, Saylor Steven Roma sub rosa t Zagadka Katyliny 

[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Zapewnił, że nienawidzi przemocy, i obiecał ludowi, że gdyby doszło do najgorszego, gdyby rozpętała się wojna, uczyni wszystko, by pochłonęła jak najmniej ofiar.Wzniosłymi słowy wzywał „samych nieśmiertelnych bogów”, by dali siłę „temu niezwyciężonemu ludowi, temu wspaniałemu imperium i najpiękniejszemu z miast”.Głos Cycerona był w szczytowej formie, a wyczucie czasu idealne, stwierdził Eko.Mowa została przyjęta owacyjnie.Lektura jej fragmentów wprawiła mnie w głębokie przygnębienie.Posłaniec Ekona wyruszył w drogę powrotną do Rzymu, niosąc moją odpowiedź.Napisałem, że gość, o którego pytał, istotnie przejeżdżał tędy, ale nie zatrzymał się u nas.Uzgodniliśmy nawet wspólnie, że i w przyszłości nie będzie mnie odwiedzał.Nie chciałem, by Eko się martwił.Deszcze padały teraz często.Ziemia odetchnęła po długiej suszy, a strumień wrócił do zwykłej objętości.Wprawdzie kłopoty z sianem dopiero się zaczynały, ale przynajmniej mieliśmy za sobą dotkliwy problem wody.Po raz pierwszy też ujrzałem, jak mój młyn pracuje bez udziału ludzkich rąk, napędzany rwącym nurtem.Widząc wirujące równym rytmem wielkie koło wodne i tryby obracające się zgodnie ząb za zębem, pomyślałem o swym zmarłym przyjacielu Lucjuszu Klaudiuszu, którego charakter odznaczał się taką samą harmonią.Wiedziałem, że byłby uradowany tym widokiem, i ta myśl cieszyła mnie ogromnie.Pomyślałem też o Katylinie, którego praktyczny geniusz rozwiązał zagadkę dla mnie nie do rozgryzienia.To wspomnienie mniej już mnie uradowało, ponieważ nie widziałem dla Katyliny i jego kompanii szczęśliwego zakończenia.Starałem się o nich w ogóle nie myśleć.Nie mogło mi się to udawać bez końca.Cała Italia musiała już mówić o Katylinie, wyczekując wieści o jego losie.Niektórzy nasłuchiwali ich w cichej nadziei na powstanie przeciw optymatom; inni ze wzgardą i złością w sercach, modląc się o klęskę zdrajcy; jeszcze inni czekali po prostu z niepokojem, pamiętając dewastację kraju przez wojny, czystki i powstania, jakie trapiły Italię w ostatnich dziesięcioleciach.Ja sam potajemnie pragnąłem, by Katylina postąpił tak, jak mówił, i uciekł do Massilii.Tak się jednak nie stało.W kilka dni po idach listopadowych nadszedł list od Ekona.Najdroższy ojcze,Presja wydarzeń nie pozwala mi cię odwiedzić, bo inaczej z pewnością bym to uczynił.Brak mi twego głosu i oparcia w twej radzie.Tęsknię i za Bethesdą, i Dianą, i za mym bratem Metonem.Przekaż im wszystkim wyrazy mojej miłości.Nowiny są takie, że Katylina z całą pewnością stanął pod bronią wraz z Manliusem i jego weteranami.Każdego dnia nadchodzą pogłoski o zamieszkach na północy i południu, blisko i daleko.Lud rzymski wrze z niepokoju i podniecenia.Nie pamiętam niczego podobnego od dni powstania Spartakusa.Ludzie nie mówią o niczym innym, a każdy sklepikarz i przekupień ma na ten temat swoje zdanie.Jak pisze poeta, „Świat podziemny drży jak pajęczyna pociągana za jeden z końców”.Na nalegania Cycerona senat ogłosił, że Katylina i Manlius są banitami i wrogami ludu.Ktokolwiek przyjąłby ich pod swój dach, również zostanie uznany za wroga.Wiem, że mnie rozumiesz.Konsul Antoniusz organizuje armię i wojna jest pewna.Ludzie mówią, że Pompejusz rzucił swe obowiązki w dalekich krajach i podąża spiesznie do kraju, by ratować sytuację, ale w czasach kryzysu ludzie zawsze to mówią o Pompejuszu, prawda?Proszę cię, ojcze, przybądź do Rzymu i zabierz z sobą rodzinę.Na pewno o tej porze roku pobyt na wsi nie jest przyjemny.Bogacze zawsze opuszczają swe posiadłości na zimę, dlaczego więc i ty nie miałbyś tego zrobić? Jeżeli będzie wojna, na pewno walki będą się toczyć w Etrurii, a ja nie mogę spać po nocach, myśląc o zagrożeniu, jakie nad wami zawisło.W mieście bylibyście o wiele bezpieczniejsi.Jeśli nie zechcesz przyjechać na dłużej, proszę cię choć o krótką wizytę, abym mógł z tobą porozmawiać bardziej szczerze, niż pozwala mi na to list.Tego by sobie gorąco życzyłTwój lojalny syn Eko.Przeczytałem list dwukrotnie.Za pierwszym razem wzruszyłem się jego troską, uśmiechnąłem się, widząc cytat z drugorzędnego poety, ale Eko zawsze lubił teatr, i pokręciłem głową nad jego napomnieniem, bym już nie udzielał gościny Katylinie.Dlaczego tak się niepokoił, skoro wyraźnie mu napisałem, że on już się tu nie zjawi? Przy drugim czytaniu dostrzegłem między wierszami jego niepokój i nienaturalną powściągliwość.Eko przybył do mnie, kiedy go potrzebowałem, choć nie powiedziałem mu tego wprost.Nie mogłem sam zrobić mniej, kiedy on tak gorąco prosił mnie o przyjazd.Naradziłem się z Bethesdą i zapytałem Aratusa, kiedy najmniej byłbym potrzebny w gospodarstwie (wiedziałem doskonale, że będzie uszczęśliwiony, pozbywszy się mnie, niezależnie od terminu).Wspólnie ustaliliśmy, że całą rodziną wybierzemy się do miasta na początku grudnia.Jak na kogoś obnoszącego się ze zmęczeniem i obrzydzeniem polityką, nie mógłbym chyba doświadczyć większej ironii losu, niż trafiało mi się to w kwestii wyboru chwili swoich wizyt w Rzymie.Moja letnia wyprawa przypadła na sam szczyt kampanii wyborczej i zmusiła do udziału w głosowaniu wbrew własnej woli.Zimą miałem stać się świadkiem o wiele większego widowiska; na niecały miesiąc przed końcem swej rocznej kadencji konsula Cycero był o krok od apogeum swej kariery.Czasem myślę, że życie jest jak kreteński Labirynt; ilekroć błądząc po omacku, wyrżniemy nosem w ścianę, gdzieś tam słychać rechot Minotaura.CZĘŚĆ IVNUNQUAMROZDZIAŁ XXXVWyruszyliśmy do Rzymu przed świtem w kalendy grudniowe.Wiatr był zimny, ale wiał nam w plecy, konie zaś szły żwawo.Bethesda z Dianą jechały wozem, my z Metonem konno.Podróż minęła szybko i znaleźliśmy się przed Mostem Mulwijskim po południu, gdy słońce było najsilniejsze.Ruch nie był duży, zwłaszcza w porównaniu z gąszczem wozów i koni, w jaki wpadliśmy tu podczas poprzedniej podróży.Ale i tym razem przy wjeździe na most natrafiliśmy na mały tłumek.W pierwszej chwili pomyślałem, że to jacyś przekupnie przyciągnęli ludzi do swych straganów, ale kiedy zbliżyliśmy się do nich, przekonałem się, że jedynym towarem w obiegu jest rozmowa, chwilami całkiem ożywiona.Jej uczestnicy należeli do rozmaitych klas – widziałem zarówno miejscowych rolników, wyzwoleńców i rzemieślników, jak i nieźle ubranych podróżnych w asyście niewolników.Kiedy podjechaliśmy blisko, gestem nakazałem woźnicy zatrzymać się na poboczu, a obaj z Metonem zsiedliśmy z koni i podeszliśmy do dyskutującej grupy.Kilku mężczyzn mówiło naraz, ale nad wszystkimi górował bas wieśniaka w zakurzonej tunice.– Jeżeli to, co mówisz, jest prawdą, to dlaczego nie zabili ich na miejscu?Zwracał się do kupca, człowieka raczej zamożnego, sądząc po pierścieniach na jego palcach i otaczającej go gromadce niewolników, z których każdy był lepiej odziany od pytającego mężczyzny.– Powtarzam tylko, co słyszałem, zanim rano wyjechałem z miasta – odrzekł zagadnięty.– Interesy zawiodły mnie na północ, inaczej zostałbym w Rzymie, by zobaczyć, co się wydarzy po południu.Wieść niesie, że sam Cycero może przemówić do ludu na Forum.– Cycero! – Rolnik splunął pod nogi.– Od grochu miewam niestrawności.– Lepsza kasza niźli groch! – zawtórował ktoś ze śmiechem [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • anikol.xlx.pl