, Masterton Graham Nocna Plaga (SCAN dal 1062) 

[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Brzmiało ekscytu­jąco, jak wybuch fajerwerku.Sama Angie była jak fajer­werk.Stał na chodniku, machając ręką, aż taksówka za­brała ją w kierunku Chiswick.„Wymawiaj Chizzik”, pomy­ślał Stanley.Po raz pierwszy odkąd przyjechał do Londynu, zaczął czuć się jak miejscowy albo przynajmniej honorowy obywatel miasta.Może zaczynał się zadomawiać.A może to Londyn zaczynał wywierać na niego swój zgubny wpływ, jak siwa staruszka, która zbiera sieroty po całym świecie, a później nie pozwala im odejść.Siedział w łóżku do dwadzieścia po drugiej, czytając Naszego wspólnego przyjaciela.Nagle zdało mu się, że słyszy jak zewnętrzne drzwi się otwierają, a potem zamykają.Odłożył książkę, zdjął okulary i nasłuchiwał.Nic.Tylko zwykły, niekończący się szum ulicznego ruchu.Był zbyt zmęczony, by zasnąć.Zbyt zmęczony i zbyt rozstrojony.Próbował gasić nocną lampkę i zamykał oczy kilkakrotnie, lecz za każdym razem odczuwał tak gwałtow­ne mrowienie, że mógłby zadrapać się do krwi.Bez przerwy myślał o Madeleine Springer w szeleszczącym czarnym płaszczu i Kapturze sterczącym na chodniku przed palmiarnią jak ohydny, drapieżny ptak.Wciąż miał przed oczami ten dom z surowej cegły, w nędznym, zaniedbanym ogrodzie.Ciągle słyszał zgrzyt toczących się metalowych kół.W pewnym momencie wyszedł z łóżka i poszedł do kuchni po to tylko, żeby zobaczyć leżący na podłodze, rozbity odtwarzacz.Czyżby naprawdę nim rzucił? Czy naprawdę pozrywał zasłony? Może Angie ma rację.Może zaczyna dostawać świra?A może to Madeleine Springer ma rację i został zarażony?Chwycił znów swoją książkę.Tak mocno pochłonięty był tą rozmową z samym sobą, tak pogrążony we własnych myślach, że nie zauważał ani wiatru, ani drogi, ale równie instynktownie opierał się wichurze, jak trzymał się drogi.Usłyszał kroki gdzieś w środku domu.Skrzypienie wczesnowiktoriańskiej podłogi.Według amerykańskich standar­dów ten dom był już stary, kiedy Dickens pisał Naszego wspólnego przyjaciela.Sam Dickens mógł przechodzić tędy, patrząc w okna Stanleya, i w ogóle nie przypuszczać, że sto lat później Stanley będzie siedział w łóżku z jego książką na kolanach, nasłuchując kroków, zamykania i otwierania drzwi.Usłyszał, jak otwierają się drzwi od jego mieszkania, jak przesuwa się łańcuch, jak uderza uwolniony o drzwi.„Jak łańcuch może sam się odczepić?”Zamknął książkę i położył ją na nocnym stoliku z prawej strony obok budzika, pustej szklanki po wódce i fotografii Leona oprawionej w skórzaną ramkę.Eve zawsze po­wtarzała, że Leon bardzo jest do niego podobny.„Biedny chłopak”.Sypialnia podobnie jak salon była urządzona w nieciekawych kosztownych brązach.Brązowa boazeria, brązowe zasłony i beżowy kudłaty wełniany dywan, który był tak skołtuniony, że wyglądał jak płaszcz z owczarka staroangielskiego.Na ścianach nieciekawe brązowe lito­grafie.Usłyszał, jak ktoś idzie korytarzem.- Kto tam? - zawołał.Nikt nie odpowiedział.- Kto tam? Czy ktoś tam jest? Nadal bez odpowiedzi.Rozejrzał się na wpół przerażony za czymś w rodzaju broni.Z drugiej strony łóżka, na lewym nocnym stoliku, stała ciężka popielniczka z biało-brązowego onyksu.Wycią­gnął się w poprzek łóżka, napinając mięśnie klatki, i wziął ją do ręki.- No dobrze - zakrzyknął, czując się teraz raźniej.- Kto tam?Drzwi od sypialni, które były uchylone na dwa albo trzy cale, popchnięte otworzyły się nieco szerzej.Stanley ukląkł na środku łóżka, biorąc zamach popielniczką jak piłką baseballową.Niezły był w baseballu w liceum.Ktokolwiek chciał wejść teraz do jego pokoju, będzie miał najbardziej uderzającą niespodziankę w swoim cholernym życiu.Solid­ną popielniczkę.Zza drzwi wyłoniła się twarz.To była twarz Angie, z fajerwerkiem na głowie, długimi czarnymi rzęsami.Cała ona.Stanley zdziwił się, odprężył, odłożył popielniczkę i usiadł.- Angie, co ty, u diabła, tutaj robisz? Myślałem, że te cholerne drzwi są zamknięte.- Były.- Uśmiechnęła się.Kołysząc biodrami, weszła do sypialni.Nie miała na sobie niczego oprócz błyszczących czerwonych rajstop i swoich pantofli na obcasach a la drapacze chmur.Stanley zagapił się na nią [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • anikol.xlx.pl