, Kuczynski Maciej Atlantyda wyspa ognia (2) 

[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Po co przybyłeś na wyspę? - przerwał głos.- To proste - odparł natychmiast Awaru - miałem spędzić tu możliwie długi czas, oczywiście nie pozwalając się odkryć.Miałem udawać jednego z mieszkańców wyspy i ciągle zmieniać okolice, aby podejrzenia, jakie mogłyby powstać co do mojej osoby, nie zdążyły się nigdzie rozwinąć.Słowa płynęły same z ust Awaru, nie zastanawiał się nad nimi, mówienie nie wymagało namysłu.Doznawał uczucia, że wystarczy rozchylić wargi, a wszystko, co trzeba, wyleje się samo.- Czy miałeś już gotowy plan napadu? - pytały oczy.- Układanie planu nie należało do mnie, choć oczywiście było mi dokładnie wiadomo, jakie są zamiary króla i starszych plemie­nia.Zależnie od tego miałem prowadzić obserwacje.Następnie, po moim powrocie, musiałbym dokładnie opisać wszystko, czego zdołałem się dowiedzieć, a to posłużyłoby do ostatecznego ustale­nia przebiegu działań wojennych.Choć, jak zwykle w takich sprawach, nie bardzo słucha się wywiadowców.Tak było w woj­nach z sąsiadami, które z tej przyczyny nieraz kończyły się porażką.Zawsze wydawało mi się, że starsi wolą opierać się na tym, co sami wiedzą.- Nie o tym masz mówić! - przerwał głos.Słowa przestały toczyć się z ust Awaru na krótką chwilę.Po raz pierwszy zdołał poruszyć oczami, oderwał je od tkwiących na­przeciw źrenic i skierował gdzie indziej.Chciał spojrzeć na własne ciało i wtedy przekonał się, że cały, z wyjątkiem głowy, zanu­rzony jest w mlecznym płynie.Wpatrywał się w jego powierzch­nię nieprzejrzystą, połyskującą tęczowo, i nie był pewien, czy pod spodem znajduje się cokolwiek.Nie czuł ciała, nie wiedział, czy ma jeszcze ręce i nogi.Wydawało mu się, że pozostała tylko głowa.- Mów o planie napadu - nalegał głos.- Zamierzaliśmy wylądować w kilku miejscach równocześnie.Miała być na to wybrana noc możliwie ciemna - podjął Awaru.Mówił bez zatrzymania, wszystko, co wiedział i co nasunęło mu się samo, ale gdzieś w głębi mózgu pojawiła się myśl, której nie wypowiedział i której sam jeszcze nie rozumiał.Wiedział tylko, że ona istnieje i przebija się do świadomości z mglistej i mrocznej głębi.- Przewidywano - ciągnął - że jeden lub więcej z lądujących oddziałów zostanie zniszczony, ale wydawało się nieprawdopodob­ne, aby mogło to spotkać wszystkie.Przez całą noc miał trwać pospieszny marsz wojowników w stronę największej osady.Gdyby nie wystarczyło na to nocy, mieli zapaść w lesie, ukryć się na dzień i maszerować dalej następnego wieczora, tak aby rozpocząć bitwę w ciemnościach.- Ilu wojowników miało brać udział w wyprawie?- Każdy oddział - wyjaśnił natychmiast Awaru - miał składać się z dwustu lub trzystu ludzi, oddziałów zaś byłoby zapewne pięć.Każdy na lekkich otwartych łodziach, które pozwoliłyby podpłynąć blisko do brzegów, nawet tam, gdzie są płycizny.Uzbrojenie wybrano lekkiego typu, aby zapewnić wojownikom największą swobodę ruchów, umożliwić marsze, a także szybkie skupienie się lub rozpraszanie, gdy to będzie konieczne w walce.Zrezygnowano z ciężkich długich dzid oraz tarcz wspieranych o ziemię i dających ochronę całemu ciału.Każdy wojownik miał być wyposażonyw kilka lekkich oszczepów do rzucania i małą tarczę ze skóry na lewą rękę, niekiedy - w łuki i strzały.- Zatrute?- Oczywiście! - odparł Awaru.Wydawało mu się, że uparta, dręcząca go myśl już, już ma się ujawnić, ale wciąż pozostaje w ukryciu.Niepokój wzrastał, czuł, że jest to coś ważnego, co musi sobie przypomnieć za wszelką cenę.- Oczywiście! - mówił.- Innych używa się tylko na polowaniu, choć i to nie zawsze.Zatrute groty strzał i ostrza oszczepów sąo wiele skuteczniejsze w walce, gdyż wystarczy tylko lekkie draśnięcie przeciwnika, aby go pokonać.Lekkie skaleczenia w bit­wie są znacznie częstsze niż celne ciosy w serce, głowę czy brzuch.- Wystarczy - powiedział głos.Oczy patrzyły uparcie i bez zmrużenia powiek.- Co leżało u podstawy planu, skąd zrodziła się w ogóle myśl napadu na wyspę?- Starsi uznawali to za konieczność życiową.Nie ma innego wyjścia dla ludu, jak się wydaje.- mówił to bez zatrzymania, lecz równocześnie myśli jego, dotąd skrępowane i pogrążone w odrętwieniu, przerwały jakąś zaporę w głębi mózgu i, niezależne od wypowiadanych słów, wypełniły mu czaszkę.Teraz wiedział już, co go tak niepokoiło, co usiłował wydobyć z niepamięci.Zrozumiał to z przeraźliwą jasnością.„Zdradzam - powiedział sobie.- Mówię wszystko, co powinienem zachować w najgłębszej tajemnicy.Ska­załem się na śmierć, a jeśli nie uczynią tego wyspiarze, zostanę zabity przez swoich jako zdrajca plemienia".- Nasze dzieje - mówił dalej - powiadają, że przybyliśmy z puszcz w głębi lądu, aby osiąść na wybrzeżu morskim.Jesteśmy w tym miejscu od wielu pokoleń.Nasi przodkowie byli potężnii panowali nad wielkimi obszarami.Jednak czasy potęgi minęły i dokoła powstał pierścień wrogich plemion [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • anikol.xlx.pl