mnie na nogi.Wie​dzia​łam, że zaraz nas roz​dzielą.Niemogli​śmy się już nawet ostatni raz dotknąć, nie mogli​śmy zamie​nić paru słów na poże​gna​nie.– Gdzie pigułka? – roz​legł się głos agenta, a po chwili jego dło​nie poczęły wędro​wać po moich kie​sze​niach.I dopiero wtedy uświa​do​mi​łam sobie, że prze​cieżto James ma przy sobie lekar​stwo.On chyba uzmy​sło​wił to sobie nie​mal w tej samej chwili.Nie mogli​śmy dopu​ścić, by Pro​gram prze​jął pigułkę.Ozna​cza​łoby to, że poznająjej skład i zakażą pro​duk​cji.Jeśli nato​miast pigułka by zni​kła, pozo​stałby cień szansy, że pew​nego dnia inny wybitny nauko​wiec pokroju Eve​lyn Valen​tine opra​-cuje jesz​cze lep​szą recep​turę.James wzru​szył ramio​nami, pyta​jąc wzro​kiem, czy powi​nien to zro​bić.Uśmiech​nę​łam się smutno.Ta myśl miała słod​ko​gorzki smak,jeśli James zdoła prze​żyć szok po zaży​ciu pigułki, będzie mnie pamię​tał.Całą mnie, rów​nież taką, jaką byłam kie​dyś.Agent zaczął wywra​cać do góry dnem moje kie​sze​nie, ja jed​nak wypar​łam ze świa​do​mo​ści jego zabiegi.W tej chwili liczy​li​śmy się tylko James i ja.Zato​pi​li​śmy się w swo​ich spoj​rze​niach.W pew​nej chwili ski​nę​łam głową, dając mu znak.Agenci sku​pili całą uwagę na obszu​ki​wa​niu mnie, a w tym cza​sie James zanu​rzyłrękę w kie​szeni swo​ich spodni.Przez chwilę gme​rał w niej, aż wresz​cie wydo​byłpigułkę.Dostrze​głam, jak bły​snęła poma​rań​czowo w jego pal​cach.Odcze​kał jesz​-cze sekundę, a potem umie​ścił tabletkę na języku i połknął bez popi​ja​nia.Kiedy było już po wszyst​kim, zamknął oczy i się roz​pła​kał.Ja za to prze​sta​łam łkać.James był już bez​pieczny – nie zna​łam nikogo, kto byłby sil​niej​szy od niego.Znie​sie jakoś dzia​ła​nie lekar​stwa, a Pro​gram nie będzie w sta​nie skraść jego wspo​mnień, chyba że posu​nie się do zabój​stwa lub lobo​to​mii.James będzie mógł uda​wać, że nic nie pamięta.Nikt nie potrafi kła​mać lepiej niż on.– Kocham cię – powie​dzia​łam, gdy na mnie spoj​rzał.Nie mógł sły​szeć, comówię.Widział za to, jak poru​szają się moje usta, i domy​ślił się sensu słów.Po chwili on rów​nież zapew​nił mnie o swo​jej miło​ści.– Dziew​czyna nie ma przy sobie pigułki – zamel​do​wał agent po zakoń​cze​niu prze​szu​ki​wa​nia.Roger posłał mi zde​ner​wo​wane spoj​rze​nie, po czym zwró​cił się do Casa:– Gdzie ona jest?Cas jed​nak nie odry​wał ode mnie wzroku.Zaczę​łam podej​rze​wać, że widział, coprzed chwilą zro​bił James.– Nie ma jej – powie​dział, potwier​dza​jąc moje prze​czu​cia.– Dzięki Bogu już jejnie ma.Roger na chwilę stra​cił rezon i wodził tylko po nas wszyst​kich wzro​kiem.Tak naprawdę jed​nak – nie​za​leż​nie od układu, jaki zawarł z nim Cas – agenta nie spro​-wa​dziła tu nadzieja na zdo​by​cie lekar​stwa.Naka​zał zapro​wa​dzić Jamesa do fur​go​-netki [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • anikol.xlx.pl