, Scott Justin Blekitne Bractwo (SCAN dal 687) 

[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Tak naprawdę, pragną dołączyć do Michała, ale boją się porzucić swoje puste życie.Widzi pan, otacza ich pustka, więc traktują nas przyjaźnie, a dzięki temu są otwarci.- Idiotyczne - skwitował House.- Masz rację - stwierdził Mark.- Jest prawie gotowy.- Otoczyli Toma, poklepując go delikatnie po ramionach; śmieli się i rozmawiali.Opuścił ich towarzystwo, skrobiąc coś w notatniku.Odetchnął z ulgą, gdy niebieskie kombi sekty podjechało do krawężnika i przybysze wgramolili się do środka.Kobieta opuściła szybę i podała mu plik druków.- Znajdzie pan tam wszystko, co potrzebne do pańskiego artykułu.Dziennikarz przerzucił wzrokiem papiery.Były to wycinki z gazet.- Zaraz.Te teksty na nic mi się nie przydadzą.- Zaczął głośno czytać z pierwszej z brzegu karteczki: Ponad pięć tysięcy ludzi dołączyło do ruchu Błękitnego Bractwa, aby oczyścić ziemię dla Chrystusa.Wątpię, żeby po prostu przyszli i się zapisali.- Doznali cudu nawrócenia - odpowiedziała kobieta.- Właśnie o to nawrócenie pytam - tłumaczył cierpliwie Tom.Uśmiechnęła się drwiąco.- Nawrócenie jest przeżyciem, panie House, nie historyjką.Nie może pan opowiadać ludziom o rzeczach, o których nie ma pan pojęcia.- Jak ich nawracacie? - naciskał dziennikarz.- Co z nimi robicie?- Tak jak woda sama ustala swój poziom, tak dusza wzrasta do miłości.- Przyciąganie ziemskie powoduje, że woda ustala swój poziom- Wyjaśnił House.- A bóg pociąga duszę w stronę miłości - odparła kobieta.Reporter westchnął z rezygnacją.- No dobrze.Nie chcecie mówić o nawróceniu.A co z tym Michałem? Czy jest gdzieś w pobliżu?- Michał jest wszędzie.- Nie, nie, nie.Nie mam na myśli anioła.Chodzi mi o waszego przywódcę.- Archanioła.Michał jest wszędzie.- Czy nie może mi pani dać chociaż jednej szczerej odpowiedzi? Co staracie się ukryć?Mężczyzna przy kierownicy powiedział coś, czego House nie zdołał dosłyszeć, i kobieta wyciągnęła portfel z kieszeni kombinezonu.- Chcielibyśmy kupić ogłoszenie w pańskiej gazecie.Ile kosztuje cała kolumna?- A co to za ogłoszenie? - spytał ostrożnie dziennikarz.- Przesłanie do mieszkańców Hudson City.Ile by to wyniosło?- Siedemdziesiąt pięć dolarów.Dała mu pieniądze.- Proszę notować.- Rozpoczęła natchnionym tonem kaznodziei, zbliżającego się do kulminacyjnego punktu swojej przemowy.- I zaczęła się wielka bitwa na niebie: Michał i aniołowie jego walczyli ze smokiem, i zrzucony został ów smok wielki, wąż znany od dawna, ten, którego zowią diabłem i szatanem i który zwodzi cały świat.Biada ziemi i morzu, bowiem zstąpił do was diabeł.House odczytał zapisany tekst.- Zgadza się? - zapytał.Ale samochód odjechał.Popatrzył za nim, jak oddala się główną ulicą i skręca w drogę na górę Spotting.Potem wrócił do biura i napisał artykuł o sekcie, wzbogacając swój wywiad faktami podawanymi przez "Time".Niewielu czytelników jego gazety prenumerowało "Time", a jak na standardy "Sun", był to dobry kawałek - "Daily News" nie zmieniłyby w nim ani słowa.Przeliczył swoje siedemdziesiąt pięć dolarów.Naprawi sobie telewizor i może kupi koszulę.8Matthew Wright był dyrektorem szkoły średniej w Hudson City.Co roku, w czerwcu, organizował u siebie przyjęcie.Pracował sumiennie, a Rada Szkolna chwaliła rozważnie prowadzone finanse i oszczędne wydatki.Spotkania towarzyskie, na których podawał tanie; miejscowe wina i kupowany w plasterkach ser, wzbudzały znacznie mniejszy entuzjazm.Wiedząc czego może się spodziewać, Alan podjadł sobie w domu, zanim razem z Margaret wyruszyli na drugą stronę Main Street.Wrightowie także mieszkali w starym domu na głównej ulicy, Przyjęcie odbywało się w salonie i jadalni.Mężczyźni mieli na sobie koszule i sportowe marynarki, kobiety - sukienki w żywych kolorach.Główny temat rozmowy stanowiła sekta.Większość gości nie miała jeszcze okazji zetknąć się z jej członkami, słuchali więc Toma House'a, który przeprowadzał z nimi wywiad, i Springera, ponieważ opatrywał człowieka ze złamaną nogą.House cieszył się z tego, że wreszcie rozbudził czyjeś zainteresowanie.Poprawiał swoją siwą grzywkę nerwowymi ruchami kościstej dłoni.- Same bzdury - odpowiedział, kiedy żona Wrighta, Jeannie, spytała co mówili przybysze.- Oni nie rozmawiają, oni się modlą.Fanatycy.Jeannie Wright zacisnęła usta [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • anikol.xlx.pl